Daniel
Od tygodnia nie mamy żadnego zgłoszenia ani ofiar. Śledztwo umarło, a przynajmniej się zawiesiło. To nie jest normalna sytuacja i jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że mamy w szeregach zdrajcę. Patrzę na puste miejsce naprzeciwko siebie i aż mnie korci, żeby do niej zadzwonić. Nagle drzwi z hukiem się otwierają i staje w nich zdyszana Marlena. Ślicznie wygląda z wypiekami na policzkach.
–Sorry, zaspałam – mówi, głośno przełykając ślinę i siada przy biurku.
–Spokojnie. – Cholera, miała rację, że nie będziemy umieli ukryć zmian między nami. Szczerzę się do niej jak kretyn i czekam na choćby jedno spojrzenie. – Wyspałaś się chociaż?
–Nie – odzywa się dość niemiło i dopiero po chwili podnosi na mnie swoje piękne oczy. – Co się tak patrzysz?
–Szaleję za tobą.
–Daruj sobie.
–Zła jesteś na mnie?
–Nie.
–Przecież widzę. – Uśmiecham się, ale ona nie wygląda na zadowoloną z mojego towarzystwa.
–Co widzisz?
–Że nie masz humoru.
–To może też wiesz dlaczego!
–Masz okres? – Mrużę oczy, ale zanim mi odpowie, po jej minie poznaję, że zaraz Etna wybuchnie i obrzyga mnie taką ilością lawy, że odechce mi się pytań. – Dobra, już nic nie mówię. Chcesz kawy? – Klasycznie nie czekam na odpowiedź, bo rzadko kiedy ją dostaję. Wiem że chce, a nawet jak nie chce, to i tak ją wypije.
Zanim pójdę do kuchni, wychodzę z komendy i przebiegam na druga stronę ulicy. W jednej z najlepszych cukierni kupuję trochę leków uspokajających i solidną porcję endorfin. Przyda się i jej, i mnie, zdaje się. Z pełną torbą kalorii wracam na komendę i staram się nie zwracać uwagi na spojrzenia kolegów. Chyba nigdy nie widzieli mnie dokarmiającego kogokolwiek. Zabieram z kuchni dwie kawy, ale zanim dolezę do gabinetu, zatrzymuje mnie komendant. Zaczyna coś gadać o przestoju w sprawie i że możliwe, że nasze działania wypłoszyły delikwenta na inny teren. Może to i lepiej. W dupie mam jego i jego prochy. Bardziej mi pilno do tego wulkanu, który siedzi w biurze i dymi.
–Ja nie zamknąłem śledztwa – odzywam się, niepotrzebnie zresztą, ale trudno. – Razem z posterunkową mamy kilka tropów do sprawdzenia.
–Ja już zgłosiłem górze, że wstrzymujemy działania na obecną chwilę.
–To zrobimy to nieoficjalnie. Może to lepiej.
–To gorzej! Nie będę później za was oczami świecił! Dostałem z głównej wytyczne i będę się ich trzymał. Czekamy!
–Rozkaz. – Z uniesioną głową czekam, aż odejdzie i wracam do swojej kobiety.
Kiedy stawiam przed nią kubek, nawet na mnie nie zerka. Domyślam się, że robi to specjalnie i równie specjalnie, nie zwracając uwagi na wciąż otwarte drzwi, cmokam ja w skroń.
–Zwariowałeś? – Odsuwa się gwałtownie i spogląda na drzwi.
–Żebyś wiedziała. – Zniżam głos i pochylam się do jej pachnącej szyi.
–Weź przestań. – Słodko się denerwuje.
–Przestanę, jak się do mnie uśmiechniesz.
–Śmieję się – szepcze i rozciąga usta. – Odsuń się!
–Ty tu rządzisz. – Jej na złość opieram usta na jej głowie i stawiam przed nią torbę z cukierni.
–Co to? – Od razu zagląda i nim zdążę się odezwać, zaszczyca mnie czułym spojrzeniem. – Skąd wiedziałeś?
–Wiem, jak zachowują się kobiety na przełomie cykli. Mam w domu żonę. – Przewracam oczami i otwieram laptopa.
–Ale że ubóstwiam ptysie.
–Mam powiedzieć prawdę czy żeby było ładnie?
-Ładnie.
–Znam cię trochę.
–A prawdę?
–Wziąłem wszystko co ma ma tygodniową zalecaną porcję cukru w stu gramach produktu.
–Daniel… – odzywa się cicho i ogląda na drzwi. – Ja nie mam okresu.
–To skąd ten humor? – Uśmiecham się i dopiero po chwili dociera do mnie co powiedziała. – Jak to nie masz?
–No nie mam i już. – Spogląda znów do torby, jakby unikała mojego spojrzenia.
–Co ty chcesz powiedzieć?
–Nic po za tym, że nie mam.
–Myślisz, że możesz być… – Zawieszam głos, a w mojej głowie kłębią się miliony myśli.
–Nie wiem. Dowiem się za jakieś dwa dni. – Jej głos jest tak obojętny, jakby wcale jej to nie ruszało.
–Dlaczego za dwa?
–Bo wtedy powinnam go dostać.
Widząc jej mściwy uśmieszek, rzucam na biurko łyżeczkę i z zaciśniętymi zębami odwracam głowę. No ciśnienie mi zaraz czaszkę rozsadzi.
–To nie było śmieszne.
–Nikt się nie śmieje. – Wzrusza ramionami i wyciąga pudełko z pączkami serowymi. – Mogę to zjeść?
–Jedz! – Wręcz rozkazuję i mimo wszystko uśmiecham się na widok jej apetytu. – Komendant zamknął sprawę.
Marlena zatrzymuje rękę z pączkiem przed otwartymi ustami, a mnie ten widok cholernie pobudza, chętnie zamieniłbym się z tym pączkiem.
–Jak to zamknął, w trakcie śledztwa?
Wzruszam ramionami i od razu zwracam uwagę na zmianę w jej twarzy. Myśli, a ja łapię się na tym, że umiem już odróżnić stany jej emocji po tym jak wygląda. Teraz wcale nie jest zadowolona. Powoli podnosi się z fotela i i po uchyleniu drzwi rozgląda się na boki i znów wraca do biurka. Pochylam się do niej, ale milczy. Bierze do ręki karteczkę i długopis, i coś pisze. Konspira pełna, ale najwyraźniej ma powód. Przesuwa do mnie kawałek papierka i zanim go od niej wezmę, dotykam jej palców. Lubię dotykać jej skóry, jak szczeniak jakiś, ale to nawet miłe. W końcu Marlena wskazuje mi wzrokiem karteczkę, “a jeśli to komendant?” No co ona zwariowała? Spoglądam na nią krzywo, ale ona wcale nie przestaje być poważna. Patrzy mi prosto w oczy, a mi przez głowę przebiega ciąg myśli i faktów. Nie chcę dopuszczać do siebie takiej myśli, a jednak przez chwilą ją dopuszczam, i to zmienia całkowicie mój pogląd na sprawę. Zaczynam składać w głowie wszelkie okoliczności, każdy raport i każdą rozmowę z komendantem i jestem przerażony tym, do czego dochodzę.
–Zbieraj się – szepczę, a Marlena bez słowa wrzuca z powrotem do torby jedzenie i zamyka laptopa.
Przed wyjściem zatrzymuje nas komendant. Ściemniam mu, że chcemy ostatni raz coś sprawdzić przed zamknięciem sprawy i łapiąc Marlenę za łokieć, pociągam ją w stronę parkingu. Dziewczyna marszczy złowrogo brwi, kiedy każę jej siadać za kierownicą, i na migi daję jej znać, by nie komentowała. Podczas jazdy próbuję odłączyć zamontowaną w radiowozie kamerę i kiedy w końcu mi się to udaje, mówię Marlenie, żeby wyjechała na przedmieścia. Po kilkunastu minutach parkujemy w środku lasu.
–O co chodzi? – Marlena dopiero teraz się odzywa. Niebezpiecznie jest gadać w wozie, dlatego kiwam na nią głową i oboje wysiadamy. Opieram się o maskę i przyglądam się stojącej naprzeciwko mnie posterunkowej.
–Jeśli to komendant, to mamy przejebane.
–Dlaczego?
–Bo mógł wiedzieć nie tylko o postępach w śledztwie, ale i o nas.
–I do tej pory się z tym nie wygadał?
–Czeka na dobry moment.
–I co będzie? – jej głos drży jakby bardzo się bała.
–Nic. – Opieram dłonie na jej biodrach i przyciągam ją tak, że staje między moimi nogami. – Co może nam zrobić?
–Może poinformować twoją żonę. – Spogląda mi w oczy i żal mi jej. Dla niej to nie jest zwykły flirt i romans, dla mnie też już nie, a jednak ja jestem chyba bardziej gruboskórny.
–Posłuchaj. – Przyciągam ją do siebie i opieram usta o jej czoło. – Myślę, że kiedyś i tak się dowie. Przecież wiecznie kryć się nie będziemy.
–Nie żartuj.
–Nie żartuję. Prędzej czy później to się wyda, nic nadzwyczajnego.
–Daniel – podnosi na mnie wzrok i patrzy tak, że mróz idzie mi po plecach – powinniśmy to zakończyć.
–Teraz to zdaje się ty żartujesz. Mowy nie ma!
–Będziesz żałował, zobaczysz!
–A tobie co? Hormony się pod kopułką nie mieszczą? – Z czułym uśmiechem pukam palcem w czubek jej głowy. – Mi nie przestało zależeć, a tobie?
–Mieliśmy rozmawiać o pracy. – Wyrywa się z moich rąk i zaczynam się z niej śmiać.
–Na rozkaz. Jeśli to prawda, to sprawa jest prosta, musimy zorganizować prowokację, żeby udowodnić, że to on.
–Nie jest idiotą, wyśle kogoś zamiast samemu się odłożyć.
–Czyli trzeba znaleźć sposób, żeby musiał zrobić to sam.
–Ciekawe co? Zwłaszcza teraz, kiedy nas od tej sprawy odsunął.
–Czekaj… – Marszcząc czoło wyjmuję z kieszeni telefon, ale w ostatnim momencie rezygnuję, bo może być na podsłuchu. – Potrzebujemy telefonu i karty.
–Telefon mam w domu, kartę trzeba kupić.
–Wskakuj maleńka, przejedziemy się. – Pociągam ją na siebie i zaciskając dłonie na jej zgrabnym tyłku, zaczynam całować. Jest słodka i nerwowa, czyli dokładnie taka, jaką uwielbiam. Dopiero po chwili zaczyna oddawać pocałunki, a jej miękkie usta robią ze mnie napalonego gnoja, a nie dorosłego faceta. Lubię ten stan, kiedy o niczym nie myślę, kiedy liczymy się tylko my. Nie zastanawiam się co robić i co mogłoby sprawić jej przyjemność, po prostu poddajemy się sobie i cieszymy się chwilą. Kiedy kończymy, od razu patrzymy sobie w oczy. Lubię ja taką zawstydzoną. Delikatnie kładę dłoń na jej policzku i cieszę się kiedy się w nią wtuda. Jest teraz taka mała i bezbronna. Cmokam ją w nos i otwieram drzwi auta.
Do miast ja prowadzę i zatrzymuję się dopiero przed blokiem Marleny. Bez słowa wchodzimy do jej mieszkania i zaskakuje mnie, że zaraz po zamknięciu drzwi na zamek zaczyna się rozbierać. Podoba mi się to i rozochocony ściągam koszulkę i mocno ją do siebie przyciskam.
–Weź panuj nad sobą, nie ma czasu na głupoty!
–Pierwsza zaczęłaś – odzywam się i łapię zapięcie jej stanika.
–Puknij się w cymbał! Przebiorę się w cywilne ciuchy i pojadę po kartę. Ty tu poczekaj.
–Jak to pojedziesz?
–Normalnie, przecież nie kupię jej w kiosku pod blokiem! Muszę pojechać gdzieś, gdzie nikt mnie nie zna.
–Brawo.
–Ktoś z nas musi myśleć. – Wyciąga z szafy kwiecistą sukienkę i po zrzuceniu spodni próbuje ją założyć. Nie bardzo jej na to pozwalam. Podchodzę do jej pleców i przesuwając dłonie po jej skórze, przenoszę je na brzuch, a później nieco wyżej. Czuję jak wstrzymuje oddech, a jej ciało wypręża się jak struna. Z chęcią bym na niej zagrał. Opieram usta na jej barku i sunę po szyi aż do ucha.
–Wcale nie mamy czasu? – mruczę, dotykając ustami płatka jej ucha i po reakcji wiem, że karta poczeka.
–Nie mamy – dyszy ciężko.
–Nawet chwili? – Szybkim ruchem odwracam ją przodem do siebie i topię w niej swój język. Jej mruknięcie jest ciche, ale pełne emocji. Zaplata ostrożnie dłonie na moim karku, a biust dociska do mojej klatki piersiowej. – Chwilkę…malutką.
–Dla malutkiej chwilki nie warto. – Uśmiecha się i wciąż mnie całuje.
–Zaryzykuj, co ci szkodzi? – Zaciskam na niej palce, kiedy w końcu sięga dłońmi do moich spodni.
–Masz dziesięć minut – syczy groźnie i znów opieram swoje usta na jej.
–Zdążę dwa razy. – Wsuwam dłonie w jej majtki i łapiąc za tyłek, sadzam ją na swoim brzuchu. Śledztwo musi poczekać.

CZYTASZ
Przerwa na kawę [Zakończona]
عاطفيةDwójka policjantów spotyka się podczas przerwy w pracy przy ekspresie do kawy. Później okazuje się, że mają ze sobą współpracować. Czy to na pewno dobry pomysł?