Rozdział 15

862 17 0
                                    

Abi

Strych w domu babci Danny'ego był pod wieloma względami dokładnie taki jak się tego spodziewałam, zagracony i brudny. Wyglądało na to, że pani Green zbierała tutaj skarby z całego swojego życia, pudła piętrzyły się w nierównych stosach do których bałam się podchodzić. Oczyma wyobraźni widziałam już jak umieram pogrzebana w starych ubraniach i sprzętach które leżały tu tak długo, że pewnie nie wiedziałabym jakie było ich pierwotne przeznaczenie.

- Wiesz może czy filiżanki których szukamy w ogóle istnieją? - zapytałam Danny'ego przeciskając się przez wąskie przejście pomiędzy sztuczną choinką, która lata świetności miała już za sobą, a czymś co przypominało komodę, ale wszystkie szuflady zostały z niej powyciągane i nie wiadomo co się z nimi stało.

- Podobno tak - odpowiedział z drugiego końca strychu. Z punktu w którym stałam, nie byłam w stanie go zobaczyć. - Mama mówiła, że używała ich jakieś dziesięć lat temu. Babcia dostała je od dziadka na trzydziestą rocznice ślubu, używamy ich tylko przy specjalnych okazjach.

- A wiesz jak wyglądają? Albo gdzie mogą być? Bo przeszukanie całego strychu w poszukiwaniu dwóch filiżanek może zająć nam całą wieczność.

- Skąd mam wiedzieć jak wyglądają. Ostatnim razem kiedy były wyjęte miałem jakieś trzy lata, filiżanki nie były wtedy w centrum mojego zainteresowania. Po prostu otwieraj kolejne pudełka, mama mówiła, że powinny być gdzieś na wierzchu, są zbyt delikatne, żeby coś na nich składać.

Zmarszczyłam nos przyglądając się wieku najbliższego kartonu, który stracił już nieco swój pierwotny kształt, zebrała się na nim też gruba warstwa kurzu. W pierwszym odruchu chciałam go zdmuchnąć, zdałam sobie jednak sprawę, że wtedy cały uniósłby się w powietrze, a wtedy już w ogóle nie byłoby czym oddychać, i tak było niemiłosiernie duszno.

- Ale ostrzegam, że jeśli w którymś pudle będą pająki zacznę krzyczeć.

- Daj spokój, pająk jest dużo mniejszy od ciebie, i zapewne boi się ciebie dużo bardziej niż ty jego. - Jego ton był wyraźnie kpiący. Nabijał się ze mnie, a ja nie mogłam sobie na to pozwolić.

- Szczury też są dużo mniejsze od ciebie, a jednak się ich boisz.

- Widziałaś szczura? - zapiszczał wysokim głosem, zupełnie do niego nie podobnym.

- Nie powiedziałam, że go widziałam.

- Nie rób sobie ze mnie jaj, szczury są wysoce niehigieniczne, i przenoszą choroby. Nie ufam niczemu co urządza sobie dom w śmieciach.

- A pająki mogą być jadowite.

Zawinęłam dłoń w koszulkę, i przy jej pomocy bardzo delikatnie podniosłam wieko pudła. Leżały w nim jakieś metalowe narzędzia. Na szczęście nie było tam żadnych pająków.

- Poza tym chyba powinnam ci przypomnieć, że sami jeszcze jakieś cztery, morze pięć lat temu bawiliśmy się w błocie.

Usłyszałam jak przesunął po podłodze coś ciężkiego.

- Błoto, to nie to samo co śmieci.

Przewróciłam oczami. Od pewnego czasu robił wszystko żeby nie wyjść na mięczaka, zresztą wszyscy chłopcy w naszej klasie prześcigali się w tym, który z nich jest twardszy, urządzali bezsensowne konkursy, które miały udowodnić, że nie są już dziećmi. Danny nie kazał mi przez to nikomu mówić o tym, że płakał kiedy dwa miesiące temu złamał sobie rękę przewracając się na rowerze. Nie rozumiałam dlaczego to było tak ważne. To normalne, że ktoś płacze kiedy coś go boli. Ja nigdy nie uważałam Danny'ego za mięczaka, nie musiał mi niczego udowadniać, znałam go i wiedziałam, że jest odważny. Nie chciałam jednak wtrącać się w jego relacje z kolegami. Mama mówiła, że u chłopców to normalne że są trochę dziwni, podobno wszystko robią na odwrót.

She'll be the one (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz