Rozdział 12. Mavra

118 7 0
                                    

Kiedy się obudziłam, postanowiłam przejść się po zamku. Wzięłam Lucasa i razem ruszyliśmy przez korytarze. Teraz mogłam wszystkiemu lepiej się przyjrzeć. Ominęłam wzrokiem obraz Wyspy Bieli i przyglądałam się następnym. Posprawdzałam niektóre pomieszczenia, podkradłam kilka ciekawych drobiazgów.

W końcu jakiś strażnik nas zauważył i po daniu mi nowych ubrań, pozwolił się wykąpać.

Było ciężko.

Lucas został w pokoju, ja przeszłam przez białe drzwi do przestronnej, jasnej łazienki. Brzegi wanny były zdobione złotem. Nalałam sobie ciepłej wody i czekając, rozmyślałam o naszym zadaniu.

Nie powinno być aż tak trudno. Najgorsze mogły okazać się podróże statkiem, ale samo zwinięcie Puszcznika? Jeśli ten przeklęty Obrońca niczego nie schrzani, wszystko powinno pójść dobrze.

Dreszcze przeszedł mnie na myśl o tym, że musimy popłynąć statkiem na Wyspę Mgły. Nie chciałam się na razie tym zadręczać, ale sama wizja nie dawała mi spokojnie oddychać.

Dodatkowo ciekawie będzie tam wrócić. Na tych ziemiach spędziłam połowę mojego życia i szczerze wątpiłam, bym kiedykolwiek miała się tam ponownie udać. A jednak, jak się okazało, życie zaplanowało trochę inny scenariusz. Wystarczyło tylko nie wpaść na tych, na których bardzo nie chciałam.

Woda wypełniła już połowę wanny, więc zakręciłam kurek i powoli do niej weszłam. Nienawidziłam tego uczucia. Mokra ciecz otaczała moje ciało, kiedy zanurzałam głowę, wlewała się do uszu, ogłuszając mnie. Za każdym razem wszystko powracało dokładnie tak samo wyraźne. Strach, przerażenie, uczucie zimnej, palącej wody w płucach. I bezradność. Opanowujące mnie, niepozwalające jasno myśleć uczucie, że nic już nie mogę zrobić, jak tylko zatapiać się coraz głębiej w dół.

Przymknęłam oczy tak mocno, że zaczęły pokazywać mi się jasne plamki i wbiłam mocno paznokcie w wewnętrzną stronę dłoni.

Odetchnęłam głęboko, próbując skupić myśli na czymkolwiek innym. Trzydzieści milionów. Właśnie. Moje trzydzieści milionów, które dostanę. To trochę odciągnęło mnie od tego uczucia.

Otworzyłam oczy i wylałam na rękę trochę płynu. Wyszorowałam się szybko i wyskoczyłam z wanny. Wytarłam ciało do sucha ręcznikiem i założyłam nowe ubranie. Przeszukałam białe szafki i znalazłam w nich złotą szczotkę. Przysiadłam na parapecie i oświetlana przez słońce zaczęłam przeczesywać włosy i wyglądać za okno. Widok przedstawiał czarną ścianę budynku, porastającą bluszczem i kawałek ogrodu. Mogłabym tu zamieszkać. Trochę zeszłoby mi nauczenie się na pamięć wszystkich przejść, ale wizja mieszkania tu była kusząca. Choć nierealna. No, ale gdyby mieć cały ten pałac tylko dla siebie i nikogo innego. Przynajmniej pięć pokoi przeznaczyłbym na trofea z polowań i przy każdym balu, jaki bym wyprawiła, mogłabym chwalić się gościom. Codziennie wylegiwałabym się do późna w ogromnym łożu i zatrudniła najlepszych kucharzy, by przygotowywali mi wykwintne dania. Służba wykonywałaby za mnie trudne i męczące obowiązki, a mi zostałyby tylko przyjemne rzeczy. Biblioteka uginałaby się od książek, życia by mi nie starczyło, by przeczytać je wszystkie.

Skończyłam czesać włosy i związałam je w wysoko na głowie.

Strażnik, który chyba cały czas czekał na mnie przed wejściem do pokoju, zaprowadził mnie do ogromnej sali jadalnej. Zeszłyby na nią trzy moje domy.

Król Orion już tam siedział, na oczywiście wyróżnionym krześle, ruchem ręki zaprosił mnie, bym usiadła.

Obrzuciłam spojrzeniem całe jedzenie na stole i bez jego specjalnego zaproszenia zaczęłam nakładać sobie potrawy na talerz. Skoro już tam byłam, mogłam równie dobrze wykorzystać całą sytuację, jak najlepiej dla siebie.

Odcienie czerniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz