13

230 30 4
                                    

Marlena

Trochę zmęczona wsiadam do autobusu pod blokiem i nie przestaję uśmiechać się sama do siebie. Co prawda zeszło nam dłużej niż dziesięć minut, ale warto było. Wciąż cała pulsuję i mam wrazenie, że wszyscy widzą co czuję i co przed chwilą przeżyłam. Bóg seksu pokazał formę, rumienię się ze wstydu na samo wspomnienie tego co robiliśmy. Nagle moja radość ulatuje. Dociera do mnie, że przecież nie jestem jego jedyną kobietą, jestem tą drugą. Pierwszą jest przecież ona, to do niej wraca ode mnie i kto wie, może i jej funduje takie atrakcje. Przypominam sobie jak wygląda jego żona i mimowolnie spoglądam na siebie. Sukienka w kwiatki i trampki, włosy związane w wysoki kucyk, a na rzęsach tusz, paznokcie krótkie i nie pomalowane, a z biżuterii cienki łańcuszek na nadgarstku. Jaką ja jestem idiotką! Aż mi głupio samej przed sobą. Wydawało mi się, że skoro spotyka się ze mną, to ona jest mu obojętna, ale to bzdura. Ona mu spowszedniała, a nie zobojętniała. Odpocznie od niej i znudzi się mną. Zaczynam nerwowo pocierać dłonie i spoglądam w szybę. Świat od razu wydaje mi się bardziej ponury, niż był jeszcze przed chwilą. Wysiadam na przedostatnim przystanku i idę do najbliższego kiosku. Siedząc na ławce obracam w palcach zestaw startowy i myślę co zrobić. Rozmowa nie ma sensu, przecież nie powie mi teraz prawdy, a w zasadzie wszystko co myślę, jest tylko przypuszczeniem, a nie pewnością. Podskakuję, kiedy w mojej torebce rozdzwania się telefon i nerwowo spoglądam na ekran.
–Słucham.
–Wszystko dobrze? Gdzie jesteś? – Głos Daniela brzmi tak, jakby za mna tęsknił.
–Czekam na autobus.
–A, ok. – Rozłącza się, a ja biję się sama ze sobą. Co go do mnie przyciągnęło? Przecież nie jestem ładniejsza od jego żony, nie jestem zgrabniejsza czy bardziej kobieca, ona nosi się dumnie i z klasą, ja na luzie i sportowo. Nie mogę mu się podobać bardziej niż ona, bez cudów. A może on chce wzbudzić w niej zazdrość. Zaczął znikać, dłużej zostaje w pracy, może to jest jakiś plan, że ona z zazdrości znów się nim zainteresuje i tyle.
Z rozmyślań wyrywa mnie podjeżdżający autobus. Siadam przy oknie i przyglądam się mijanym budynkom. Gdy wchodzę do domu, od razu dociera do mnie zapach kawy. Tym razem mnie to nie cieszy. Odwieszam torebkę na haczyk i zanim się odwrócę, Daniel przytula się do moich pleców.
–Tęskniłem.
–Nie było mnie godzinę.
–Najdłuższa godzina na świecie.
–Kupiłam kartę. – Podaję mu kolorowe opakowanie i podchodzę do ekspresu.
–Powiedz co się stało. – Odwraca mnie przodem do siebie.
Długo patrzę mu w oczy i sama nie wiem co powiedzieć. Zaciskając powieki, opieram czoło o jego mostek i dopiero teraz wybucham. Od razu mnie obejmuje i bierze na ręce. Zatrzymujemy się dopiero w sypialni. Daniel kładzie mnie na łóżku i po okryciu mnie kocem przytula do siebie. Cieszę się, że nic nie mówi i o nic nie pyta. Muska palcami moje ramię i co chwilę całuje w skroń, udaje uczucia? Tego nie wiem. Nie chcę wiedzieć, chyba jeszcze nie teraz. A może to źle, może właśnie teraz należałoby to wyjaśnić i nie żyć złudzeniami. Nie wiem. Przymykam oczy i czuję ogarniające mnie ciepło.
Gdy się budzę, jestem w łóżku sama. Chwilę zajmuje mi dojście do siebie i nie wychodząc z łóżka, spoglądam w stronę kuchni. Na stoliku stoi kubek, więc może Daniel nie wyszedł. Okryta kocem staję w progu, dociera do mnie cicha rozmowa od strony łazienki. Idę w tamtą stronę i zatrzymuję się przy otwartych drzwiach. Od razu poznaję z kim rozmawia. Nie powinnam podsłuchiwać, jednak nie potrafię odejść. Słucham o akcji, na której własnie jest i o tym, że wróci wieczorem i zjedzą razem kolację. Kiedy kolejny raz zwraca się do niej “kochanie”, wracam do kuchni. Nie spodziewałam się, że nagle zacznie mówić jej po nazwisku, ale trochę mnie to boli. Na stoliku leży mój stary telefon i opakowanie po karcie. Drgam, kiedy Daniel opiera usta na moim karku i od razu się odsuwam.
–Czemu wstałaś? – pyta z ustami przy skórze.
–Wcale nie chciało mi się spać. Jesteś głodny?
–I to bardzo. – Zaciska dłonie na mojej talii, ale tym razem wyjątkowo nie bardzo mnie to kręci.
–Zrobię coś. – Odsuwam się i otwieram lodówkę.
–Kobiety przed okresem są nie do pojęcia.
–Nie musisz mnie znosić, tam są drzwi. – Nie odwracając się od blatu, wskazuję je głową.
–Czy ty chcesz mi coś powiedzieć? – Staje przy mnie i opiera się o blat.
–Mogę zapytać wprost? – Podnoszę na niego wzrok i mimo że wiem, że popełniam błąd, to chcę to wiedzieć.
–Pytaj.
–Czy odkąd my ze sobą… – Biorę głęboki wdech. – Sypiasz z nami dwiema? W sensie, pieprzysz nas dwie?
–Skąd to pytanie?
–Czyli tak? Ok, ja nie mam nic przeciwko, tylko chciałam wiedzieć. – Z uśmiechem przesuwam w jego stronę przygotowane bułki. – Smacznego.
–Czy ty możesz być ze mną szczera? Coś zrobiłem?
–Nie.
–Wiesz co? Teraz gadasz jak Gośka! Ona też nie mówi wprost, a później ma pretensje.
–Ja nie mam pretensji! Nie mogę mieć. – Podnoszę na niego wzrok i widzę, że to on ma do mnie pretensje. Chciałabym mu powiedzieć, że mi zależy. Że na nim mi zależy, a nie na sobie. – Boję się – odzywam się w końcu i mówię, coś czego wcale nie chciałam. – Boję się, że to w końcu zajdzie za daleko i nie będzie odwrotu, a ja mam dość rozczarowań.
–Kto powiedział, że cię rozczaruję?
–Robisz to za każdym razem, kiedy mnie dla niej zostawiasz. Myślisz, że co ja wtedy czuję?
–Rozmawialiśmy już o tym.
–A co to zmienia? Ja nie mam czternastu lat, wiem, że masz rodzinę, ale to nie znaczy, że mi to pasuje. Tobie też nie jest dobrze, przyznaj sam!
–Nie jest.
–To czemu wymagasz ode mnie radości, że mówisz kochanie nie do mnie, co?
–Jesteśmy na innym etapie, na początku znajomości.
–Nie przeszkadza ci to mnie posuwać! – zaczynam krzyczeć. – Do tego nie jest za szybko?
–Rozumiem twoje zdenerwowanie, ale zaczynasz przeginać!
–Ja? A ty co? Latasz od jednej dupy do drugiej i nie możesz się na żadną zdecydować! To ja zdecyduję za nas dwoje, do widzenia!
–Chcesz tego?
–Nie chcę być twoją kochanką, nie chcę być wyjściem awaryjnym, kiedy nie układa ci się z żoną. Chcę móc z tobą być, ale tobie nie na tym zależy, więc możesz wracać do żony. Ja z tobą skończyłam.
–Co ty robisz, Marlena? – szepcze cicho i nie odrywa ode mnie spojrzenia.
–Nie chcę, żebyś żałował.
–Ty żałujesz?
–Tak – wzdycham. – Bardzo żałuję, że na to wszystko pozwoliłam, że tego chciałam. Nigdy nie powinnam zgadzać się na ten… związek? – Unoszę ramiona – Nie wiem nawet jak to nazwać! To się nigdy nie powinno stać.
–Nie wierzę, że to mówisz. Chcesz mnie wypróbować, tak?
–Nie. Chcę, żebyś nie musiał podejmować takich decyzji. Skoro nie umiesz wybrać, to trudno.
–Mam wyjść?
–Tak.
Nie przestając patrzeć mu w oczy, czekam na reakcję. Proszę Boga, żeby został, żeby powiedział, że chce ze mną być, ale on tylko kiwa głową i zabierając swoje rzeczy, wychodzi z mieszkania. No i się skończyło. Przez chwilę patrzę na pozostawiony na stoliku kubek i zbiera mi się na płacz. Serio przed okresem jestem nie do zniesienia. Mam przed sobą jeszcze kilka godzin służby, więc idę się przebrać w mundur i wracam na komendę. Daniela spotykam na parkingu. Wysiada, kiedy bliżej podchodzę i razem wchodzimy na do budynku. W biurze podaję mu zabrany z domu telefon i bez słowa siadam na swoim miejscu. Wiem, że czuje na sobie moje spojrzenia. Na początku ich unika, ale w końcu podnosi na mnie wzrok i przez chwilę się w siebie wpatrujemy.
–Nie będziemy już umieli ze sobą pracować. – Pierwszy się odzywa i spodziewałam się, że to powie.
–Wiem.
–Wybacz, ale wydaje mi się, że zmiana stanowiska niewiele tu zmieni.
Wstrzymuję oddech, bo chyba nie tego się spodziewałam. Czy on mi właśnie dał do zrozumienia, że nie chce mnie więcej widzieć?
–Mam się zwolnić? – Mój głos niewyobrażalnie drży i wkurzam się sama na siebie, że pokazuję jak mnie to dotknęło.
–Albo ty, albo ja.
–Odejdę. – Kiwam głową, jakbym sama siebie próbowała przekonać, że to dobre wyjście.
–Jeśli chodzi o opinię…
–Nie chcę. Nie sądzę, że będę szukać pracy w policji. To nie dla mnie.
–Nie mów tak. Będziesz świetnym gliną, już jesteś, masz zapał i pomysły.
–Nie słodź mi, nie ma takiej potrzeby. Jeśli chcesz to … – biorę głęboki wdech i silę się na uśmiech – to złożę wypowiedzenie już teraz.
Daniel kiwa głową, a ja nie wiem co mam ze sobą zrobić, po prostu nie wiem czy zostać czy wyjść.
– Służbę kończysz za trzy godziny. Chcesz kawy?
–Zrobię. – Wstaję z fotela, ale Daniel mnie uprzedza i pierwszy podchodzi do drzwi. Kiedy je zamyka zaciskam powieki. Nie wierzę, że to się właśnie skończyło, że rozejdziemy się tak zwyczajnie jak dwoje obcych sobie ludzi i nic nie powiemy. Chyba oboje nas to przerosło. Chciałabym cofnąć czas. Nie zdecydowałabym się chyba na pracę z nim.
Słyszę jak otwiera drzwi i na siłę staram się na niego nie patrzeć. Wiem, że to zauważa, ale teraz nie robi mi to różnicy. Kiedy pochyla się, żeby odstawić kubek, bezwiednie wdycham jego zapach. Przypominają mi się nasze początki, kiedy mnie denerwował i wyśmiewał, i później, kiedy oboje udawaliśmy, że na siebie nie działamy.
–Pasuje ci uśmiech. – Słysząc jego głos, podnoszę wzrok znad kubka.
–Dziękuję.
–Nie gniewaj się na mnie. Chyba nie potrafię dać ci tego, czego oczekujesz. Masz rację, mimo tego że między mną a Gośką wszystko wygasło, to nie umiem jej zostawić. Nie mogę ukrywać, że przez dzieci jest ważną częścią mojego życia.
–Nie oczekuję tego. Oczekiwałam trochę więcej…
–Czego?
–Sama nie wiem jak to nazwać. – Uśmiecham się tym razem szczerze. – Czasu, uwagi, zainteresowania mną jako człowiekiem, a nie tylko seks i do domu. I tak, wiem, że nie mogłeś nagle tego wszystkiego rzucić i ze mna zamieszkać, ale… – Z zamkniętymi oczami odwracam głowę. – Ja mam wrażenie, że ty wcale nie chciałeś niczego zmieniać. Że nie szukałeś rozwiązania. Nie wiem czy tak było ci wygodnie, czy jesteś tchórzem, ale to wszystko jedno. Ja nie chcę angażować się w związek z kimś, kto boi się podejmować decyzje i zwodzi, zamiast mówić wprost co czuje.
–Nie mówię o uczuciach, jeśli nie jestem ich pewien, to chyba lepiej niż kłamstwa.
–Jasne.
–Nie raz i nie dwa mówiłem, że jesteś dla mnie ważna i że zależy mi na tobie.
–Mówiłeś – szepczę cicho – ale to nie znaczy, że ja to czułam. To już nieważne. – Szybko wstaję i zbieram swoje rzeczy do torebki. – Pójdę już. Jutro zgłoszę się do komendanta z rezygnacją ze stanowiska. – Wyciągam do Daniela rękę, ale jej nie łapie. Patrząc mi w oczy staje naprzeciwko mnie i ostrożnie chwyta mnie za ramiona. Nie chcę, żeby mnie wypuszczał i cieszę się, kiedy mnie do siebie przyciąga i zamyka w szczelnym uścisku. Od razu jest mi lepiej, tak spokojnie i bezpiecznie. Cholernie mi szkoda tego tracić, ale najwyraźniej to jeszcze nie nasz czas. Uśmiechając się, próbuję go odepchnąć, ale tylko mocniej zaciska na mnie ręce.
–Puść – wzdycham.
–Daj mi chwilę. – Opiera usta na moim czole, a ja znów czuję ten przyjemny dreszcz biegnący przez moje ciało.
–Jutro się jeszcze zobaczymy. – Udaje mi się w końcu wyswobodzić z jego rąk. – Będzie czas na pożegnanie.
–Przecież będziemy mogli się czasem spotkać, czy…
–Nie. – Przerywam mu. – Nie chcę się ani z tobą spotykać, ani udawać, że jesteś mi obojętny.
–To co? – Odgarnia z mojej twarzy luźny kosmyk. – Do jutra.
–Do jutra.
Wybiegam, zamiast wyjść i żeby trochę ochłonąć, wracam do domu pieszo. Po przebraniu się zbiegam do osiedlowego sklepu i ruszam między regały. Z daleka dostrzegam znajomą kobietę i przez chwilę jej się przyglądam. Nie mam pewności czy to żona Daniela, ale jak na zawołanie wyjmuje telefon i do kogoś dzwoni. Żeby mnie nie zobaczyła, staję tyłem do niej i udaję, że szukam czegoś na półce. Zaczyna rozmawiać z kimś przez telefon, głupio mi podsłuchiwać, ale chcę mieć pewność, że to ona albo nie ona . Pyta kogoś o której będzie w domu i czekam na cokolwiek, co potwierdzałoby moje przypuszczenia. Wreszcie na pożegnanie mówi mu po imieniu. Czyli jednak to ona. Kupuje alkohol, więc szykuje się miły wieczór u państwa Karskich. Udając obojętność, wybieram z półki dwie butelki czerwonego wina, lecz zanim odejdę, do Karskiej podchodzi wysoki blondyn i obejmując ją w talii namiętnie całuje. Kopara opada mi na podłogę i próbuję szybko wyjąć telefon. Niestety zanim mi się to uda, para znika mi z pola widzenia. Próbuję dodzwonić się do Daniela, ale chyba się obraził, bo nie odbiera. Olewam dalsze zakupy i wychodzę z dwoma butelkami. W drodze do domu wciąż dzwonię, ale bezskutecznie. W końcu rezygnuję i piszę mu wiadomość. Mam nadzieję, że ją odczyta.

Przerwa na kawę [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz