➣⦅introduction⦆➢

396 18 111
                                    

「pov. Dream 」

Mijałem się z przypadkowymi ludźmi w drodze do miejsca wyznaczonego przez mojego znajomego, George'a.

Nie znam się z nim dobrze.

(nie licząc internetu)

Jednak myślę że mogę mu zaufać.

Jesteśmy przyjaciółmi przez internet.

Szczerze mówiąc to chciałbym być znowu jego przyjacielem w prawdziwym życiu.

Jak to jest możliwe?

Tego nie wiem.

Tak się w ogóle da?

Ciekawe czy życie tych ludzi których mijam jest tak skurwione jak moje.

Oh.

To może zacznę od początku.

Jestem Clay i to chyba każdy tutaj wie.

Miesiąc temu wyszedłem ze szpitala psychiatrycznego po mojej nieudanej i pojebanej próbie samobójczej.

Płytko co nie?

Ale ja nie mam depresji.

Jestem w większości szczęśliwym człowiekiem, nie odczuwam często żadnych negatywnych emocji.

Po prostu nie chce mi się już tego ciągnąć.

Nie płaczę przez to jak bardzo mam popierdolone życie.

Po prostu żyje.

Z cichą nadzieją, że kiedyś po prostu się nie obudzę.

Ludzie którzy nie chcą żyć powinni mieć takie prawo, nie rozumiem sensu szpitali psychiatrycznych.

Dwa powody dlaczego chcę przenieść się do tyłu w czasie:

Pierwszy.

Gdy miałem 16 lat obiecałem mojemu prześladowcy że wrócę w przyszłości i mu odpierdole łeb.

Oraz drugi.

Nigdy nie wyznałem miłości chłopakowi którego kocham.

Lub kochałem?

Teraz to ja już nie wiem.

Po prostu sądzę, że gdybym to zrobił w młodości.

Moje życie teraz miałoby więcej kolorów.

Na marginesie ten ziomek zaczął chodzić z inną typiarą w dniu gdy byłem gotowy mu to wyznać.

Tamtego dnia schlałem się winem rodziców tak bardzo, że wylądowałem w szpitalu.

Albo to nie było wino?

Śmieszna sytuacja.

Tak.

Ubolewam nad przeszłością.

Nad niespełnioną obietnicą.

Oraz niespełnioną miłością.

Wtedy to mogło potoczyć się inaczej no ale nie.

Musiałem zjebać.

Kiedyś się dowiecie co takiego się odjebało, że w tym momencie idę..

A właśnie.

To wszystko doprowadziło mnie tu.

Do Los Angeles.

Trochę długa podróż nie powiem że nie.

W końcu jestem z Orlando.

Idę w stronę jakiegoś budynku technologii nowoczesnej.

Tak, zostałem testerem tylko po to żeby spełnić obietnicę i pocałować jakiegoś typa.

Paranoja.

A zapomniałbym wspomnieć że obok mnie szedł George ten z którym przyjaźnię się przez internet.

Pokręcone.

Ani razu nie zamieniliśmy słowa od początku naszej terazniejszej odnowy znajomości.

(W przeszłości byliśmy przyjaciółmi.)

Może to czas żeby się z nim znów zakumplować?

W sensie ja i George udawaliśmy kiedyś w szkole parę.

Żeby było o nas głośno.

Potem popsuł się nam kontakt.

Co było minęło.

Spojrzałem na bruneta.

Gapił się cały czas w podłogę jakby o czymś myślał.

Chciałem zagadać jednak się bałem.

Jebana fobia społeczna.

Lepiej mi się z nim pisze.

Ale nie umiem z nim gadać.

Pisać możemy całą noc.

Dosłownie o niczym.

Ale gdyby zagadał do mnie.

Nie wiedziałbym co mówić.

Przyzwyczaiłem się bo tak było w psychiatryku.

Przez mój cały pobyt tam pisaliśmy.

George kontrolował mój stan, był przy mnie gdy nie mogłem zasnąć.

Teraz też to robi.

Kocham go.

Oczywiście jak przyjaciela.

Jeśli w ogóle dobrze to pojęcie rozumiem.

Nawet nie pamiętam dobrze jego głosu co najśmieszniejsze.

Mimo że dziennie mówi do mnie około 5 razy.

Dużo jak na nas.

Otworzyłem drzwi budynku i wszedłem a George za mną.

Miałem gdzieś że mogę utknąć w przeszłości.

Nie interesowało mnie to.

Jednak trochę się jednak bałem.

Bałem się że mogę stracić George'a.

Boże jaki ja jestem pusty.

_______________________________________

541 słów

zapowiada się świetnie wg mnie

niektóre wypowiedzi Claya z tego ff są moim sposobem rozumowania więc ten

🥸🥸🥸

co do okladki smieszne bo ai mi ją wygenerowało a pasujeXFDD

tak też tam widzę amogusa

✔️ admirer from past  // dnf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz