Rozdział 212

1.6K 65 9
                                    

Jednak to nie był koniec odwiedzin. Następna była Minerwa, która weszła do sali, jakby był to jej pokój.

- Miło, że zapukałaś. Tak, możesz wejść. Nie, nie jestem roznegliżowany. Tak, możesz
usiąść. Miło, że pytasz o pozwolenie.

- Zaczniesz w końcu zachowywać się, jak przystało na swój wiek?

- To nie ja prowadzam się z młodszym o pięćdziesiąt lat chłopakiem, co raczej nie
przystaje babci w wieku lat siedemdziesięciu, więc nie praw mi morałów o zachowywaniu się stosownie do swojego wieku.

Zarumieniła się i zgromiła go wzrokiem co, oczywiście, nie działało na niego od
momentu gdy na drugim roku w Hogwarcie odkrył, że ona ogranicza się jedynie do
ostrych spojrzeń. Czyli zero realnego zagrożenia. Przez ostatnie dwadzieścia lat
niewiele się zmieniła. Wyglądała na kobietę koło czterdziestki- biorąc pod uwagę, że
czarodzieje fizycznie starzeją się znacznie wolniej niż mugole (w innym przypadku Albus przypominałby chodzące zwłoki, a już na pewno nie byłby w stanie walczyć, o porannym wstawaniu z łóżka bez pomocy nie wspominając)- ciemne włosy, z nielicznymi nitkami siwizny wciąż zbierała w ciasny kok, a ostry nos i spojrzenie czyniły z niej surową kobietę. Surową, ale wciąż piękną. Miała klasyczny, wręcz posągowy, typ urody- nawet on to widział (a z zasady nie patrzył na kobiety, jak na coś więcej niż irytujące źródło zakłócania spokoju). W sumie niewiele znał pięknych kobiet. Siostry Black były ucieleśnieniem marzeń każdego chłopaka w czasach, gdy był jeszcze w szkole. Eteryczna Narcyza, ciepła Andromeda i naszpikowana seksapilem od czubka głowy do najmniejszego palca u stopy Bella. Samym spojrzeniem potrafiły doprowadzić copodatniejszych na żeńskie uroki do zrobienia tego, co chciały. No i Lily Evans. Typowa „dziewczyna z sąsiedztwa”, ale ładna. W sumie Molly i Ginny Weasley pod tym względem są do niej podobne. I tu jego lista pięknych kobiet się zamykała. Wolał nie zastanawiać się nad Hermioną, bo to doprowadziłoby go raczej do myśli pełnych sentymentalnych bzdur, które zdecydowanie nie pasowały do jego charakteru.

- Ja ci nie wypominam, że ty z kolei prowadzasz się z dziewczyną młodszą od ciebie o lat dwadzieścia.

- Chciałaś powiedzieć: „jeszcze dzisiaj ci tego nie wypomniałam”, bo za każdym razem, gdy tylko masz taką możliwość- robisz to.

- Czepiasz się szczegółów. Jak się dzisiaj czujesz?

- Wyśmienicie. Zaraz odtańczę kankana.

- Cóż, to świetnie. Zrób mi jednak przysługę i postaraj się jednak najpierw założyć
spodnie, nim zaczniesz tańczyć, dobrze? No, chyba, że chcesz odstawić przedstawienie specjalnie dla mnie.

- Przynajmniej oświeciłbym cię w pewnych sprawach.

- Dziękuję bardzo, ale lubię swój wzrok i chwilowy brak traumy. Poza tym - Charlie
odpowiednio mnie uświadomił.

Severus uśmiechnął się krzywo.

- Och, nie wątpię. Wciąż pamiętam, jak wyciągałem go z różnych kątów, gdzie gził się z dziewczynami. Oczywiście za każdym razem z inną.

- Przynajmniej jest doświadczony, nie to, co niektórzy- tu posłała mu wzrok wyraźnie
wskazujący na to, kogo zalicza do „niektórych”.

- Znam dwie Gryfonki, które nie narzekają.

- Dwie?! Ach… No, tak. Rosmerta. Czasami zapominam, że była w Gryffindorze. Co do
Hermiony- biedaczka, nie ma żadnego porównania, więc niewiadomo, czy faktycznie jesteś taki dobry.

- I lepiej, żeby nie miała- warknął, po czym sklął siebie w myślach widząc pełen
złośliwości uśmieszek, który wykwitł na jej twarzy.

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz