15

180 29 5
                                    

Marlena

Po powrocie do domu zrzucam z siebie mundur i po prysznicu ubieram się w dres. W głowie wciąż próbuję wszystko poskładać. Podejrzenia w sprawie komendanta, zeznania kochanka Karskiej i to, co powiedział mi Piotr. To się jednocześnie spaja i nie trzyma kupy. Z kilkoma kartkami i długopisem siadam na kanapie i zaczynam spisywać nie tylko podejrzanych, ale tych, którzy w jakiś sposób się ze sobą łączą. Wychodzi niezły bigos. Kogoś brakuje i mam nadzieję, że to nie jakiś trup. Jest zbyt wiele pytań, a za mało odpowiedzi. Pierwsze, co mi się nasuwa, to dlaczego Daniel powiedział, że śledztwo zakończone? Muszę poczekać na Piotra. A może to właśnie Piotr kręci? Nie! Boże, to już paranoja.
Pukanie do drzwi podrywa mnie gwałtownie z kanapy i bez zastanowienia otwieram. Piotr bez słowa wchodzi do środka i patrzę jak spod bluzy wyjmuje worek z telefonem.
–Co to ma być? – pytam i przyglądam się co robi.
–Telefon Karskiego. Podpieprzyłem z komendy, bo nadal jest dowodem w sprawie.
–Czyś ty zwariował?! – Podnoszę głos. – Wyniosłeś dowód?
–A miałem wyjście. Musiałem się spieszyć, bo jeszcze nikt go nie ruszał.
–Zwolnią cię!
–Może nie zauważą.
–W razie czego zwal na mnie. Ja i tak po wszystkim odchodzę, nic mi nie zrobią.
–To później. Rękawiczki. – Rozkazuje i ostrożnie odkłada telefon.
Kiedy dłonie mamy zabezpieczone, włączamy telefon. Jest blokada z hasłem. Kilkukrotnie próbujemy swoich sił, ale na próżno. W końcu Piotr spogląda na mnie i z cwanym uśmieszkiem wklepuje długi ciąg cyfr. Ekran nagle rozbłyska i otwierając usta, gapię się na siedzącego przy mnie chłopaka.
–Nie załapałaś?
–Nie.
–To może lepiej. Spytasz Daniela jak się obudzi.
–Powiedz mi.
–Nie. – Szczerzy się głupio. – W wiadomościach nie ma niczego ciekawego.
–W zdjęciach? – pytam, sama nie wiem czemu.
–Ja nie sprawdzę, chyba że ty. – Podaje mi telefon i trochę zakłopotana otwieram galerię.
Staram się nie zwracać uwagi na to, co mnie nie interesuje, ale trudno nie patrzeć. Na wszystkich zdjęciach jest z żoną i dziećmi. To jego małe czyste kopie, tylko kolor oczu mają po matce. Nie ma tu żadnych zdjęć z ukrycia. Fimiki też nie dają nam żadnych wskazówek. Została nam historia połączeń. Spisuję numery, z którymi się ostatnio kontaktował, a Piotr sprawdza do kogo należą. Interesują mnie dwa konkretne. Jeden do wydziału narkotykowego komendy głównej, drugi do kochanka żony. Nie podoba mi się to.
–Wiedział że go zdradza? – Piotr pytam szeptem.
–Może się właśnie dowiedział. Co z resztą, nic ci nie świta?
–Świta.
–Co? – Prawie na siłę odwracam do siebie jego twarz.
–Według zeznań ten kochaś Gośki nie pracuje, ale ma kasę, ma samochód i mieszkanie.
–To on? Karska wiedziała i z nim była?
–Dobra. – Odkłada telefon i kręci głową, jakby za chwilę miał mi opowiedzieć historyjkę, w którą nie uwierzę. – Co ty o nim wiesz? Nic, prawda? Pobrali się, bo ona była w ciąży. Fakt, ona mu się podobała i wyglądali na śmiertelnie w sobie zakochanych. Ona zawsze była z tych, które lubią wyróżniać się z tłumu i które muszą mieć tłum podlizusów. On był ślepy i na wszystko jej pozwalał. Fakt drugi, ona nie pracowała, a kasę lubiła, ale żeby nie wyjść na materialistkę, sporządzili intercyzę. – Słucham tego coraz bardziej zdezorientowana, ale nie przerywam. – Teraz tak, zaczyna się spotykać z kolesiem, ale nie rozwiedzie się, bo zostanie z niczym, a kochaś nie wiadomo czy będzie chciał ją sponsorować i jak długo. A ona jako żona gliniarza jest dobrym mostem między dealerem a glinami. Komendant trzyma na tym łapę, ale to kochanek Karskiej wszystko robi. Chciał się pozbyć Daniela, bo po jego śmierci przez intercyzę będą dziedziczyć dzieci, a ona będzie tym zarządzać jak będzie chciała. Kółko się zamknęło.
–Ona jest przy Danielu w szpitalu. – Podrywam się z kanapy, ale Piotr przytrzymuje moją rękę.
–Nie tylko ona, nie bój się, poza tym wydaje mi się, że nie jest świadoma tego, co wyprawia kochanek i że ona jest tam pionkiem. Za głupia jest na to. Potrzebowała adrenaliny, a nie ubóstwiającego ją męża, dlatego szukała przygód.
–A on? On czego szukał?
–Niczego. Miał ciebie więcej nie potrzebował.
–Daj spokój.
–A co ty myślisz, że on to na złość Gośce robił? On pierwszy raz mógł być sobą, takim prawdziwym skurwielem Karskim, który lubi się przytulić. Ona tego nigdy nie tolerowała i próbowała go ugniatać, jakby był z plasteliny. Długo go znam i uwierz mi na słowo, widzę jak bardzo się przy tobie zmienił.
–Dobra, ale wracając do sprawy, to wszystko insynuacje, gdzie dowody?
–Tu. – Wskazuje wzrokiem telefon. – Oni się kiedyś wysypią, nie ma innej opcji. Trzeba im podłożyć fałszywy dowód, żeby zrobili coś, co chcemy, żeby zrobili, ale – urywa nagle i unosi palec – to nie koniec niespodzianek, według dokumentów kochanek Karskiej to Adrian Sosnowski.
–Tak.
–Nie. – Na jego słowa marszczę nos. – Otóż nie istnieje nikt o takich danych jakie spisałaś z jego dowodu. Gdybyś nie wyszła punktualnie z roboty, to byś wiedziała, że system się odezwał.
–Ma fałszywy dowód?
–A gdzie się spotkaliśmy z fałszywym dowodem osobistym?
–Przy właścicielu numeru w telefonie Figurskiej – szepczę już do siebie.
–Brawo posterunkowa, będą z ciebie ludzie. – Podnosi do ust moją dłoń. – Teraz wystarczy włamać się do telefonów Sosnowskiego, czy jak mu tam i komendanta.
–I co?
–Oj na technologii to się nie za wiele znasz, co? Można do jednego i drugiego wysłać wiadomość z propozycją spotkania. Żaden z nich nie będzie miał pojęcia, że wysłał do drugiego smsa i będą mieć tylko sms przychodzący. Powiadomimy kolegów z głównej o terminie spotkania, a oni załatwią resztę.
–Bez dowodów? A jeśli to nie oni, jeśli to zbieg okoliczności?
–Chcesz ich wsadzić?
–Chcę to zrobić zgodnie z procedurami, pomyślałeś co będzie, jak się okaże, że to nie komendant?
–To co chcesz zrobić? – Piotr wpatruje się we mnie, a ja w myślach staram się poukładać wszystko, co wiem.
–A gdyby założyć komendantowi podsłuch w gabinecie?
–Zgodnie z procedurami – udając zastanowienie, przykłada palec do policzka. – No niech pomyślę, na to chyba potrzeba zgody.
–To chyba lepsze, niż aresztowanie go bez powodu.
–Dobra, ale poza gabinetem też musimy go sprawdzać.
–Dasz radę? – pytam z nadzieją w głosie.
–Jasne, ale jak mnie wywalą, to będziesz mnie karmić.
–Masz to. Chcesz coś zjeść? – Podnoszę się z kanapy, a Piotr nieśmiało kiwa głową.
Zostawiam go samego i wyjmuję z szafki bułki. Przypominam sobie ostatnie kanapki jakie zrobiłam Danielowi i ogarnia mnie przerażenie, co jeśli on się nie obudzi, co jeśli nie będzie już sobą albo jeśli nie będzie chciał mnie widzieć?
–Dlaczego dzwonił do wydziału narkotykowego? – pytam nagle i nawet nie oglądam się za siebie.
–Ma tam kolegę, pewnie liczył na pomoc.
–I co?
–Nic, zanim się dodzwonił, to wypadł z drogi.
–Co z samochodem, który w niego uderzył? – Stawiam przed Piotrem talerz.
–Kradziony, kradzież zgłoszona dwa dni temu, technicy przeszukali całość. Wychodzi na to, że był ukradziony do tego celu, bo nie było w nim żadnych oznak użytkowania.
–Myślisz, że Matka Latosza sama z siebie ukradła Figurskiej telefon, czy ktoś jej to zlecił, żeby ukryć dowód?
–Tego nie wie nikt.
–A jak to wszystko nieprawda, jak to nie oni?
–To będziemy szukać dalej.
Kiwam ze zrozumieniem głową i staram się wierzyć, że wszystko się ułoży. Teraz najważniejsze jest, żeby Daniel wyszedł z tego cało.
Podnoszę głowę z poduszki i spoglądam na stojący na szafce zegarek. Dni przestały mieć dla mnie nazwy. Teraz odliczam kolejne od wypadku Daniela, dziś mija szósty. Lekarze każą czekać i mówią, że jest lepiej. Nie znam się na tym, ale dla mnie na lepiej wcale nie wygląda. Resztkami sił wstaję i idę do łazienki. Z nadzieją spoglądam na bieliznę i wkurzam się, że wciąż jest czysta. Cztery dni po czasie, to niby nie tak wiele, ale do tej pory nie miałam nawet dobowej obsuwy. Na razie zwalam to na stres. Zanim się ubiorę, dostaję telefon, że Daniel się obudził i wybiegam z mieszkania.

Przerwa na kawę [Zakończona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz