➣⦅it's fine.⦆➢

112 10 37
                                    

「pov. Dream 」

Przekręciłem głowę i spojrzałem na bruneta który dalej się śmiał.

Mimowolnie się uśmiechnąłem.

Ten chyba wyczuł mój wzrok na sobie bo przestał się chichrać i spojrzał na mnie tak, jak ja na niego.

Odgarnąłem mokre włosy z czoła żeby lepiej go widzieć.

-Wyglądasz jakbyś tu był już pół dnia. Przemoknięty cały jesteś.-mruknął.

-Z tobą lepiej nie jest. Mi przynajmniej włosy nie zasłaniają połowy świata.

-Sugerujesz żebym je skrócił?

-W ŻYCIU. PAMIĘTAM JAK TO SIĘ SKOŃCZYŁO W ZESZŁE WAKACJE.

-Co znowu odjebałem? Na biebiera się ściąłem?

-Teraz mam to debilu przed oczami.

-Stul się idioto. Nadal jesteś mi winny pocałunek.

-Pieprz się lizusie.-zbyłem go.

-Nie mam z kim.

-I nie będziesz miał.

-ZARAZ TY NIE BĘDZIESZ MIAŁ JĘZYKA JAK CI GO WYRWĘ JEBAŃCU.

-A co chcesz mi go wyrwać swoim?

-Bardzo.

-No to na co czekasz królewiczu. Chodź tu.-próbowałem go wkręcić.

Już nie mogę się doczekać jego reakcji.

Ten tylko zrobił wielkie oczy i niebezpiecznie przysunął się do mnie.

Zawisł nade mną.

Nasze nosy dosłownie się prawie stykały.

Spojrzałem na niego.

Wyłapałem moment w którym miał mnie pocałować i podłożyłem moją dłoń między nasze usta.

Brunet otworzył oczy wkurwiony.

-NO I CO TO KURWA MA BYĆ.-oddalił swoją twarz ode mnie.

Wybuchłem śmiechem.

Jego mina była bezcenna.

-OBIECUJĘ ŻE ZROBIĘ CI KIEDYŚ TO SAMO IDIOTO.-dalej się darł.

Nie mogłem przestać się tarzać po ziemi ze śmiechu.

Deszcz stał się o wiele intensywniejszy a w rampie zaczęły robić się już kałuże.

-Dobra, chuj ci w dupę. Wychodzimy stąd i idę do domu.-obraził się.

Wstałem i popatrzyłem się na niego z góry.

-Tobie chuj w dupę.-skoczyłem i wydostałem się z dołu.

-NO CHYBA SOBIE ŻARTY ROBISZ. WRACAJ TU PO MNIE NATYCHMIAST. -wydzierał się jak dziecko.

Pobiegłem gdzieś za drzewo i zasymulowałem że gdzieś się wyjebałem.

-KURWA. JEBANE BŁOTO. AŁA MOJA NOGA.-krzyknąłem sztucznie.

-BIEGNE DEBILU BO TY SAM PRZEZ BŁOTO NAWET NIE PRZEJDZIESZ.-dobiegło z dołu.
-KURWA NIE MOGE. NIE WYKRWAW MI SIĘ TAM.-usłyszałem przerażenie w jego głosie.

Wylazłem zza drzewa i znów zacząłem się śmiać.

Stanąłem nad dołem i gapiłem się na brązowookiego.

-PRZYSIĘGAM CI GDY STĄD WYJDĘ TO ŁEB CI ODPIERDOLE.

Zjechałem na butach w dół rampy.

-Chodź.-przewróciłem wzrokiem.

✔️ admirer from past  // dnf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz