Część bez tytułu

35 4 2
                                    

     Po ulicy niosło się stukanie trampek o chodnik. April szła szybkim krokiem nie zwracając najmniejszej uwagi na ludzi których taranowała po drodze. Ktoś powiedział jej żeby uważała, ale niegrzecznie mu odpowiedziała pod nosem i facet się odwalił. Miała dość dzisiejszego dnia. Najpierw jej profesor zrobił im niezapowiedzianą kartkówkę z biologii z tematu którego nie zdążyła opanować ponieważ poprzedniego wieczoru pomagała swojemu tacie w umeblowaniu mieszkania. Następnie zaczął ją zaczepiać jakiś goryl na korytarzu i nie wystarczyło mu subtelne ,,odczep się, nie jestem zainteresowana", z kolei po tym incydencie wpadła na Caesego który miał jeszcze więcej siniaków na twarzy niż gdy ostatnio widziała (serio czy on na tym hokeju bije się po twarzy tym kijem czy jak?!). Oczywiście on też próbował ją gdzieś wyciągnąć po zajęciach, ale był bardziej wyrozumiały i zostawił ją w spokoju. Burknął coś w stylu ,,nie ma sprawy Red, następnym razem będę gotowy". April uśmiechnęła się do niego słabo i wyszła ze szkoły. Kończyła dziś zajęcia później ze względu na jakiś durny projekt o którym praktycznie nic nie wiedziała i skończyło się na tym ze stała z boku gdy jej koleżanki prezentowały go, dlatego to był kolejny powód dla którego uważała ten dzień za tragiczny. Czy może być jeszcze gorszy? Miała nadzieję że nie i właśnie dlatego zmierzała pospiesznie do swoich żółwich przyjaciół. Przy nich czuła się swobodnie i nie musiała udawać kogoś kim nie była.
-Hej chłopaki -zawołała przeskakując przez barierki. Zobaczyła że w salonie siedzi Raphael zajęty czytaniem swojego komiksu. Poza nim nie było nikogo w zasięgu wzroku.
-Hej April- odpowiedział Raph nie podnosząc wzroku znad komiksu.
- Gdzie reszta? – spytała.
- Leo i Mistrz Splinter medytują w dojo, Donny siedzi zamknięty w laboratorium a Mike poszedł na deskę z Monto Geko jakąś godzinę temu - odpowiedział jej swoim obojętnym głosem.
- A ty co robisz?
Raphael spojrzał na nią poirytowanym wzrokiem gdy trzymał swój komiks w dłoniach. Uhh, gładko O'Neil jak szybko zirytować kogoś -pogratulowała sobie w myślach. Nie wiedząc co zrobić w niezręcznej sytuacji usiadła obok niego i włączyła telewizor. Raph nic nie powiedział tylko czytał dalej. Siedzieli tak przez jakieś 20 min w ciszy gdy Raph zamkną swój komiks i odrzucił go niedbale na bok. Przeciągnął się i zaczął kierować się w stronę swojego pokoju.
-Idę spać, cześć - oznajmił sucho nawet nie odwracając się do niej. April patrzyła na niego zdezorientowana gdy nagle zapytała:
-Mogę iść z tobą? - Raph gwałtownie się zatrzymał.
- Co? - spytał z nutą szoku w głosie.
- Pytam się czy mogę iść z tobą? -powtórzyła swoje pytanie. Jego twarz zmieniła się ze zdezorientowanej we wściekłą.
- Nie.

Krótka i rzeczowa odpowiedź, ale nie wystarczyła April O' Neil.
- Ale ja chcę - brnęła dalej pewnym tonem.
- Ale ja nie chcę! - Raph podniósł głos - idź do kogoś innego i daj mi spokój - w jego głosie można było wyczuć irytację i wściekłość.
- Słuchaj jestem pewien ze Donatello będzie zachwycony gdy go odwiedzisz, wiec bądź tak łaskawa i zapuścić tam swoje 4 litery - z tymi słowami zatrzasnął swoje drzwi z hukiem. April poczuła jak coś w środku niej się gotuje, czy on właśnie powiedział on jej żeby stąd spadła?! O nie co to to nie, nie pozwoli sobie na takie traktowanie. Normalnie miałaby gdzieś jego zachowanie, ale dzisiaj jej limit był już dawno wyczerpany. Zacisnęła swoje małe rączki w piąstki i pomaszerowała równym krokiem do pokoju zielonookiego terrapina. Nie obchodziło jej to czy będzie z tego powodu zadowolony czy nie. Z impetem otworzyła drzwi do pokoju żółwia przyprawiając go o wyskoczenie z własnej skorupy.
- Co do cholery April?! Jaki jest Twój problem?! -rykną na nią. Ale April nie pozostała mu dłużna i odpowiedziała.
- Słuchaj ty nadęty, mały pędraku, mam gdzieś co myślisz, ale nie pozwolę ci tak mnie traktować - krzyknęła stawiając Raphaela w osłupieniu - nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mam beznadziejny dzień a ty mi się jeszcze dokładasz i nie myśl sobie ze tym razem puszczę ci to płazem -mówiąc to popchnęła go swoimi raczkami. Żółw był tak zaskoczony jej nagłym wybuchem że nie miał czasu zareagować i uderzył lekko skorupą o ścianę za nim. Nic mu się nie stało, ale nadal był zszokowany tym że April go popchnęła. Stał i gapił się na nią rozszerzonymi oczami. April z początku nie przejmowała się tym, ale gdy zobaczyła ze jego elektryzująco zielone tęczówki krążące po jej ciele zdała sobie sprawę co zrobiła. Zamarła.
- Raph, ja..., ja nie wiem co, przepraszam- nerwowo próbowała znaleźć w głowie odpowiednie słowa. Boże co ja zrobiłam, on mnie znienawidzi- pomyślała. Zakryła usta dłońmi i czekała na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Ale żadna nie nadchodziła. Raphael stal tak i patrzył się na nią. Jego oczy nie były już wytrzeszczone, ale uważnie ją obserwowały jakby to one miały wydać wyrok na pochopne zachowanie April. Raph lekko przekrzywił głowę i założył jeden tych swoich przebiegłych uśmieszków. Pod tym kątem April mogła dostrzec idealną linę jego żuchwy - zbyt idealną jak na gust April.
- Mały pędraku tak? -zapytał rozbawiony. Ohh God, wkurzyłam go cudowne, teraz mnie zabije -April płakała w duchu.
- Raph przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło...
- Nic się nie stało, zasłużyłem sobie.
Teraz April miała wybałuszone oczy.
- Zaraz co? Nie jesteś na mnie wściekły? Przecież nakrzyczałam na ciebie a potem popchnęłam... Raph stal tam i się uśmiechał.

-To prawda, ale ja nie byłem lepszy ze swoim gównem. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłem, zwłaszcza że nic mi nie zrobiłaś.
April nie wiedziała jak ma się zachować. Oto przed nią stoi nikt inny jak Raphael na którego NAKRZYCZAŁA i POPCHNĘŁA, a on jakby nigdy nic mówi jej że na to zasłużył.
- Hej ziemia do April, jesteś tam ?- Raphael machał jej ręką przed oczami.
- Uhh, tak -odpowiedziała zmieszana. Raph podszedł do niej i delikatnie położył swoje dłonie na jej przedramieniu.
- Słuchaj, ja też mam zły dzień, chcesz o tym pogadać? -powiedział cicho patrząc jej w oczy.
- Amm, jeśli chcesz - odpowiedziała zmieszana. Nagle uznała swoje trampki z niezwykle interesujące.
- To chodź - poczuła jak jego dłoń wędruje do jej podbródka i go delikatnie podnosi. Zrobiło jej się gorąco. Usiedli razem na jego łóżku gdy przyciągnął ją do siebie tak, że leżała skulona na jego boku opierając głowę o przestrzeń między jego żuchwą a ramieniem. Był taki ciepły. I pachniał tak... cóż jak Raph - olejem silnikowym i potem, ale nie był to nieprzyjemny zapach wręcz przeciwnie. To był zapach bezpieczeństwa.
- Więc co działo się dziś w szkole? - zapytał cicho, a jego oddech łaskotał ją po twarzy. Starała się nie zarumienić. Jeszcze nigdy nie była z żadnym z nich tak blisko, nie żeby planowała, ale tak bliska obecność Raphaela była dla niej o dziwo kojąca i nie chciała żeby się kończyła. Zamknęła oczy i zaczęła opowiadać przyjacielowi o swoim dniu. Raph co jakiś czas pomrukiwał żeby dać jej znać że cały czas ją słucha. Gdy skończyła, on zaczął opisywać swój dzień. Wsłuchiwała się w jego głos z tym cudownym brooklyńskim akcentem i drżała gdy czuła wibracje jego strun głosowych. Gdy skończył opowiadać April prawie spała. Było jej tak wygodnie. Raph delikatnie gładził ją po plecach wolną ręką co sprawiało, że jeszcze bardziej chciało jej się spać.

- Raph... - wymruczała cicho.

- Śpij, pójdę zawiadomić Mistrza Splintera że zostaniesz z nami na noc. Gdy wychodził z pokoju obejrzał się na śpiącą April. Z lekkim uśmiechem na twarzy i bijącym sercem skierował się do dojo.

Koniec

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 09, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Rafał x Kwiecień Oneshot 2012Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz