Epilog

640 32 80
                                    

POV trzecioosobowe

Rok później

Lloyd patrzy w oczy swojego syna.
- "Mój ... syn" - powtarza w myślach nie wiadomo który raz, nadal tak samo zdumiony.
Jak to się stało? To znaczy jasne - wie, jak do tego doszło. Pamięta tamten trudny dzień i to co wydarzyło się między nim, a białowłosą w nocy...
Jednak w szerszym ujęciu świat okazuje się znacznie dziwniejszym miejscem, niż wcześniej sądził, skoro pozwlił na to, by został ojcem.

Młody Garmafon stoi samotnie w pokoju, który robi obecnie za sypialnię dla całej czwórki. Jego synek, Ben, wierzga i gaworzy w kołysce stojącej obok łóżka. Zaraz obok stoi druga, identyczna kołyska, w której śpi praktycznie identyczna dziewczynka.

Lloyd pochyla się nad kołyską chlopca, wsparty o barierkę, wpatrzony w ciemne oczy dziecka i jego pyzate policzki. Malec także na niego patrzy i grucha coś po swojemu. Podczas gdy Harumi jest w łazience, biorąc prysznic, Lloyd mówi do syna cicho:
- Hej, młody! Jest nas dwóch: ty i ja. No dobra trzech. Jest jeszcze twoja siostra. Nawet jeśli cały cholerny świat sprzysięgnie się przeciwko nam, damy radę. Nie zawsze będę najlepszym z ojców - daj spokój! Nie wiem nawet sam, co tu robię. Ledwie potrafię zatroszczyć się sam o siebie i o przyjaciół. Ale wiedz, że zawsze będę się starał nakierować nas w odpowiednią stronę, nawet jeśli nieco zboczymy z kursu, żeby dotrzeć do celu. Oto twoja pierwsza lekcja: czasem postępowanie słusznie wymaga lekkiego zboczenia z kursu. Czasem musisz po prostu... - blondyn wyciąga rękę i wykonuje nią faliste ruchy naśladując rybę poruszającą się chaotycznie w nurcie: nieco w lewo, w prawo, odrobinę w górę i odrobinę w dół - Nie mów mamie, że tak powiedziałem.

Nagle Ben zaczyna płakać. To dzieje się szybko, nadchodzi niczym tropikalna ulewa: w jednej chwili wpatruje się w ojca z niewinną miną, a za chwilę: ryk! Małe ciałko tężeje, drobne piąstki zaczynają młócić powietrze, blade policzki pąsowieją. Szloch wydobywa się z gardła dziecka z siłą syreny alarmowej.

Lloyd się krzywi.
- Ach, niech to szlag - rozgląda się, jakby w poszukiwaniu czegoś albo kogoś, kto by go ocalił. Jego wzrok pada na małego misia, którego kupił któryś z chłopaków. Blondyn bierze wyrzuca w powietrze nad łóżeczkiem, a potem chwyta i porusza kończynami zabawki.
- O, patrz tylko. Misiu, eee... Misiu tańczy? Tańczący miś. No, młody, daj spokój. Już dobrze, już nie trzeba...
Jego wysiłki nie są jednak w stanie powstrzymać potoków łez. Z gardła Lloyda wyrywa się warknięcie frustracji, gdy zaczyna rozglądać się za czymś innym. Już, już ma zawołać Harumi, zdesperowany, jednak ta zjawia się nagle, nieproszona, stając w drzwiach.

- On znowu, eee... No, wiesz. Znowu to robi.
- Płacze.
- Tak. No właśnie - Lloyd podnosi w górę palec - To nie moja wina!
- Lloyd - mówi Harumi podchodząc do niego, wciąż owinięta ręcznikiem - Nic się nie stało. To dziecko. Dzieci czasem płaczą. To ich sposób na komunikowanie światu, że czegoś potrzebują.
- Och. Jasne, pewnie. Oczywiście. Może mogłabyś zrobić te swoje... - kreśli dłonią w powietrzu bliżej nieokreślone znaki, bliskie jakimś nabożnym rytuałom.

Harumi łączy z ich dziećmi więź, której on nigdy nie będzie miał. Co prawda także włada mocami żywiołów, jednak po tych wszystkich wydarzeniach kontroluje jedynie zieloną moc. Złota moc oraz moc Oni zostały pod kontrolą Harumi, co zaczęło mieć pozytywny efekt na dzieci, przez co może je uspokoić kilkoma prostymi gestami. Lloydowi trudno się do tego przyznać nawet samemu przed sobą, ale zazdrości jej tego. On nigdy nie będzie miał z Benem oraz z Laurą takiej więzi.

- No, wiesz. Może mogłabyś użyć mocy.
- Dlaczego nie mielibyśmy spróbować czegoś innego? - odparła dziewczyna.
- Na przykład wetrzeć mu w dziąsła nieco brandy?
- Wyjmij go z łóżeczka - prosi Harumi.
- Tak... po prostu? - blondyn wydaje się być zaskoczony poleceniem białowłosej.
- Tak. To twój syn. Użyj rąk. No, dalej, Lloyd. Weź go na ręce. On się chce przytulić.
- Jestem od walczenia, nie przytulania - broni się chłopak.
- Lloyd...
Młody Garmadon wzdycha.
- Dobrze już, dobrze! - pochyla się nad kołyską, ostrożnie sięga po Bena i podnosi go z łóżeczka. Chłopczyk wije się i wierci w jego objęciach. Jest taki maleńki! Lloyd z przerażeniem myśli o tym, jak łatwo byłoby go skrzywdzić, albo upuścić. Malec jest taki bezbronny... A wraz z tą myślą przychodzi naturalny odruch: potrzeba chronienia go, przytulenia do piersi. I wtedy, ot tak zwyczajnie... Ben przestaje płakać. Wtula się buzią w okolice jego obojczyka, cichutko czka, zamyka ciemne oczy i w mgnieniu oka zasypia.
- Widzisz? - mówi dziewczyna - Wcale nie potrzebujesz do tego mocy.

- Ale nigdy nie będę czuł tego co ty.
- Nie musisz - zapewnia go czule Harumi - Łączy cię z nim twoja własna więź, bo jesteś jego ojcem.

- I to już? Wystarczy, że wezmę go na ręce, gdy zacznie płakać? - pyta po chwili chłopak nieco zaskoczony.
- Jak sam widzisz, działa. Zawsze możesz też zaśpiewać kołysankę.
- Nie wiem, czy ta twoja jest odpowiednią dla dzieci.
- Jeśli nie spróbujesz, to nigdy się nie przekonasz - oznajmia Harumi i podchodzi do blondyna, by pocałować w główkę małego Bena - Jednak myślę, że bliskość ojca w zupełności wystarczy.

*

- Nie wiem, czy słyszałeś - zaczęła Harumi po ponownym powrocie z łazienki, tym razem normalnie ubrana - Ale ponoć sprawa tej całej organizacji dobiegła końca. Z tego co wiem dostali kilkadziesiąt godzin prac społecznych oraz nakaz rozwiązania po dokładnym przestudiowaniu przez sąd wszystkich informacji. Ponoć Borg miał też bardzo duży wpływ na wyrok.
- Chciał pomóc dzieciom i pokazać, że żałuje tego co zrobił - oznajmił Lloyd, nie odrywając wzroku od kołysek - Mam nadzieję, że będzie mu dane naprawić te relacje.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi i po chwili do pokoju wszedł Zane.
- Kolacja gotowa - oznajmił uśmiechnięty nindroid.
- Zaraz zejdziemy - oznajmiła Harumi - Wszyscy są?
- Tak. Dosłownie przed chwilą wrócili. Kai i Skylor również dotarli.
- Czyli ponownie jesteśmy w komplecie - powiedział wesoły blondyn.
- Dobra wracam na dół, bo Cole zaraz wszystko zje - i zniknął tak szybko ja się pojawił wśród śmiechu młodych rodziców.

*

Krótko po ostatecznej walce w starej placówce badawczej wyszły na jaw pewne informacje o tym miejscu. Ponoć Kait podczas ucieczki zdołała zabrać coś w rodzaju przenośnego odtwarzacza kaset, w którym znajdowała się kaseta z podpisem 10. Było to nagranie głosowe, jak się później okazało, dziadka Kait na jakiś czas przed jego śmiercią.
Prowadził on eksperymenty na ludziach i Oni, próbując w pewien sposób skrzyżować ich geny. W cały projekt był również zaangażowany Ukryty.

Jednak w pewnym momencie doszło do poważnego zaniedbania i obiekty eksperymenów zaczęły atakować się nawzajem i brutalnie mordować. Dziadek Kait zadecydował o zamknięciu placówki i cały pozostały przy życiu personel schronił się w dolnych pomieszczeniach, skąd nie dane już im było uciec.

Nic więcej nie udało się dowiedzieć na temat eksperymentów, gdyż całe laboratorium zostało doszczętnie zniszczone, grzebiąc wraz ze sobą swoje mroczne tajemnice.

W ten sposób zakończył się dość trudny etap dla ninja, którzy po wielu miesiącach ciężkiej walki mogli w końcu odpocząć i cieszyć się spokojnym życiem, do czasu kolejnych zagrożeń.

KONIEC

No i jesteśmy. To już koniec tej cześci, jak i całej mojej serii.
Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim za komentarze, głosy wsparcia oraz wyświetlenia. To naprawdę dużo dla mnie znaczyło i cieszę się, że dostarczyłem komuś trochę rozrywki.

Na ten moment nie jestem w stanie powiedzieć, czy coś jeszcze kiedykolwiek powstanie na tym profilu. Może wpadnie mi jakiś pomysł, a może nie. Zobaczymy.

Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy przemęczyli się z moimi wypocinami XD i do usłyszenia jak sądze. 💜

Ninjago Przebaczenie 3 Niespodziewany Wróg [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz