Rozdział 34. Kłamstwo.

321 17 1
                                    

Nie wiem ile tak siedziałam z jego głową na moich kolanach.

Nie wiem ile czasu minęło ale nadal miałam nadzieję, że otworzy oczy i uśmiechnie się w ten swój wyjątkowy sposób.

- Viv.. - usłyszałam i lekko dźwignęłam głowę. Obok mnie klęczał Diego ze łzami w oczach. Spojrzał na mnie i Klausa, a następnie podszedł do Stana, złapał go za koszulkę i zapytał co się stało. Gdy chłopiec wyjaśnił jak doszło do wypadku, Diego przytulił go, uspokoił, a następnie ponownie wrócił do mnie. - Musimy zabrać ciało.

Pokiwałam głową ale cholernie ciężko było mi go puścić.

W końcu Diego wyswobodził Klausa z moich ramion, zawinął w dywan, na którym leżał i przerzucił przez ramię. Szłam za nimi do windy jak cień. Weszliśmy do środka i wcisnęliśmy odpowiedni guzik, gdy nagle dywan zaczął się ruszać, a oczy mojego przyjaciela ponownie się otworzyły.

- Mówiliście, że nie żyje! - zaczął krzyczeć Stan.

- Bo nie żył. - powiedzieliśmy wspólnie z Diego.

- Nie drzyjcie japy.. mam kaca rezurekcyjnego. - westchnął Klaus i wyswobodził się z dywanu.

- Wystraszyłeś mnie! - przyciągnęłam mężczyznę do siebie. - Myślałam, że nie żyjesz.

- Tak, ja też. - jęknął i odsunął się wskazując przy okazji na swoją ranę, która zaczęła się zamykać. - Kto by pomyślał, że to moja specjalność.

Dźwięk otwieranych drzwi windy wyrwały nas z chwili. Moim oczom ukazała się cała rodzina Hargreeves oraz osoba, której nie chciałam widzieć.

Lila.

- Co nas ominęło? - zapytał Diego gdy już dołączyliśmy do reszty.

- Wszechświat się kończy i umrzemy. - odparła Lila.

Ponownie tego dnia poczułam jak coś przechodzi przeze mnie, a większość ludzi wokół nas po prostu zniknęła.

- Powiedzcie, że to nie przez mój stan trzeźwości tylko oni naprawdę zniknęli. - rzuciłam popijając whisky z butelki.

- Yup, to była Kugelfala. Jest coraz gorzej. Mamy jakieś 4-5 dni. - powiedział Pięć. - Potem wszystko zniknie.

Słuchałam jak zaczęli rozmawiać o Harlanie. O tym jak Jaskółki zarządzały oddania go w zamian za walizkę, której tak naprawdę nie mieli, bo wcześniej ukradła ją Lila oraz o tym, że Kugelblitz, niszczycielska siła, znajdowała się w piwnicy w Akademii Sparrow.

Czułam się jednak jak widz, siedzący po drugiej stronie ekranu.

Dlatego wyszłam w trakcie rozmowy.

Ponownie wjechałam na piętro i weszłam do pokoju, w którym jeszcze chwilę temu leżał Klaus.

- Wszystko w porządku? - odwróciłam się, a za mną zobaczyłam Diego.

- Nic nie jest w porządku. - wzruszyłam ramionami. - Czuję się pusta, niekompletna i nie wiem czy to jest spowodowane brakiem Asha, czy może faktem, że „ja" z tego świata nie żyje.

- Co? Nie żyje? - podszedł do mnie i położył mi dłonie na ramionach.

- Nie miał kto mnie uratować. Widziałam rodziców i swój nagrobek. Dziwne uczucie.

- Nie powinnaś być tam sama. Dlaczego nic nie powiedziałaś? W ogóle gdzie byłaś przez te 3 dni?

- Wlewałam w siebie alkohol żeby przestać czuć to wszystko. - przymknęłam oczy czując jak napływają do nich łzy.

- Viv, przecież jestem tutaj. - przytulił mnie do siebie, a ja byłam wdzięczna, że przez ten krótki moment mogłam poczuć się bezpieczna.

Położyliśmy się na łóżku, a ja próbowałam zasnąć wsłuchując się w bicie jego serca i niezwykle spokojny oddech.

Ale mimo zmęczenia sen nie nadchodził.

W mojej głowie burzyło się od myśli. Dzisiejsza sytuacja z Klausem jedynie utwierdziła mnie w przekonaniu jak bardzo słaba jestem. Osiągnęłam swój limit.

I nagle dostałam objawienia. Wydarzenia od pierwszego końca świata przelatywały mi przed oczami.

Wiadomość moich rodziców odbijająca się echem w mojej głowie napędziła moje trybiki.

To ty jesteś kluczem Vivianne.

Ty jesteś kluczem.

- Kocham cię, Diego. Wybacz mi i proszę, bądź szczęśliwy. - szepnęłam całując jego policzek.

Mężczyzna poruszył się lekko ale na szczęście się nie obudził.

Ubrałam bluzę i pod osłoną nocy opuściłam hotel z zamiarem powstrzymania końca świata.

Raz na zawsze.

——
Enjoy!

V.

Flawless || Diego HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz