część VIII: bez...

193 14 0
                                    

Charles' POV

Wracałem do domu tak szybko, jak tylko mogłem, mając nadzieję, że wszystko jeszcze jakoś się wyjaśni. Jeżeli ja tego nie dokonam to przecież drużyna nie pozwoli, by cały Internet uwziął się na ich kierowcę, prawda?

Oh Charlotte tak bardzo marzyłem byś jeszcze nie przeczytała artykułów z poprzedniej nocy i jeszcze o tej godzinie smacznie wypoczywała w łóżku. Potrzebowałem ciebie jak nigdy wcześniej i nie mogłem wybaczyć sobie tego, co się stało. Mogłem nie pić, olać te wszystkie dziewczyny i zaciągnąć Pierre'a na bilard zamiast wpakować się w takie gówno. Dlaczego takie psychofanki jeszcze istnieją?

Siedząc w samolocie spojrzałem na podbite oko mojego przyjaciela i czułem się cholernie winny całej sytuacji. To wszystko mogło się nie wydarzyć.

Charlotte's POV

"Pierre Gasly uderzył ciężarną. Czy sprawa trafi do sądu?"

"Charles Leclerc nie taki niewinny jak się wydaje? Monakijczyk zignorował swoją ciężarną partnerkę."

"Leclerc i jego zepsuty weekend"

Tytuły raz po raz przytłaczały mnie i sprawiały, że uczuciem tęsknoty powoli zastępowało uczucie bezsilności. Ciężarna? O co tu chodziło? Byłam przygotowana na zdradę, na wszystko, ale nie to. Charles nie wiedział jak bardzo chciałabym mieć z nim dzieci... Nie wiedział ile razy o tym ostatnio myślałam, a dobrze wiedziałam, że choroba mi na to nie pozwoli, a nawet jeśli to dziecko będzie obciążone genetycznie i będzie wychowywać się bez matki. Nie rozumiałam nic z medialnego bełkotu, Gasly uderzający kobietę? I to ciężarną? Nie było na to szans, chociaż nie mieliśmy dobrego kontaktu to mogłabym dać uciąć sobie rękę, że tego nie zrobił. A później zobaczyłam filmik... Rzeczywiście nieznana mi młoda blondynka w zaawansowanej ciąży zaczęła obwiniać Charlesa, że nie zajmuje się nią i SWOIM dzieckiem. Chłopak próbował tłumaczyć się i uznał, że dziewczyna się pomyliła, ale ta dalej szła w zaparte. Był pijany i było to widać, zresztą wszyscy byli tam pijani. Nagle do akcji wkroczył wkurzony Gasly, który popchnął blondyneczkę na ścianę i kazał jej się łaskawie odpierdolić. Co jeśli dziecko było Charlesa? Co jeśli to wszystko była prawda?  Łzy powoli napływały mi do oczu, bo wiedziałam już, że nigdy nie byłam dla niego w pełni wystarczająca.
A teraz? Teraz będzie jeszcze gorzej, z dnia na dzień będę jeszcze gorsza i jeszcze mniej kompatybilna z moim ukochanym, z moim słońcem.

"Carlos?!" Napisałam płacząc już rzewnymi łzami.
"Czekaj na nas i bądź spokojna, to tylko psychofanka"  tak bardzo miałam nadzieję, że ma rację, ale osoba, na którą czekałam aż wyjaśni sytuację była jeszcze dwa tysiące kilometrów stąd.

Charles'POV

Wysiadając z samochodu biegłem ile sił miałem do naszego mieszkania, miałem wielką nadzieję, że spała, albo chociaż nie cierpiała... Każdy stopień schodów pokonywałem coraz szybciej aż w końcu znalazłem się przed drzwiami. Starając się wejść cicho, by jej nie obudzić, ale moje nadzieję były marne, bo gdy tylko przekroczyłem próg drzwi usłyszałem cichy szloch. Serce pękało mi na milion kawałków, bo ja byłem przyczyną jej smutku. Zdejmując buty i płaszcz ze łzami w oczach podszedłem do niej. Leżała skulona na łóżku, z daleka było widać jej gęsią skórkę i bladą, trupią twarz...
W ciszy położyłem się obok niej i tak mocno, jak umiałem przycisnąłem ją do siebie, nakrywając nas jednocześnie kołdrą. Niestety, zaczęła płakać jeszcze bardziej.
-Była w ciąży i pijana to mówi samo za siebie- zacząłem przyglaskiwać jej włosy, ale ona dalej płakała.
-Próbowała wyłudzić ode mnie pieniądze, powinni ją zamknąć w psychiatryku...- naprawdę, takie osoby nie powinny mieć prawa bytu.
Nagle Charlotte zrobiła niespodziewany zwrot i zatopiła się w moich ramionach, biło od niej przerażające zimno.
-Wierzysz mi?- zapytałem
-Będziecie mieli przez to problemy?
-Pierre będzie miał większe, pewnie będzie próbowała wyciągnąć od niego odszkodowanie jak tylko... Jeśli wytrzeźwieje
-Nie wyrzucą cię z Ferrari?
-Nie, wszyscy są po mojej stronie. Nie masz się czym martwić
-Nie dlatego było mi przykro, ja po prostu...kiedy ta kobieta...ja...- gubiła się w swoich własnych słowach, a ja sam poczułem się zagubiony, nie do końca rozumiałem o co jej chodzi, dlatego tylko słuchałem. Podobno słuchanie było najlepszym lekarstwem.
-Ja też chciałabym...ja...
Serce stanęło mi na chwilę.
-Chciałabyś mieć ze mną dzieci?
Nie odpowiedziałam, ale ja już znałem odpowiedź. Poprawiłem się nieco na łóżku i przysuwając ją bliżej mnie zacząłem mówić -byłabyś najwspanialszą mamą na świecie, a ja byłbym zapewne beznadziejnym ojcem... Naprawdę, nie patrz tak na mnie, nie potrafiłbym nawet zmienić pieluchy, a co więcej nakarmić dziecka...
-Charles
-Co?
-Byłbyś ojcem, o jakim większość dzieci mogłaby tylko pomarzyć
Uśmiech mimowolnie wkradł mi się na twarz, ale smutek jaki ogarnął mnie zaraz po tym jak przypomniałem sobie, że to nigdy się nie wydarzy.
-Gdybym tylko mógł, wziąłbym tą pieprzoną chorobę na siebie
-Czuję się źle
-Wiem, wiem skarbie.
Wziąłem głęboki oddech i całując ją w czoło oddałem się w objęcia Morfeusza. Byłem zmęczony, ale dla Charlotte musiałem być silny.

CharlesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz