Kirai wyjechało z całą swoją siła w stronę ratuszu sektora C. Ratusz wraz z całym miejscem wokół było zabezpieczony rzeką. Przy niej Kirai zatrzymało się i mieli przeskoczyć jakoś przepaść lecz po chwili rozpędzony na motorze Kira przeleciał nad rzeką i zleciał z pojazdu lądując na nogach.
Kira nie miał zamiaru się zatrzymywać i wszystkich pociągnął do walki, reszta członków Kirai przeskoczyła lub przyciągnęła się jakoś do budynków tuż przy rzece. Całe przygotowane wojsko rządowe GK rozdzieliło się po całym obszarze.
Heran - Rozdzielamy się, zabić jeśli to potrzebne! Przejąć ratusz! - Wydał bitewny rozkaz po czym wszyscy się rozdzielili na grupy.
Elizabeth została w bazie nadzorując wszystko związane z Neverno i Tiną.
Walka rozpoczęła się, ratusz stanął na głowie. Śnieg przestał sypać a na terenie najazdu szybko się stopił przy wybuchach. Nienawiść była główną bronią, Kirai na pewno posiadało jej więcej aczkolwiek GK (Gordon i Kalia(nazwa wojska)) miało sporą przewagę liczebną. Wszędzie było słychać krzyki, strzały, wybuchy a w powietrzu unosił się zapach krwi i gniewu. Rozpoczęła się rewolucja na skale całego Sektora, może i innych też. Po chwili walki Andre z Leonem trafili na jakiś plac na którym spotkali się z wielkim przeciwnikiem, 2 liderem sektora C!
OPIS POSTACI ROGERA HANKE
Roger Hanke, 2 lider GK sektora C. Ma ponad 2 metry wzrostu i jest mocno umięśniony. Również jak inni nosi czerwony mundur z czarnymi butami. Ma czarne nieułożone włosy i zarost na całym ciele.
Roger - Cała ta wasza grupa, zabiła mojego przyjaciela Judo! Zabije was dla niego. - Powiedział gniewnie niski głos.
Szare coraz ciemniejsze niebo wisiało nad głowami całego Kirai.Wielki mężczyzna ruszył na Andre i Leona, obydwoje odskoczyli od niego i trzymali się na dystans.
Roger - Będziecie uciekać? - Zapytał pewny siebie.
Roger pobiegł w stronę Andre i zaczął z nim walczyć. Andre jednak unikał jego ataków i biegał wokół niego. W pewnym momencie Andre odskoczył do Leona.
Leon - Każdy ma swoją piętę Achillesa. - Powiedział szukając wygranej z takim monstrum.
W tym samym momencie Andre naładował nienawiścią cienką nitkę którą oplatał Rogera. Nitka zmieniła się w grubą linę. Wkurzony Roger jednak szybko się z niej wyswobodził niszcząc ją na kawałki.
Andre - Jest silny nie powiem. - Dodał lekko zaskoczony.
Leon - Jestem w stanie wyczuć pole nienawiści wokół niego, broń palna czy noże tutaj nic nie zdziałają. - Powiedział analizując.Roger zaczął iść w stronę chłopaków, ci w jego. Gdy byli już wystarczająco blisko wystrzelili w jego stronę hexony i gdy był ogłuszony a dym zamknął mu oczy wyskoczyli w powietrze atakując z góry. Uderzyli go lecz ten jednym ruchem ręką odtrącił ich obu.
Roger znów zaczął iść w ich stronę.
Leon - Musimy go zmęczyć, nie będzie w stanie utrzymać tego pancerza cały czas. - Powiedział planując wyjście z walki.
Obydwoje zaczęli biegać wokół niego i atakować uważając też na to by samym nie zostać trafionym. Po chwili Roger wystrzelił wokół siebie nienawiść która odrzuciła od niego Andre i Leona w dwie różne strony. Roger skoczył za Andre uznając go za większe zagrożenie. Andre uniknął jego ataku wskakując na dach budynku obok.
Roger rzucił w jego stronę ciężką kula z nienawiści, budynek mocno oberwał a Andre ledwo uniknął ataku.
W tym samym czasie Leon wystrzelił hexon w tył jego głowy, Wielkolud zdenerwował się i pobiegł w stronę Leona, ten próbował unikać jego ataków lecz niefortunnie został złapany. Jeden silny cios i rzut o ziemię sprawił że Leon nie umiał wstać. Gdy Andre to zauważył, włączył tryb demona. Na czole Andre pojawił się x średniej wielkości który płonął nienawiścią. Z ogromną prędkością wyskoczył w stronę Rogera.
Andre który cały płonął nienawiścią z wielkimi pazurami i ostrymi zębami ruszył na Rogera i szybkim ruchem odciął mu rękę od połowy przedramienia i zrobił mocną ranę na klacie niszcząc jego mundur. Roger odskoczył na bezpieczną odległość. Zmęczony Andre wyłączył tryb demona.
Leon - Nie...przeginaj.. z tym... trybem.. - Powiedział obolały leżąc na ziemi.Andre podbiegł do Leona i starał się go zregerować własną nienawiścią ponieważ Roger prawdopodobnie połamał mu wszystkie żebra.
Leon - Zawsze chcesz... mnie ratować kiedy.. jest najgorszy na to moment.. - Mówił dalej.
Andre - Widzisz... Nikt nigdy nie był dla mnie tak ważny, zabije wszystkich którzy będą chcieli ci zrobić krzywdę. Ten zasrany dom dziecka przyniósł mi tylko straty ale potem spotkałem ciebie. Pierwsza osoba która nie spojrzała na mnie krzywo. - Powiedział przypominając sobie stare czasy przed poznaniem Leona.
Leon - Taa.. A ty byłeś pierwszą osobą której powiedziałem o sobie więcej niż imię.. Nikomu nie mogłem zaufać. Dziękuje ci. - Powiedział wciąż obolały.
Andre - Twoi rodzice, alkoholicy. Szczerze to zabił bym ich sam. Ale wóda zrobiła to za mnie. - Dodał wspominając o rodzicach Leona.
Przypomniało im się jak pierwszy raz się spotkali Andre właśnie ukradł jedzenie i wpadł na Leona. Ten miał szkołę i nie musiał kraść. Przygarnął do siebie Andre i od tamtego czasu mieszkali razem.
Roger postanowił wznowić walkę mimo ran, zaczął iść w ich stronę.
Leon - Idzie tutaj.. Zostaw mnie. - Powiedział stanowczo.
Andre - Nie zostawię cię. - Powiedział uparty.
Nagle zza budynków wyleciało kilku martwych żołnierzy GK, a tuż za nimi pojawił się Bard.
Bard - A tu jakaś grubsza ryba widzę. - Powiedział do Rogera.Roger - W końcu jakiś godny przeciwnik. - Powiedział po czym zmienił kurs w stronę Barda.
Leon - Panie Bardzie! On używa pancerza z nienawiści wokół całego ciała! - Krzyknął wciąż obolały.
Bard - Nie widzę problemu. - Powiedział pewny siebie.
Leon - Pańskie ataki nic nie zdziałają, by przebić pancerz musi pan skumulować nienawiści w małym obrębie np. tylko kostkach na dłoni! - Krzyknął ostatkiem sił.
Andre - Teraz na to wpadłeś? - Zapytał wciąż go regenerując.
Leon - Owszem.. - Powiedział cicho.
Bard - Dzięki Leon, ty to masz łeb. - Dodał prześmiewczo.