Błotnisty Ogon właśnie wracał ze zgromadzenia w towarzystwie innych kotów z klanu. To było jego szóste zgromadzenie; pierwsze odbyło się niedługo po jego mianowaniu na uczni, drugie gdy miał osiem księżycy, trzecie (i pierwsze na którym była też Wrzosowy Kwiat) gdy miał dziewięć księżycy. Czwarte miało z kolei miejsce, gdy kocur miał już dwanaście księżycy, a piąte było poprzednim przed tym, z którego teraz wracał. Wtedy miał piętnaście księżycy.
Szczurzy Ogon urodziła kociaki niecały księżyc temu; była ich dwójka. Kocurek miał na imię Szylkrecik, gdyż jego futro było ciemne, szylkretowe, a kotkę nazwano Płomyczka, ponieważ miała ciemnorude futro. Gdy kociaki otworzyły oczy bo połowie księżyca, okazało się, że Szylkrecik ma niebieskie, a jego siostra leszczynowe.
Tym razem poszedł na zgromadzenie jako jeden z dwunastu kotów, a właściwie z trzynastu, licząc przywódczynią. Poza nim poszli też Szary Pomruk, Wrzosowy Kwiat, Jeżynowy Kwiat, Bluszczowy Ogon, Lisia Pręga, Piaszczysty Nos i kilku innych.
Gdy weszli do obozu okazało się, że matka Wrzosowego Kwiatu rodzi. Kotka właściwie była pod koniec porodu. Jej partner, Piaszczysty Nos, od razu do niej podbiegł, a ich starszy miot wyglądał na przerażony tym, co się dzieje. Błotnisty Ogon uznał, że musi ich wspierać, szczególnie Wrzosowy Kwiat. Zależało mu na tym, by kotka dobrze się czuła.
- Wszystko będzie dobrze, Wrzos... - wymruczał czarno-brązowy wojownik. Tak bardzo się o nią martwił... Tak naprawdę tylko o nią, inne koty aż tak go nie obchodziły.
- Mam taką nadzieję... - wymruczała, była niepewna tego, co mówi. Tak przynajmniej uznał kocur, bo głos kotki ani trochę nie był spokojny. - A jak ona nie przeżyje porodu? - powiedziała wojowniczka. Niech ona nawet tak nie myśli, nie umiem patrzeć jak ona cierpi...
- Nic się nie stanie, na pewno... - powiedział, ale widział, że karmicielka jest w bardzo słabym stanie. Wyglądało na to, że rodzi z wielkim trudem. Jej partner był przy niej, ale ze strachu nie mógł nawet powiedzieć ani słowa.
Wrzosowy Kwiat była załamana i pełna obaw, ale mimo to kocur nie umiał się powstrzymać przed powiedzeniem tego, co zaraz powiedział.
- Jesteś piękna.
- D-dziękuję, ale to nie czas na takie słowa. - odpowiedziała kotka, ale widać było, że jest szczęśliwa, bo ktoś tak do niej powiedział. - Teraz moja matka rodzi.
Kocur był wściekły na siebie, że powiedział to akurat teraz. Gdyby wypowiedział te słowa nieco później, pewnie byłoby inaczej. Ale to nie moja wina, że ona jest taka piękna, nie tylko z wyglądu... Idealna...
I wtedy zrozumiał, że nawet gdyby miała na ciele wiele blizn, brakowałoby jej łapy czy coś podobnego, nadal uważałby ją za piękną. Bo on, Błotnisty Ogon, kochał Wrzosowy Kwiat.
***
- Jakie te małe kociaki są brzydkie! - tak właśnie Wierzbowy Połysk zareagowała na nowo narodzone młode. - Ale i tak są fajne. Cieszę się, że mam rodzeństwo. - dodała po chwili.
Bluszczowa Łapa nie był ani trochę zachwycony.
- Ja tam się nie cieszę. Wolałbym, abyśmy byli jedynymi dziećmi naszych rodziców. - mruknął.
Z kolei Jeżynowy Kwiat i Wrzosowy Kwiat były najbardziej entuzjastyczne w tej sprawie. Chciały mieć rodzeństwo i często o tym mówiły między innymi Błotnistemu Ogonowi.
Co do samych kociąt, to była ich trójka; dwa kocurki i kotka. Pierwszy kocurek był jasnobrązowy, przez co nazwano go Brzózkiem. Kolejna była piaskowa kotka, Różyczka. Ostatnim z kociąt był Borsuczek, czarny kocur z białą końcówką ogona. Największy był ten pierwszy, a najmniejsza kotka. Z kolei pierworodnym kociakiem był Borsuczek, później urodził się Brzózek, a na sam koniec Różyczka.
- Nie lubię ich.
To był Żmijowa Pręga; wyglądał na zdenerwowanego narodzinami kociąt. A jego słowa zdenerwowały Wierzbowy Połysk.
- Jak możesz? To tylko kociaki! - krzyknęła Wierzbowa.
- Tobie też się nie podobają, hipokrytko!
- Mi się nie podoba ich wygląd, ale jak dorosną, będą pewnie ładniejsze. - wyjaśniła wściekła kotka. - Tobie z kolei one nie pasują, bo tak!
- Bo tak?! Mam ważny powód!
- Nie wierzę ci!
Kotka bez słowa wyszła z obozu, a kocur udał się do legowiska wojowników. Błotnisty Ogon pobiegł za wojowniczką, uznał, że musi jej w jakiś sposób pomóc.
***
Zanim jednak wyszedł z obozu, był świadkiem kłótni dwójki wojowniczek: Pokrzywowego Wyskoku i Wiewiórczej Bryzy. Nie słyszał wszystkiego, jedynie fragment.
- Co masz za problem z tym, jak się zachowuje wobec ciebie?! - wysyczała Wiewiórcza Bryza.
- Jak możesz uważać na wszystko co mówisz, przez co nie możemy normalnie rozmawiać?!
Na te słowa druga wojowniczka już nie odpowiedziała.
699 słów