15

8.7K 208 296
                                    

— CHASE —


Głośne dobijanie się do drzwi wejściowych wyrwało mnie ze snu. Z natury byłem leniwy i nie wstawałem, żeby komuś otworzyć, gdy mógł zrobić to ktoś inny, ale widząc na telefonie godzinę trzecią nad ranem, zrobiłem wyjątek. Nie chciałem, żeby moja matka się obudziła i niepotrzebnie niepokoiła. Wystarczającym zmartwieniem była dla niej ciąża i nie potrzebowała dodatkowych. 

Wyszedłem więc z pokoju i pospiesznie zszedłem na dół, żeby otworzyć intruzowi. Intruz był dobrym określeniem na moją byłą.

― Czego chcesz? ― Nie siliłem się na miły ton.

Leighton nie odpowiedziała mi. W chwili, w której uchyliłem drzwi, widziałem przelotnie jej zapłakaną twarz, ale gdy zadałem pytanie, ona wybuchła donośnym szlochem i przytuliła się do mnie. Nie objąłem dziewczyny, ale też nie odsunąłem jej od siebie. Po prostu nie chciałem jej dotykać.

― Powinnaś już pójść ― westchnąłem.

Pokręciła gwałtownie głową i niemal siłą wepchała mnie w głąb pomieszczenia. Ledwo udało mi się zamknąć drzwi.

― Leighton...

― On mnie zdradził. ― Zaczęła drżeć.

― O czym ty mówisz? ― Coraz bardziej irytowałem się.

― Terrence... On... ― Znowu zapłakała. ― Nakryłam go z jakąś rudą suką. On się z nią nie pieprzył... Wyglądali tak, jakby się kochali. ― Kolejny dreszcz przeszedł po jej ciele. Po mojej klatce piersiowej spływały jej łzy, a ja żałowałem, że wciąż pozostawałem w samych bokserkach, do cholery. Nie chciałem, żeby widziała mnie w takim wydaniu. Ten widok był zarezerwowany dla kogoś innego. Kogoś, kto nie był Leighton. ― Powiedział, że tęskni za Marlenne i chce ją odzyskać... On mnie rzucił dla niej.

Nic z tego nie rozumiałem. To znaczy wszystko do mnie docierało, ale jednocześnie nie miało najmniejszego sensu. Marlenne nie wróciłaby do niego. Nie po tym, jak ją skrzywdził. Co do tego nie miałem najmniejszych wątpliwości.

― Czemu przyszłaś z tym do mnie? ― zapytałem zmieszany.

― Bo nie wiem co zrobić, a nas łączy...

― Nic nas nie łączy ― wszedłem jej w słowo. ― Cokolwiek było między nami to już przeszłość. Niepotrzebnie tutaj przychodziłaś.

― Nie zostawisz mnie przecież. Nie możesz tego zrobić.

― On już to zrobił. ― Usłyszałem głos Grety za plecami. Ciche stąpanie po schodach potwierdziło jej obecność. ― No popatrz, historia lubi się powtarzać, czyż nie? Karma zawsze dopada takie suki.

Leighton puściła mnie i zerknęła gniewnie na Gretę.

― Czy możesz stąd wyjść? ― warknęła. ― Prowadzimy rozmowę, jakbyś nie zauważyła.

― Nie ― prychnęła siostra. ― Ja akurat jestem u siebie, ale ty powinnaś się stąd zwijać. Nie życzę sobie twojej obecności w naszym domu.

― Chcę z nim porozmawiać ― brnęła dalej Leighton.

― A ja chcę, żebyś wyszła. ― Greta również nie odpuszczała. ― To trzeba mieć czelność, żeby przychodzić tutaj po tym, jak sama go zdradziłaś i oczekiwać, że co zrobi? Padnie ci do stóp i podziękuje za to, że przypomniałaś sobie o nim? Jakoś nie zawracałaś sobie nim głowy, gdy pieprzyłaś innego na boku.

― Ty nic nie rozumiesz. ― Leighton wczepiła palce we włosy i poszarpała mocno za nie. ― Ja mam dziecko... Nie mogę zostać sama a Chase byłby wspaniałym ojcem. Jest taki czuły i kochany.

A Mockery Of HatredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz