rozdział 26

34 1 0
                                    

Odrazu pokierowałam się w stronę mężczyzny, wiedziałam że dzięki niemu dostanę się do miejsca gdzie chce być. Facet zniknął mi z mojego pola widzenia wchodząc w jedną uliczkę, szybko tam podbiegłam żeby go dogonić jednak kiedy już byłam w uliczce jego osoba się po prostu rozpłynęła.. nie wiedziałam gdzie i jak.

Byłam zmęczona, wściekła, obolała, załamana.. marzyłam żeby to co się stało nigdy nie miało miejsca, błagałam żeby to się nie wydarzyło. byłam wkurwiona że nie zdążyłam dogonić jedynej pomocy. Rzuciłam moim kufrem z całej siły i go kopałam, huk wypełnił całą przestrzeń w uliczce a ja po prostu usiadłam na nim i schowałam twarz w kolana. Zaczęłam myśleć jak się tam dostać aż nagle moje myśli wrócili do tego co udało mi się dokonać, zabiłam go. Z jednej strony zaczęło do mnie dochodzić ile problemów będę z tego miała, zamkną mnie w Azkabanie, na zawsze. Ale z drugiej, nie skrzywdzi już mnie, nie skrzywdzi żadnej innej czarownicy— Ashley?..— usłyszałam jak ktoś mówi moje imię, odrazu unikałam głowę i zobaczyłam Draco który zdziwiony stał nad mną i patrzył swoimi srebrnymi oczemi. — co ty tu robisz? I co ci się stało?— na jego słowa i widok wiedziałam że uda mi się dostać do domu jednak kiedy przypomnę sobie tę noc gdzie powiedział tyle okropnych rzeczy traciłam nadzieję że mi pomoże.
— muszę wrócić do domu, do Malfoy Manor, muszę.— mówiłam śmiertelnie poważnie, niemal jak psychopatka, zapewne też tak wyglądałam. Miałam rozmazany makijaż i spuchnięta twarz od płaczu, zdarty głos od próby krzyków, w potarganych włosach, rozdartej sukni, rozciętymi ustami i lekko zgięta z powodu bólu.
— to idź, co ja mam do tego— jak zwykle, cały Malfoy. Chłopak tylko parskną i zaczął odchodzić, w ostatniej chwili chwyciłam go za rękę na co się gwałtownie obrócił i chwycił moją szyję przywierając mnie do ściany. Automatycznie poczułam jak przenoszę się do mnie do pokoju a zamiast Draco widzę Huntera. Zaczęłam się wyrywać i próbowałam krzyczeć.
— proszę nie.. puść mnie proszę.. proszę, proszę, proszę, proszę..— zaczynałam błagać go o to by mnie puścił. Chciałam pomocy ale nie wiem jak to zrobić w przypadku Dracona. Kiedy wpadłam w szał poczułam jak jego dłoń mnie puszcza a ja po prostu plecami zjechałam w dół po ścianie. Usiadłam na brudnym chodniku. Łzy same mi spływały po policzkach po prostu to przypomniało mi to.
—Ashley.. wszystko okej? Ja nie chciałem— Draco definitywnie się wystraszył moim zachowaniem, ja wtedy zrozumiałam że to nie był Hunter tylko Draco, nie rozumiałam co się właśnie stało i to mnie przeraziło. — chodź, wrócimy do domu..

†††

Siedziałam właśnie u mnie w pokoju w Malfoy Manor. Dostałam się tu dzięki Draco i jego rodzicą, byli szczęśliwi że jestem cała i zdrowa.. nie do końca jednak nie chce o tym mówić komukolwiek. Są przekonani że mój wygląd taki jest ze względu iż ja jestem dziewczyna a Hunter jako facet próbował się bronić. Pochwaliłam się tym co dokonałam, byli ze mnie dumni, powiedziałam też o moich obawach co do Azkabanu i zapewnili mnie że nie mam czym się martwić. Draco nie odezwał się do mnie ani słowem i szczerze, to nawet lepiej bo nie chce z nikim rozmawiać, jednak kolejna rzecz która mnie zastanowiła to fakt co on tu robił a nie w szkole? Jednak nie chciałam się w to zagłębiać, to nie moja sprawa. Byłam zbyt zmęczona, obolała, załamana.. siedziałam skulona w głębi mojego łóżka, nie byłam się jeszcze umyć ani przebrać, jest to dla mnie za ciężkie. Boję się że jak wstanę to jakimś cudem on wejdzie i to się powtórzy. Boję się że nie trafiłam w niego zaklęciem.

†††

Jest 2 Marca, wiosna już objawia się na pięknych łąkach wokół Hogwartu gdzie zakwitały dzikie i polne kwiaty. Wszędzie unosiły się zapachy pylących roślin i pierwsze promienie ciepłego słońca dotykają najciemniejszych zakamarków zamku. Nawet nasza zimna piwnica zrobiła się ciepła, jednak jedna z nielicznych zimnych rzeczy jakie się tu znajdują to moje myśli, dalej nie mogę się pozbierać po tym co zrobił mi Hunter. Dzięki Bogu nie jestem w ciąży bo dostałam okres i wszystko jest okej... Jednak co mi po tym jak tak i tak co noc mi się to sni, tak naprawdę to prawie nie sypiam bo się boje, mój najdłuższy sen od tamtego wieczoru trwał zaledwie trzy godziny. Nie wiem jak ja funkcjonuje jednak czuję ze mnie to niszczy, prawie nic nie jem, moja waga mocno spadla, mam ogromne wory pod oczami i jestem bardziej blada niż zwykle, włosy zaczęły mi wypadać niemal garściami, a moje oceny w nauce się definitywnie pogorszyły, tak naprawdę lecę ledwo na dwójkach bo najmniejsze rzeczy mi to przypominają. Białe chustki, dany zapach a nawet faktura danego materiału.. przeraża mnie to. Kilkukrotnie miałam moje ataki paniki i szukałam tych tabletek by się móc uspokoić jednak nie mogę ich znaleźć, skończyłam je w malfoy manor, kiedy miałam ataki po tym incydencie. A niestety, jeżeli nie uspokoję się tak to tylko w inny sposób.. moje dormitorium wygląda jak pobojowisko bo w szale zaczynałam ich szukać rozwalając wszystko bądź moje kostki o posadzkę czy kamienne mury. Przez niego nie mogę normalnie funkcjonować, chciałam bardzo z kimś pogadać ale nie miałam z kim. Zabini, Pansy, Lucas nie odzywają się dalej, kilka razy widziałam jak na zmianę albo Pansy albo Zabini starają się zagadać jednak zaraz drugie im to uniemożliwia. Jest jeszcze Daniel jednak uważam że nie jest on odpowiednią osobą by o tym wiedział, a że ma zdolność do czytania w myślach unikam go jak ogień wody w dodatku widzę że kręci z jakąś dziewczyna więc tak naprawdę to stara się podejść jak akurat rzucę mu się w oczy. A Draco? Nie odzywa się do mnie, dalej. To może i lepiej ale eh.. siedzę ciągle sama, nawet Pansy już do pokoju nie przychodzi, są tu jeszcze jakieś jej rzeczy ale nie przychodzi bo nie chce.

Don't Blame Me..|| 𝐃.𝐌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz