- Co masz na myśli mówiąc, ze jest „inna"? - Spytała Max.
Siedzieliśmy przy stole, na pizzy. Po tym jak Jane od nas odeszła postanowiliśmy omówić jej zachowanie i cos zjesc.
- Nie wiem, wydawało mi się, ze zawsze była zazdrosna i trochę czasami miała problemy z agresja, ale... Od jakiegoś czasu zachowuje się jescze gorzej, jest coraz bardziej zazdrosna. Ostatnio nawet zabroniła mi się z wami spotykać. Szczególnie z tobą, Will.
- Ze mną? Dlaczego ze mną? - Zapytałem zdziwiony.
- Nie wiem. - Mike odwrócił wzrok. - W każdym razie poprostu, od jakiegoś czasu El jest strasznie agresywna, zazdrosna i egoistyczna.
- Może powinienes z nią zerwac. - Powiedziała Max zerkając na mnie.
- Myślałem nad tym. - Powiedział cicho. - Ale... Boje się, ze jak ją zostawię to bedzie jeszcze gorzej. Ze zacznie mi cos robić, albo cos... Nie wiem, nie wazne. Poprostu narazie postaram się z nią jeszcze porozmawiać. - Westchnął.Nastała chwile ciszy. Było trochę niezręcznie, ale każdy myślał o tym samym. Nasza ciszę przerwała kelnerka.
- Prosze, wasza pizza. - Podała na stol gorąca pizzę. Patrzyliśmy na nią do póki nie odeszła.
- Ty ją wogole kochasz? - Spytała szybko Max.
- Ja... Chyba. - Powiedział krótko Mike. - To nie to samo to co kiedy, napewno nie, ale... Czuje, ze nie mógłbym jej zostawić. Eh... Jakbym był uwięziony.
- Czyli nie kochasz. - Stiwerdzila.
|TIME SKIP|
Gdy zjedliśmy pizzę, postanowiliśmy pochodzić jeszcze po centrum handlowym. Tak bardzo sie cieszyłem, ze wreszcie moge poprzebywać z Mikem tak jak kiedyś. Tak strasznie mi tego brakowało! Max również była zadowolona, chociaż wydawało mi sie zawsze, ze nie ma z nim jakiegos super kontaktu. Zawsze bardziej przyjaźniła sie z El niż z nim, ale od jakiegos czasu przestały sie spotykać. I szczerze nie dziwie sie jej, nie wytrzymałbym z nią. Podziwiam ich. Max i Mikea.
- Nie mam już siły chodzić. Możemy już isc z tad? - Poprosiłem z niezadowolona miną.
- Tak, ale gdzie teraz pojdziemy? - Spytał Mike.
- Możemy isc do mojego domu. - Zaproponowałem.
- Tak!!! - Krzyknęła Max. - U ciebie nigdy nie ma rodziców.
Tak wiec, wybraliśmy się do mojego domu. Bałem się tylko, czy bedzie Jonhatan, bo nie mówił mi, ze gdzies się wybiera. Nie przeszkadza mi jakoś zbytnio jego obecność, ale tym razem wolałem żeby go nie było.
Weszliśmy do domu rozglądając się.
- Nie ma Jonhatana. - Powiedziałem. - Chcecie cos do picia?
- Masz colę?
Nalałem Max i Mikeowi Coli, poczym usiedliśmy na kanapie. Siedzieliśmy chwile w ciszy.
- Ej, może zagramy w pytanie czy wyzwanie? - Zaproponowała Max.
- No nie wiem czy to...
- Tak! - Krzyknął Mike. - Zadzwońmy po Lucasa i Dustina.
|TIME SKIP|
{Pukanie do drzwi}
- To oni, pójdę otworzyc. - Wstałem szybko z kanapy. - Hej...
- Cześć, dlaczego nie szczekaliście na nas w Starcourt? - Spytał szybko Dustin.
- Myśleliśmy, ze wy już poszliście czy cos... Nie wiem, nie wazne, poprostu chodźcie, będziemy grac w pytanie czy wyzwanie.
Pociagnalem ich i zamknąłem drzwi. Oni usiedli na podłodze koło Max i Mikea.
- No to pierwszy moge być ja? - Spytal Lucas.
- Weźmy może butelkę żeby wiedzieć kto zadaje i odpowiada.
- Okej, mam tutaj. - Powiedziałem. - Prosze.
Max położyła butelkę na podłodze.
- No to jak byłeś taki chętny, to ty kręcisz. - Powiedziała do Lucasa.
Lucas zakręcił butelka.
- Max zadaje Dustinowi.
- Uhh... Nie mam pomysłu. Dobra. Wolisz pocalowac Eleven czy mnie - spytała śmiejąc się.
- Suzie. - Powiedział krótko. - Nikogo innego.
- Jestes nudny. - Powiedziała Max przewracając oczami.
- Poprostu nie umiałbym kogoś innego.
Dustin zakręcił lekko butelką.
- Lucas zadaje Willowi.
- Pytanie czy Wyzwanie?
- Pytanie.
- Dobra... Gdybys miał wybrac najładniejsza osobę z tad, to kogo?
Zalałem się rumieńcem. Czemu on mi to robił?
- Oooh.. Oh. Ja- Ja nie wiem. - Spojrzałem szybko na Max. Ona tylko pokiwala zachęcająco głowa. - Może.. Może M-Max?
Max westchnęła zrezygnowana, a Lucas chyba trochę zaczął być zazdrosny. Nie wiem, ale... Jaki jestem głupi, mogłem powiedzieć ze Mike! Chyba, ze-
- Jestem twoja przyjaciółka wiec się nie liczy. - Powiedziała szybko Max. - Wybierz kogoś innego.
- Dlaczego?! T-To nie fair, miała być osoba z tad..
- Will, prosze Cię, szybko. - Powiedział Dustin.
- Ale Ja- - Zalałem się rumieńcem. - Nie wiem.
Dustin, Lucas i Max męczyli mnie spojrzeniem, ktore wyraźnie mówiło, żeby się pospieszyć.
- Dobrze.. No to... - Byłem bliski płaczu. - Nie wiem, może M-Mike. - O KURDE. Jest złe. Jest złe.
Mike popatrzył na mnie zdziwiony, ale uśmiechnął się.- Dzieki, Will.
Uśmiechnąłem się głupio i odwróciłem wzrok na Max. Starała się nie śmiać, ale wygladalo to tak, jakby się dusiła. Widząc moje spojrzenie, mrugnęła zadowolona.
- No dobrze, teraz Will kręci. - Powiedział Lucas.
Gra dalej się toczyła. Przez większość czasu było nudno. Były tylko typowe pytania. Ale potem, po jakimś czasie, znowu zrobiło się... Dziwnie.
- Oh. Max Mikeowi. - Powiedział Dustin.
- Pytanie czy wyzwanie? - Powiedziała Max takim tonem, ze zacząłem się bać.
- Wyzwanie, dawno nie brałem.
- No to... - Max zaśmiała się cicho. - Usiądź Willowi na kolana na... Na 2 minuty.
Notka:
Hejka, sorki ze dopiero teraz koncze, ale kompletnie nie mam weny. Ale teraz zacznę pisać kolejny rozdział <3
CZYTASZ
Tajemniczy wielbiciel - byler
Novela JuvenilNieśmiały Will, wpada na pomysł by wysyłać swojemu najlepszemu przyjacielowi liściki. Czy Mike dowie się kto je pisze? - byler start-7.06.2022