Rozdział 247

1.2K 52 5
                                    

Ginny siedziała na łóżku i tępym wzrokiem wpatrywała się w swoją różdżkę. Hermiona
siedziała obok niej i próbowała wyciągnąć z niej choć słowo.

– Ginny… Nie świruj. Powiedz mi coś. Och, nie bądź niepoważna! – Gdy usłyszała kroki
podniosła głowę. – Draco, to…

Głos uwiązł jej w gardle, gdy zobaczyła Seva i cofnęła się nieco, by dać mu dostęp do
przyjaciółki i go nie dotknąć. Hal zauważył, że niegdyś idealna skóra na twarzy
Hermiony miała teraz zgrubienia po jednej stronie i wyglądała, jak pofałdowana. Do tego miała dziwne czarne kropki.

– Co ci się stało?

– Wypadek – mruknęła, a on zauważył, że Sev zesztywniał tak bardzo, że dziwnym
było, że w ogóle mógł się poruszać. – Co z Ginny, profesorze Snape?

Wszyscy zauważyli zarówno chłód w jej tonie, jak i formalny tytuł. Sev odpłacił się jej
tym samym.

– A skąd mam wiedzieć, panno Granger? Jeszcze nie zdążyłem nic zrobić. Magica
Revelio.

Z jego różdżki wypłynął leniwy, wielokolorowy płomyczek i wszedł przez ucho dziewczyny, po czym wyszedł drugim uchem i wrócił do różdżki Seva. Pokręcił głową.

– Przykro mi, panno Weasley. Voldemort pozbawił panią magii. Może się pani uważać
za charłaka.

Hal miał wrażenie, że oberwał prosto w żołądek. Bez magii? Ginewra? Dziewczyna
zaczęła płakać, a Draco próbował ją pocieszyć, ale odepchnęła go.

– IDŹCIE SOBIE!!! IDŹCIE!!!
Sev parsknął pogardliwie.

– Daj spokój, Weasley. Wiedziałaś, że Voldemort będzie chciał cię do czegoś. Trzeba było siedzieć na tyłku w bezpiecznym miejscu. Sama się na to skazałaś swoją głupią brawurą.

– Sev!

Hal był wzburzony – jak on mógł tak powiedzieć?! Cóż, to był Sev – oczywiście, że mógł, ale to i tak było… Jednak to Hermiona zareagowała najgwałtowniej. Obróciła Seva do siebie i przyłożyła mu z pięści w twarz, aż mu głowa na bok odskoczyła.

– TY DUPKU…!!!

Więcej nie zdążyła powiedzieć, bo Mistrz Eliksirów obrócił ją, przycisnął twarzą do
ściany, wykręcił rękę i zatkał drugą dłonią usta. Hal był przerażony. Co ten kretyn
wyprawia?! Oczy Hermiony zrobiły się wielkie jak galeony i pojawiły się w nich łzy. Ginny i Draco zapomnieli o własnej tragedii i wpatrywali się w szoku w scenę, któr a rozgrywała się przed nimi.

– Nie będziesz mnie bić, rozumiemy się, Granger?! – Takiego tonu Hal nie słyszał u
niego od czasu, gdy jego przyjaciel był aktywnym Śmierciożercą. Nawet on zaczął się bać. Taki Sev był nieprzewidywalny. – Bez względu na to, co między nami było. A teraz, sądzę, że powinniśmy porozmawiać, jak rozsądni, dorośli ludzie. – Powiedziała coś, ale przez jego dłoń nikt nie mógł zrozumieć słów. Próbowała się wyrwać, ale on tylko zwiększył uścisk i w jej oczach pojawił się ból. Hal nie mógł tego wytrzymać.

- Sev! Opanuj się! Robisz jej krzywdę!!!

- Nie wtrącaj się, Hal! – Spojrzenie, jakie mu rzucił, było zdolne zabić na miejscu i Hal
nie zdziwił się, że się cofnął. Nie podobał mu się ten przerażający Sev. – Pójdziesz za
mną, Granger. Z własnej woli, albo cię do tego zmuszę. Rozumiemy się?

Puścił ją i wskazał dłonią kierunek, w którym miała iść. Otarła oczy i pocierając
nadgarstek, ruszyła przed siebie – z głową wysoko uniesioną, jakby wcale nie była do
tego zmuszona. Mistrz Eliksirów ruszył za nią, jego szaty powiewały i tak emanował
furią, że wszyscy odruchowo ustępowali mu drogi. I dobrze. Strach pomyśleć co by
zrobił, gdyby ktoś próbował ich zatrzymać. Gdy zniknęli im z oczu – schodząc do lochów

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz