Następnego dnia po patrolu Peter obudził się z bólem głowy. Wolał uczestniczyć w akcjach ratunkowych w bardziej aktywny sposób. Przynajmniej dzisiaj nikomu nic się nie stało i zaraz po powrocie wszyscy padli.
- Peter, wstawaj! - usłyszał głos Kory, która załomotała w drzwi. - Śniadanie już prawie gotowe.
Już miał zamiar wstać, ale wyczuł, że Kory już odeszła spod jego drzwi. Zamknął oczy i znów spróbował zasnąć, ale kiedy tylko prawie odpłynął w ramiona snu, do jego pokoju wpadła Kory.
- Peter, prosiłam Cię, przecież! - zawołała, ale on tylko naciągnął sobie kołdrę z powrotem na głowę. - Hej, co jest?
Teraz jej głos stał się zaniepokojony. Usiadła na krawędzi jego łóżka i delikatnie odchyliła przykrycie, kładąc dłoń na jego czole.
- Nie masz gorączki, nie jesteś chory. - powiedziała, ale zachowała przyciszony głos. - Co się dzieje, hmm?
- Nic, głowa mnie boli. - wymamrotał, odwracając się do niej plecami.
- Chcesz tabletkę? - zapytała ostrożnie kładąc dłoń na jego ramieniu. Była ciepła. Bardzo ciepła.
- Nie. I tak nic nie da. - odpowiedział cicho. - Może zostać w łóżku?
Usłyszał jak Kory wypuszcza ze świstem powietrze. Jeszcze raz poklepała go po ramieniu i wstała z jego łóżka.
- No dobrze. - westchnęła. - Otworzyć Ci okno?
- Nie, tak jest dobrze.
- To przyniosę Ci coś do jedzenia. - powiedziała cicho. Mógłby przysiąc, że w normalnych okolicznościach jej włosy łaskotałyby jego policzek.
Nie odpowiedział, ale ona po prostu wyszła. Cieszył się, że zostawiła go w spokoju, ale coś mu mówiło, że jeszcze tu wróci. Obiecała mu coś na śniadanie.
Może domyśliła się, że ma przyśpieszony metabolizm. Musiała zauważyć, że pochłania chore ilości jedzenia, przy czym prawie w ogóle nie tyje. Tak naprawdę wcale nie tyje.
Tak jak Kory obiecała, wróciła do niego ze śniadaniem, po ty jak uciął sobie krótką drzemkę.
- Tutaj masz omlet. - powiedziała, pomagając mu usiąść. Przez chwilę jej piersi znalazły się niebezpiecznie blisko jego twarzy, ale ona zdawała się tym nie przejmować. - A tutaj jest jajecznica, wciąż gorąca, bo Gar dopiero co ją dla Ciebie usmażył. Pokarmić Cię?
Poczuł, jak ogarnia go zażenowanie. Wiedział, że ma dobre intencje, szczególnie, że jeszcze wczoraj to ona się źle czuła. Poza tym nie mógł być dla nich aż takim ciężarem.
- Nie, dzięki. - pokręcił głową, sięgając po widelec. - Dam radę zjeść sam. Dziękuję za przyniesienie śniadania.
Kory uśmiechnęła się do niego i pogładziła go po policzku.
- Nie ma problemu. - oznajmiła, obdarzając go ciepłym uśmiechem. - Zostawię Cię samego. Za jakiś czas ktoś do Ciebie zajrzy.
Wstała i po cichu wyszła. To było dosyć dziwne, bo nie miał z nią zbyt dużo do czynienia, aż do teraz. Nie spodziewał się, że będzie wobec niego aż tak opiekuńcza.
Następna pobudka była znacznie bardziej brutalna. Peter usiadł gwałtownie na łóżku, zastanawiając się co mogło go tak potraktować. Kilka sekund później znów usłyszał ten sam spotęgowany dźwięk skrzypiec, który nie wyrażał żadnej melodii. Później jeszcze raz, ale znacznie krócej. Wyskoczył z pościeli i rozejrzał się w poszukiwaniu tacy, na której Kory przyniosła mu śniadanie. Nie było jej. Na prawdę ktoś musiał tu zajrzeć, kiedy spał i po nim posprzątać.
CZYTASZ
Witamy w Gotham || DC Titans on Max & MCU Crossover
FanfictionBarbara Gordon prosi Dicka Graysona, żeby przyjechał do Gotham. Tego samego dnia do miasta trafia ktoś, kogo nikt się nie spodziewał. Opowiadanie jest crossoverem fanfików „Między nami Mścicielami" i „Troska".