Drzwi od kaplicy.

18 5 36
                                    

-To już trzy lata jak was niema, a ja ... już nie mam siły proszę pomóżcie mi jakoś. Jakkolwiek. -szeptałem płacząc do grobu moich rodziców.

Siedziałem tam i płakałem przez niemal trzy godziny zanim postanowiłem wrócić do domu. Miałem jeszcze zanieść kwiaty do kaplicy tak jak prosiła mnie babcia. Przekroczyłem próg. Powietrze tam było ciężkie pomimo iż drzwi zawsze były otwarte. Włożyłem goździki do wody która stała w antyczno podobnej amforze. Już się kierowałem ku wyjściu kiedy przeciąg zatrzasną drzwi. próbowałem otworzyć lecz na marne. 

Czułem się źle powietrze mnie otępiało, a wyjść było zablokowane. Nagle poczułem przewiew świeżego powietrza. Obróciłem się Zobaczyłem uchylone drzwi. Nigdy ich tam nie zauważyłem. Przeszedłem przez nie. czułem jak świeże powietrze wypełnia moje płuca.

 Tak tędy wyjdę.

Przechodziłem krętymi drogami. Miałem już się wracać jak zobaczyłem światełko w tunelu. 

Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem okrągłą sale z drzwiami. podszedłem do nich. Były zamknięte. Obejrzałem się za siebie. Nie było przejścia którym tu przyszedłem. Nie wiedziałem co się dzieje. 

W pewnym miejscu pod ścianą stał mały zielony stoliczek. 

Podszedłem, a na nim leżały dwa klucze. Jeden szary i ciężki. Drugi zaś złoty i lekki. zabrałem oba. Podszedłem do drzwi. włożyłem pierwszy. Nie działa.  Spróbowałem z drugim. Ponownie nie działa. 

Wtedy dostrzegłem niewielki napis na klamce. "tylko dwoje przemierza świat bez mrugnięcia okiem"

Obejrzałem całe drzwi i dostrzegłem że po obu stronach futryny są serduszka które skrywają w sobie dwie dziurki na klucz. Pasowały. Gdy przekręciłem drzwi się otworzyły. 

Wyszedłem gdzieś w jakiejś bibliotece. Chciałem się wrócić lecz spostrzegłem że za mną jest tylko regał z książkami. 

-Halo jest tu kto?-zawołałem nie pewnie.

Nagle za ściany wychyliła się mała fioletowa główka smoko podobnego stworzonka.

-O!-wołacz się uaktywnia. Po czym szybko oblatuje wokół mnie i pociąga za sobą ciągnąc do jakieś szajki siedzącej przy stole.-Zobaczcie. Ktoś nowy!!!-wykrzyknęła radośnie.

-Kto to jest?-pyta biała postać z o włosach zakręconych w świderka. Był to chyba mężczyzna miał białą jak margiel skórę. Włosy jak chmury zaś ubranie było bardzo blado błękitne. 

-Nie wiem.-powiedziała jak się po głosie domyślam mała smoczyca. Była ewidentnie podekscytowana.

-Cóż jak to się mówi. Gość w dom, Kawy 7 ton. - powiedziała czarna postać siedząc za wielkim globusem.

-Pochmurniku, znowu mi się trunek skończył.-powiedział jakiś nie trzeźwy głos. Gdy spojrzałem w kierunku z którego dobiegał głos. Na pomarańczowo-zielonym drewnianym krześle siedział różowy jeż trzymając butelkę swojej wielkość na której etykiecie widniał napis "Hak Aniels" 

-To już trzecia twoja butelka!-powiedział oburzonym głosem mężczyzna który wręcz emanował bielą. Zapewne jego imieniem jest Pochmurnik. 

Ja stałem tam dalej zastanawiając się gdzie musiałem upaść że by aż tak mocno walnąć głową

-To jej dziewiąta butelka-powiedział głos kobiety za globusa. Popatrzyłem na twarz Pochmurnika który patrzył otępiałym wzrokiem na globus który stał na stole.

-O czym mówiliśmy?-zapytał nagle Pochmurnik bez żadnego wyraźnego powodu.

-Mówiłam że wypiłam już trunek i prosiłam o to byś mi dolał.-powiedział jeżyk.

-A która to już butelka?- zapytał.

Mam deja vu?

-Druga.-powiedziała z przesłodkim uśmieszkiem.

-To dobrze daj.-powiedział. Odebrał od jeżyka butelkę postawił sobie ją na lewej dłoni zaś prawą zatkał jej gwint. Zaczął mocno potrząsać, a jego włosy zaczęły wirować i ciemnieć jak chmury podczas burzy. Po chwili oddał butelkę pełną złotego jak miód napoju.

-Dziękuje.-powiedział jeżyk.

-Wracając.-ponownie usłyszałem głos za globusa.-Może miał byś ochotę się do nas dosiąść i zjeść z nami nasz obiad czwartkowy?

-A dzisiaj nie jest środa?-zdziwiłem się.

-Cóż nie wiem z którego świata jesteś ale u nas ewidentnie jest piątek-to zdanie brzmiało jak coś nie realnego ale mówiła to z takim spokojem jakby to była standardowa rzecz.

-a to wtedy nie powinien być obiad piątkowy?-zapytałem zdziwiony.

-Co za niedorzeczny pomysł.-powiedziała uniesiona, wstając z impetem. Teraz widziałem jej twarz. Blada jak Kość, a włosy czarne jak heban i były ułożone w wymyślną fryzurę trzymaną przez spinki z czarnych pereł. miała czarną suknię z odsłonionym dekoltem. Na jej ranieniach miała świeczki które jarzyły się światłem.

Po chwili nerwowo się rozejrzała i uśmiechnęła sztucznie. 

-Wybacz moje uniesienie. Usiądź proszę obok mnie.-wskazała na czarne krzesło o turkusowym oparciu i fioletowych podłokietnikach. 

Usiadłem i przysunąłem się do stołu. Ona też usiadła.

-Więc co cię do nas sprowadza.-powiedziała wpatrując się w moje oczy i podpierając ręką brodę. widziałem jednym okiem jak po jej drugiej stronie powoli zaczyna usadzać się zając ubrany w czarny fartuch. I delikatnie stawiając karpatkę na stole.

-Właściwie ja chciałbym wydostać się z ka...-przerwano mi

-Z KARPATKI!!!-wykrzyknęła -JA TEŻ WIECZNIE TONE WSIRÓD KARPATKI!!!-wykrzyknęła i chwytając za widelczyk odebrała zajączkowi jego posiłek pożerając go na jeden kęs pomimo faktu dość sporych rozmiarów owego kawałka.

Widziałem jak smutny zając odchodzi smętnymi krokami w stronę z której po chwili przyszedł z kawałkiem kremówki.

-Więc jak mówiłem ja chciałbym wydostać się z tej k..-ponownie mi przerwano

-Z KREMÓWKI!!!-wykrzyknęła powtórnie.-JA TEŻ WIECZNIE ROZPŁYWAM SIĘ NA SAM WIDOK TEGO CIASTA.-powiedziała ponownie odbierając zgrabnym ruchem ciasto zającowi.

Zając poszedł do drzwi do których już wcześniej podchodził i gdy wrócił trzymał w łapkach blaszkę z keksem.

O NIE BIEDACTWO!!!

-Może oprowadziła by mnie Pani po tym miejscu.-zrezygnowałem z tego pytania.

-Och oczywiście.-powiedziała zabierając zajączkowi całe ciasto i pożerając je na raz zostawiając tylko foremkę.

-A właśnie gdzie moje maniery. Jestem Arabella.-powiedziała. A ja zauważyłem jak zajączek przesuwa drabinę i zaczął się po niej wspinać trzymając w ząbkach nóż.-Choć oprowadzę cię.-Powiedziała wstając i odchodząc, a w tym samym monecie zając utkną w krześle, przez które właśnie się przebił próbując dokonać mordu. 

-Tobi prosiłam cię już 690 410 235 razy byś nie skakał na główkę bo sobie ją złamiesz.-powiedziała jakby nie zauważyła jak zając mało jej nie zabił

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 02, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gdzieś w cmentarnej kaplicy |One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz