Marlena
Poranek witam kacem. Może nie morderczym, ale wystarczająco silnym, żeby źle się czuć. Ostatni raz zakładam swój strój roboczy i bez chęci do czegokolwiek wychodzę z domu. Po drodze ogarnia mnie dziwny niepokój i trochę niepewnie wchodze na komendę. Wszyscy patrzą na mnie jakby mnie nie poznawali i ukradkiem zerkają na siebie. Nikt nic nie mówi i dopiero kiedy zaczynają unikać moich spojrzeń, domyślam się, że nasz romans właśnie stał się tematem plotek. Komendant z daleka kiwa na mnie dłonią i po jego minie wnioskuję, jakie miłe wieści dla mnie ma. Ku mojemu zdziwieniu w gabinecie nie zastaję Daniela. Komendant wskazuje mi fotel i siada za biurkiem. Przez chwilę tylko na siebie patrzymy i zaczynam dziwnie się czuć.
–Nie mam dla ciebie dobrych wieści – odzywa się w końcu, a ja wypuszczam powietrze z płuc.
–Rozumiem, sama chciałam dziś zrezygnować z posady. Nie nadaję się do tego i…
–Nie rozumiesz – przerywa mi. – To nie ma nic wspólnego z pracą, a z aspirantem Karskim.
–Rozumiem i nie mam niczego na swoje usprawiedliwienie.
–Marlena o czym ty mówisz? – Podnosi na mnie głos. – Daniel miał wypadek w drodze do pracy, jest w szpitalu, operują go.
–Co? – szepczę, a do moich oczu napływają łzy. – Co się stało?
–Nie znam jeszcze wszystkich szczegółów. W stanie krytycznym trafił do szpitala.
Zaczynam się trząść ze zdenerwowania i facet chyba to zauważa, bo podchodzi do mnie i podaje mi szklankę wody. Nie umiem sie powstrzymac i zaczynam w głos płakać. Nie podaruję sobie jego straty.
Kiedy się uspokajam, jadę prosto do szpitala. Jako policjantka bez problemu uzyskuję wszystkie informacje i udając opanowanie, idę korytarzem prosto na oddział intensywnej terapii. Przy szybie stoi szanowna małżonka i mam ochotę zwalić ją z tych szpilek.
–Posterunkowa Marlena Winiecka, chciałabym z panią porozmawiać – mówię chłodno i nawet nie odwracam wzroku w stronę szyby, chyba bym tego nie zniosła.
–Pani współpracowała z Danielem prawda? – Patrzy na mnie, jakby o wszystkim wiedziała.
–Tak. – Wbrew sobie zerkam przez szybę na leżącego na łóżku mężczyznę i ogarnia mnie lęk, cała ta aparatura i kable nie wyglądają dobrze. – Muszę pani zadać kilka pytań.
–Słucham.
–Czy pani mąż wspominał ostatnio o podejrzeniach dotyczących swojego bezpieczeństwa?
–Dlaczego?
–Tak czy nie?
–Nie.
–Czy ma w domu jakieś urządzenie, do którego ma dostęp tylko on? Laptop, tablet?
–Jeśli chodzi o wyłączność to tylko telefon. Laptop i tablet mamy wspólny.
–Czy mogłabym otrzymać dostęp do jego telefonu?
–Telefon zabrali pani koledzy. Podejrzewa pani, że to nie był wypadek? – Kobieta nagle blednie.
–Nie mogę tego wykluczyć. Proszę jeszcze o dane kontaktowe do mężczyzny, z którym sie pani spotyka, chciałabym go przesłuchać.
–Co proszę? – Oburza się, ale robi to tak sztucznie, że nie ma mowy, aby ktoś w to uwierzył. – Co pani sugeruje?
–Niczego nie sugeruję. Proszę o dane. – Wyjmuję z kieszeni notatnik i długopis. – Słucham.
Laska spogląda w szybę i robię to samo. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że to nie wypadek, a celowa akcja.
–Co mówią lekarze? – pytam cicho i staram się nie płakać.
–Wyjęli mu z mózgu odłamek czaszki. Najblizsza doba będzie decydująca, jeśli przeżyje do jutra, jego szanse wzrosną.
–Zrobię wszystko, żeby znaleźć osobę winną.
–Naprawdę myśl pani, że to mógł być Adrian? – Odwraca do mnie wzrok, a mi nie jest jej żal.
–Tego nie wiem, dlatego chciałabym z nim porozmawiać.
–Nie powie pani o nim Danielowi jak się wybudzi? – No kurwa, zaraz ją zastrzelę. Jej mąż walczy o życie, a ona się martwi o kochanka?
–To są państwa prywatne sprawy. Jeśli nie będzie to miało wpływu na sprawę, to zostawie to państwu do wyjaśnienia.
Karska przez chwilę na mnie patrzy, po czym podaje mi dane kochanka. Cieszę się, że nadal jestem w służbie i mam prawo przesłuchiwać ludzi.
–Proszę mnie informować o stanie jego zdrowia. – Podaję jej kartkę z numerem telefonu. – Jeśli po wybudzeniu będzie w stanie złożyć zeznania, to bardzo mi to pomoże.
Ostatni raz zerkam w szybę i opanowując wzruszenie, wychodzę ze szpitala. Dopiero tu biorę głęboki wdech i ocieram spływające po policzkach krople łez.
Zanim dobrze wejdę na komendę, ktoś szarpie mnie za ramię i wciąga w niewielki korytarz. Wytężam wzrok w ciemności i po chwili poznaję Piotra.
–Co ty robisz? – szepczę, bo spodziewam się, że się ukrywamy.
–Zaraz. – Po rozejrzeniu się na boki otwiera małe pomieszczenie i wciąga mnie do środka. – Co z Karskim?
–Jest po operacji, na podtrzymanych funkcjach, czekamy dobę – mówię chłodno, ale on wie, że to samoobrona przed wybuchem.
–Słuchaj coś jest nie tak. Coś mi ciągle nie pasowało w tym podsłuchu w telefonie od tej Latosz. Przecież po śmierci jej syna, technicy przeszukiwali dom, nie znaleźli tego, a mają wystarczająco dobry sprzęt, żeby namierzyć takie gówno.
–Nie miała go od początku. – Mrużę oczy, kojarząc co niektóre fakty. – Trzymała go między książkami, więc nikt jej tego nie podrzucił.
–Brawo posterunkowa! – Wyjmuje z kieszeni telefon i pokazuje mi zdjęcie z mieszkania Figurskiej. – Poznajesz?
–Nie.
–Co to jest?
–Szuflada z pierdołami.
Piotrek powiększa palcami ekran, ale ja nadal nie kojarzę.
–Karta gwarancyjna od telefonu – wzdycha ciężko. – Spójrz na wpisany model.
–To ten co był u Latosz!
–I uprzedzę twoje zapytanie, sprawdziliśmy, to nie tylko model ten sam, ale to telefon z jej mieszkania. Latosz u niej była i zgarnęła ten telefon. Nie wiemy tylko dlaczego. Być może ktoś jej to zlecił.
–Czyli to nie matka była podsłuchiwana, a Figurska. Myślisz, że to Latosz podała jej prochy? A później, jak zauważyła, że laska źle reaguje, to wyprowadziła ją na schody, a później porzuciła?
–Prawdopodobnie. z Analizy patologa wynika, że zadrapanie na głowie Figurskiej mogło być uzyskane nie tylko podczas niesienia jej, ale także wynoszenia takiej na wpół bezwładnej.
–Dobra – odzywam się po chwili. – Ale dlaczego mówisz mi to tutaj?
–Bo jest coś jeszcze. Całkiem przez przypadek wlazłem w monitoring z komisariatu.
–Piotr… – wzdycham, kręcąc głową.
–Nie ma części nagrań. Po prostu nie istnieją.
–Kto ma dostęp do nagrań?
–Jak się postara, to każdy.
–Czyli nasze podejrzenia, że to ktoś stąd, mogą być słuszne.
–Dokładając do tego wypadek Karskiego…
–Nie sądzisz chyba, że ktoś… Posłuchaj… – zawieszam na chwilę głos – ostatnio rozmawiałam z Danielem i… Czy to możliwe, że komendant jest umoczony? – Piotr patrzy na mnie jakoś dziwnie, jakby miał mi za złe to, co powiedziałam. – Bo patrz, z jednej strony piłował o złapanie gościa, a z drugiej jak tylko dobrze nam szło, to jakoś nas hamował. Później kazał nam uprzedzać o wszystkich akcjach, to mogłoby mu dać przewagę, a na koniec odebrał nam tę sprawę.
–Jak to odebrał?
–Zamknął za brak postępów i brak zgłoszeń. Podobno konsultował to z główną.
–Co ty gadasz, przecież sprawa jest w toku.
–Daniel mi powiedział… A może to nie komendant, a Daniel?
–Puknij się w czoło. Karski nie zrobiłby czegoś takiego.
–Za pieniądze…
–Za pieniądze też. On ma kasy wystarczająco dużo. Pewnie dlatego ta jego żona się go trzyma. Zawsze leciała na hajs.
–Znałeś ja wcześniej?
–Znałem. On ślepy, bo mu tyłkiem przed nosem kręciła, to nie widział, że ona nie nadaje się do niczego poza malowaniem paznokci. W sumie dobrze, że się z tobą zszedł.
–Piotr, my nie…
–Laska – z politowaniem kręci głową– sprawdzałem monitoring.
–Jest mi strasznie głupio. To wszystko wymknęło nam się spod kontroli. Oboje potrzebowaliśmy odskoku od życia, z tym że on ma rodzinę, a ja nie powinnam mu tego rozwalać.
–Posłuchaj – chwyta mnie za ramiona – może właśnie dobrze, może ty mu pokażesz, że istnieją inne kobiety, prawdziwe, nie wiecznie sprawdzające czy im się włosy nie popsuły i kiedy mają termin na poprawienie ust.
–On ją kochał, może jeszcze do siebie wrócą.
–On jej nie kochał, ona mu się cholernie podobała i umiała go uwieść. To jeszcze nie miłość.
–Tak czy inaczej obiecałam sobie, że jak z tego wyjdzie, to ja odpuszczę. Zresztą wczoraj się rozstaliśmy.
–Nie rób tego. Będzie wam razem dobrze.
–Nie zrozumiesz. – Opuszczam głowę.
–Dobra, to co robimy?
–My?
–Przecież cię z tym nie zostawię. Karski by mnie rozszarpał.
–Dziękuję. – Kiwam głową i cieszę się, że mam kogoś po swojej stronie.
–Daj mi swój adres. Przyjadę do ciebie po służbie, spróbujemy coś wymyślić.
Przytakuję i biorę do ręki jego telefon. Po wpisaniu adresu wracam do swojego biura. Po kilku próbach udaje mi się dodzwonić do kochanka żony mojego kochanka i zapraszam go na komendę. Facet stawia się punktualnie i wcale nie dziwi go moje wezwanie. Ma twarde alibi, ale przy okazji okazuje się, że chłop nie pracuje, a nie wygląda na biednego. Coś mi nie gra w tym wszystkim. Niestety, nie mam się do czego przyczepić i po spisaniu zeznań puszczam go wolno. Korzystając z chwili oddechu otwieram laptopa Daniela i mimowolnie uśmiecham się na widok dwójki ślicznych dzieci. Zazdroszczę mu i głęboko wierzę, że wróci do domu.

CZYTASZ
Przerwa na kawę [Zakończona]
Roman d'amourDwójka policjantów spotyka się podczas przerwy w pracy przy ekspresie do kawy. Później okazuje się, że mają ze sobą współpracować. Czy to na pewno dobry pomysł?