Part.01

7 1 0
                                    


[(21:39)]
(Stoję na środku pokoju, znajduje się tu też łóżko i szafa stojąca przy ścianie. Patrze w okno za którym widzę ciemność nocy, światła w oknach i samochody. Nic dziwnego, noc jak noc po której nastąpi dzień jak dzień. Drzwi za mną się otwierają, słyszę pstryk światła i w sypialni zapada ciemność. Po chwili czuje ręce Yuki oplatające mnie, walczę przez chwilę ale wiem, że nie wygram. Jedna ręka wsuwa się pod bluzkę, a druga zaciska się w tali. Yuki nie rozumiała, że nie jestem lalką, ale obiecała mi spokój na jeden dzień, który właśnie dobiegał końca.
- Puść.
Cichy szept wystarczył, ręce cofnęły się, ale nadal uwięziona byłam w uścisku. Ona wie, że ma przewagę, ale tego nie wykorzystuje.
- Bo?
- Obiecałaś.
Obydwie patrzyłyśmy przez chwilę okno, dopiero potem zorientowałam się, że dłonie Yuki niebezpiecznie podchodzą do mojej szyj. Czuje pociągnięcie za włosy. Marszczę nos i osuwam się od Yuki, kiedy próbuje pocałować mnie w kark. Zrozumiała, że „nie i koniec", wiec wychodzi z pokoju i zamyka drzwi. Znowu zastałam sama w pokoju, ciemno, cicho, spokojnie. Spięte dłonie rozluźniły się i zkrzywowały na piersiach. Ciężki oddech odbijał się echem po ścianach. Zaczęłam się zastanawiać co Yuki wymyśli w zamian, a może zrobi mi  kolacje na zachętę?  Nie wiem, wychodzę z pokoju.
   Yuki siedzi na kanapie i przerzuca kanały w TV. Trochę szkoda bo przydało by się, żeby zrobiła kolacje. Idę do przedpokoju i zakładam buty słyszę, że Yuki wstaje z kanapy. Kroki są coraz bliższe, zdążyłam się wyprostować, akurat by spojrzeć Yuki w twarz.
- Sama? Po zmroku? Ktoś cię może porwać.
- Nie, nie idziesz ze maną.
- Bo?
- Idę po żarcie, a jak ta biedna pani z żaby cię zobaczy w nocy, to dostanie ataku apopleksji. Co chcesz?
- Ciebie.
- Do jedzenia?
- Obojętnie.
Szłam chodnikiem, mijałam ludzi, ich twarze wyrażały zmęczenie i znudzenie. Niektórzy wracali z pracy, inni dopiero do niej jechali, a jeszcze inni świetnie się bawili ze znajomymi. Z tej odległości było widać już żabkę, jej zielony szyld świecił, oświadczając światu istnienie. Zatrzymałam się na chwile w bocznej uliczce. Wyciągnęłam telefon z tylnich kieszeni jeansów i zapisałam do Yuki czy chciała by coś konkretnego. Usłyszałam kroki i pogwizdywanie, banda podrostków szła w moją stronę. Wyglądali na jakieś 19 do 25 lat. Schowałam telefon z powrotem do kieszeni, a z drugiej wyciągnęłam mały sztylet w skórzanej obudowie. Miałam cichą nadzieje, że może przejdą obok, ale to mało prawdopodobne.
- A co taka ładna dziewczyna robi w takim brzydkim miejscu?!
Dobiegł mnie głos z daleka. Krótki nóż wsunęłam do rękawa. Oparłam się o ścianę kamienicy i czekałam aż podejdą.
    Była ich czwórka, otoczyli mnie. Przewodniczący całej grupy staną na przeciwko mnie i powiedział.
- Małolaty nie powinny się tu kręcić o tej godzinie, ani w ogóle...
- To bardzo niebezpieczne.
Dodał drugi.
- Zaczepianie nieznajomych też jest bardzo niebezpieczne.
Odpowiedziałam.
- Przejdźmy do rzeczy. Będziesz grzeczna i nigdy nie powiesz nikomu o tym co się tu stało.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
Odparłam, ale on już mnie nie słuchał. Chwycił mnie za lewy nadgarstek i pociągną do góry.
- Ostatnia szansa, jeszcze do niczego nie doszło więc możemy o tym zapomnieć.
- Co ty pierdolisz?!
Spojrzał mi w oczy, na jego twarzy wymalowało się zdziwienie, gdy zobaczył, że jestem spokojna.
- Nie będziesz błagać o litość?
Zapytał z powracającą pewnością siebie i pchną mnie w stronę reszty mężczyzn.  Ku jego zdziwieniu nie przewróciłam się, wyciągnęłam nóż z kieszeni i przyłożyłam mu go klatki piersiowej. Spojrzał się w dół na ostrze, wykorzystałam tą sytuacje i podbiłam pięścią jego brodę. Głowa gwałtownie odskoczyła mu do tyłu, a z nosa zaczęła lecieć krew.
Odchodząc spojrzałam się za siebie i zobaczyłam, że wszyscy się rozbiegli zostawiając rannego kolegę. Wezbrał we mnie dziwny rodzaj współczucia, wiem, że sumienie nie da mi spokoju. Westchnęłam i wróciłam się z powrotem. Stanęłam vizaewi niego z wyciągniętą ręką, podniósł głowę i zdziwił się, ale chwycił dłoń. Pociągnęłam go do góry.
- Czemu mi pomagasz?
Zapytał spokojnie.
- Sama nie wiem. Dojdziesz do domu?
- Chyba tak.
- To się pośpiesz, a jutro zgłoś się do lekarza bo mogłam ci złamać szczękę.
- Dziwna jesteś.
Nie odpowiedziałam bo szłam już w stronę żabki. Weszłam do sklepu i zaczęłam chodzić między alejkami, aż nie znalazłam wszystkiego czego potrzebowałam. Gdy podeszłam do kasy, dziewczyna za ladą spojrzała na mnie i moje ręce, po czym szybko zaczęła kasować produkty. Zaniepokojona spojrzałam w dół na rękawy i dopiero teraz zauważyłam, że są we krwi.
    Wchodząc do mieszkania, odrazu usłyszałam rozkaz.
- Zamknij drzwi na klucz i chodź tu!
Zanim poszłam pospiesznie zdjęłam bluzę i wrzuciłam do pralki w łazience. Nie odpowiedziałam wiedziałam, że wypowiedz Yuki nie była pytaniem, więc odpowiedz była zbędna. Yuki ma obsesje i chorą żądzę kontrolowania mnie. Oczywiście nie znaczy to, że się nie stawiam. Znaczy to, że moje  bunty są szybko i bezlitośnie gaszone.
- Co robiłaś na rogu ulicy ******** przez ponad 10 minut.
- Zatrzymałam się na chwile, żeby do ciebie napisać, a potem było małe zamieszanie.
- Ok.
- Czy ty właśnie przyznałaś, że mnie śledzisz?
- Muszę wiedzieć gdzie jesteś, gdybyś chciała uciec. Oddaj telefon, nie będzie ci potrzebny.
- Czasami mnie to śmieszy, a czasami przeraża.
- Pozwoliłam ci iść do sklepu, w ogóle wyjść z domu.
- Aleś jesteś łaskawa moja pani.
- Grzeczniej. Przypominam ci,że mam jeszcze piwnice.                                           
Chwila nie zręcznej ciszy. Kuni skierowała się z powrotem do kuchni i wstawiła na gaz, rondelek z wodą. Oparła się o blat i zaczęła myśleć. Z myśli wywołało mnie syczenie wody w garnuszku. Zalałam zupkę chińską i poszłam do salonu, usiadłam na kanapie obok Yuki. Na telewizorze wyświetlał się ulubiony serial Yuki, na podstawie książki „ Cień bestii". Był on o agentce specjalnej Smouki Barlet z FBI i o psychopatycznych mordercach, których ściga. Nie podoba  mi się, że Yuki to ogląda bo brierze psychopatyczne nauki od morderców, np. przemoc psychiczna na wyższym poziomie.
- Kupiłaś mi piwo?
- Jestem niepełnoletnia.
- Dobra, to idę do żaby.
Powiedziała Yuki wstając z kanapy. 
  Wróciła z trzema butelkami szkockiej i jedną białego wina. Postawiła je na stoliku przed kanapą i poszła po szklanki i kieliszki.
Postawiła przede mną kieliszek z kostkami lodu i nalała wina do pełna.
- Jak dobrze, że skończyłam już osiemnastkę.
Powiedziałam z sarkazmem.
- Wolałam dawać ci alkohol jako szesnastolatce.
- To chyba powinnaś powiedzieć „wolę".
Spojrzała mi w oczy i się uśmiechnęła, po czym nalała sobie szkockiej.
[następny dzień (rano)]
Leżałam w objęciach Yuki od około godziny. Wszystko mnie bolało, Yuki oczywiście się upiła. Nie do końca wiedziałam dlaczego wszystko mnie boli, ale nasuwało mi się lepsze pytanie. Jak uwolnić się z rąk skacowanej socjopatki? Po szóstej próbie, uznałam za stosowne obudzić Yuki.
- Yuki! Kurwa, puść mnie!
- Nie.
- Puść mnie bo cię gryzę!
- Spróbuj.
- Gryzie*
- O kurwa! Ałaa!
Zerwałam się z łóżka korzystając z tego, że Yuki zabrała rękę. Świat zawirował mi przed oczami. Usiadłam na skraju łóżka, gdy przestało mi się kręcić w głowie poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem, szybko dowiedziałam się co jest powodem mojego bólu. W „licznych" miejscach na całym ciele, miałam ślady po ugryzieniach z fioletowo-niebieską obwódką. Nie wiedziałam jak do tego doszło, przecież wypiłam tylko jeden kieliszek. Potem zrobiłam się senna, a potem urywał mi się film. Czy w winie były kostki lodu? Proszę oto rozwiązanie, zapewne w nich były leki usypiające. Ale ja jestem głupia, mogłam to przewidzieć! Wróciłam do sypialni (akcja skończyła się na kanapie w salonie). Yuki jakby nigdy nic dalej leżała tak samo jak ją zastawiłam. Gdy usłyszała moje kroki powiedziała.
- Wracaj tu bo chciałam jeszcze  spać.
- To śpij, ja idę spać na kanapie.
Odwróciłam się i wyszłam, ale w połowie drogi do kanapy, Yuki złapałam mnie i zaniosła z powrotem do łóżka. Rzuciła mnie w pościel, po czym zasłoniła rolety, zdjęła z szafy klucz, zamknęła drzwi na zamek i odłożyła go z powrotem na szafę. Wróciła do łóżka i przytuliła mnie.
- Jesteś potworem.
- Tak wiem.
- Puść mnie!
- Czemu panikujesz?
- Puść mnie!
- Załatwimy to inaczej...
Odwróciła się do szafki przy łóżku, usiadłam szybko i oparłam się o ścianę za mną. Yuki wyciągnęła blister tabletek i wycisnęła jedna. Podała mi i powiedziała.
- Połknij to.
- Co to jest?
- I tak nie masz wyboru, wiec zrób to po dobroci.
- Czy to ma barbituran?
- Nie lubię się powtarzać.
Wzięłam kapsułkę i rzuciłam na drugą stronę pokoju. Yuki spojrzała ma mnie i zmarszczyła brwi.
- Kuni! Myślałam, że mamy to już za sobą. Ale skoro tak, to nie zostawiasz mi wyboru...
Wstała i podeszła do szafy. Otworzyła prawe skrzydło, wysunęła szufladę i wyciągnęła z niej srebrną taśmę. Uznałam, że skoro zrobiłam już co zrobiłam, to i tak mam przesrane. Gdy Yuki do mnie podeszła, schowałam ręce i podciągnęłam kolana pod brodę. Zaskoczona Yuki przez chwile nie wiedziała co ma zrobić, ale po chwili dotarło do niej, że ewidentnie mam dość. Minutę później siedziała na mnie okrakiem i krępowała mi ręce.
- Nadal mogę mówić, a raczej krzyczeć.
Powiedziałam, Yuki zeszła ze mnie i żucia taśmę na podłogę.
- Zedrzesz sobie tylko gardło, nikt nie usłyszy twoich krzyków, sypialnia jest wygłoszona. A poza tym, nadal musisz połknąć tabletkę.
- A jak tego nie zrobię?
- To zakleję ci twoje piękne usta i zostaniesz tu na dwa dni, z przepustka do łazienki, rano i wieczorem. Na twoim miejscu nie pogarszałabym już swojej sytuacji.
- I ty się dziwisz czemu cię nie kocham.
- Pokochasz mnie w końcu a jak nie to cię zmuszę żebyś mnie kochała. Chce żebyś była moja i tylko moja.
- To może jeszcze załóż mi obroże i smycz?!
- Nie prowokuj mnie do rzeczy które jestem w stanie zrobić. A teraz otwieraj pyszczka i połykaj tabletkę.
- Nie.
- Nie? Ciekawe, sama przecież brałaś ten lek na umór niedawno.
Popatrzyła mi się w oczy. To był cios poniżej pasa, sama doprowadzała mnie do stanu w którym chciałam już nie musieć żyć. Ale miała racje, wiedziała jak to wykorzystać. To boli. Ona nic sobie z tego nie robi, to skomplikowany system działań. Straszne zniewolenie psychiczne, opierające się na zabawą moimi emocjami
i kompleksami odrzuconego dziecka.
- To jak? Bierzesz tabletkę, dzięki niej zapomnisz o wszystkim na jakiś czas.
- Chciałabym, ale nie chce dawać ci satysfakcji.
- Wręcz przeciwnie widzę, że podnosisz bunt na całego. Wiec większą satysfakcję dało by mi twoje podanie się. Przecież to takie proste...
- Pierdol się!
- Tylko z tobą.
Wzięłam głęboki oddech i kopnęłam Yuki w szczękę. Nie przewidziałam, że ma taki refleks. Zdążyła złapać moją nogę i spokojne odstawić na miejsce. Przeleciała mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Nawet o tym nie myśl!
- Za późno.
Powiedziała i przesunęła rękę w górę na moje udo. Drugą dłonią złapała za moje nadgarstki i podniosła do góry. Przysunęła się i dłoń  z uda zaczęła wędrować wyżej pod bluzkę, przez talie, aż do zapięcia od stanika. Potem zaczęła zsuwać ramiączka... Już miała zdejmować mi koszulkę.
- Yuki! Yuki, przestań!
- Zabronisz mi?
Popatrzyła mi w oczy i uśmiech znikł jej z twarzy. Wszystko się zatrzymało, po chwili zdałam sobie sprawę, że po policzkach ciekną mi łzy. Yuki puściła mnie i szybko wstała z łóżka. Schowałam głowę w kolana i zamknęłam oczy, teraz dałabym wszystko za tą tabletkę. Yuki przecięła taśmę na moich nadgarstkach  i wyszła z pokoju. Chwile później usłyszałam jak wraca, stawia coś na szafce nocnej, wchodzi na łóżko i siada za mną. Poczułam jak jej ręce znowu wsuwają mi się pod koszulkę, podciągnęła ramiączka i zapięła haczyki z tyłu. Zabrała ręce i przesunęła się obok mnie. Milczała, albo nie wiedziała co powiedzieć. Podniosłam głowę i spojrzałam na nią.
-  Przepraszam.
Powiedziałam. Schowałam twarz w kolanach, znowu.
- Kuni, za co ty mnie przepraszasz, to ja chciałam znowu zrobić ci krzywdę.
Powiedziała i podała mi szklankę wody z szafki nocnej. Wzięłam szklankę, ale gdy Yuki zobaczyła, że rękę mi się trzęsie, zabrała mi ją i przytrzymała. Wypiłam całą na raz. Zakręciło mi się w głowie.
- Połóż się.
Powiedziała Yuki. Położyłam się, a Yuki przytuliła się do mnie i przykryła kołdrą. Wszystkie mięśnie mi się rozluźniły, a myśli przestały krążyć po głowie. W którymś z momentów straciłam świadomość, jak małe pstryknięcie.
   Ocknęłam się, światło przebijało się przez zasłony i rozświetlało pokój. Odwróciłam się na drugi bok i spostrzegłam, że jestem sama. Powoli usiadłam, a potem wstałam. Ból w skroniach pulsował nieznośnie. Doszłam do kuchni i rozejrzałam się za lekami przeciw bólowymi. Były w górnej szafce której nie dosięgałam, z trudem wspieram się na blat pod szafką i uchyliłam drzwiczki. Chwyciłam ibuprom i zeszłam na podłogę. Z drugiej szafki wyciągnęłam szklankę i nalałam sobie wody z kranu. Łyknęłam kapsułkę i kiedy rozsadzający głowę ból się zmniejszył zorientowałam się, że Yuki nie ma w mieszkaniu. Nie nazwę tego miejsca domem, gdyż byłoby to kłamstwo. Wróciłam do sypialni i otworzyłam szafę, wyciągnęłam bluzę Yuki i założyłam ją. Bluza sięgała mi do kolan, co uznałam to za bardzo nie wygodne, ale nie miałam tu zbyt wielu swoich rzeczy. Położyłam się powrotem do łóżka i przykryłam ciepłą kołdrą. Poczułam się bezpiecznie po raz pierwszy od roku... Nie martwiłam się o Yuki, bo to inni są zagrożeni w jej otoczeniu. W sumie to cud, że żyje z nią od roku i nadal żyje. Co prawda ledwo, ale jednak. A co gdyby czuć się bezpiecznie już zawsze, mam przecież tyle leków usypiających, że napewno wystarczy...
[ tego samego dnia(13:38)]
Pół godziny później wymiotowałam do kibelka. Gdy torsje się skończyły umyłam twarz i spojrzałam w lustro nad umywalką. Zrzuciłam z sobie ubrania, weszłam pod prysznic, pościłam ciepłą wodę i usiadłam na dnie brodzika. Zamknęłam oczy i wróciłam wspomnieniami do dzieciństwa. Wychowywałam się w rozczepionej rodzinie, mieszkałam z toksycznym ojcem, gdy matka leczyła się na depresje. Mama i tata nigdy się nie kochali i nigdy nie byli razem, mama znalazła sobie partnera z którym miała inne dziecko. Mieszkałam z nimi, ale pewnego dnia ojczym zabrał drugie dziecko i odszedł. Potem musiałam zamieszkać z ojcem bo mama wpadła w depresje. Tata był toksyczny i mieszał mi w głowie, aż pewnego dnia zmarł w wypadku samochodowym. Gdy się dowiedziałam uznałam, że i tak nikt nie będzie mnie szukał więc uciekłam. Miałam wtedy 15 lat. Wróciłam do chwili w której byłam szczęśliwa z moją mamą. Byłyśmy wtedy we dwie bez problemów. Byłam wtedy kochana... Z wspomnienia wyrwał mnie dźwięk klucza w zamku. Yuki wróciła, słyszałam jak wchodzi do przedpokoju i podchodzi do drzwi od łazienki. Nacisnęła klamkę i weszła.
- Bierzesz prysznic? Tak beze mnie?
- Tak, to się nazywa prywatność.
- Nie mogę ci pozwolić na prywatność bo ostatnio próbowałaś się zabić.
Zawsze kiedy mnie zostawiasz próbuje. Pomyślałam, ale po chwili poczułam pociągnięcie za rękę w górę.
- Zostaw mnie!
Wyrwałam nadgarstek z dłoni Yuki i odwróciłam się. Wiedziałam, że ma na sobie bieliznę, a raczej tylko dolną część. Chodziła w bokserkach bo uważała, że są wygodniejsze. Yuki delikatnie zaczęła wmasowywać szampon we włosy widziała , że coś się stało, ale nie wiedziała co. Nie miałam zamiaru się jej tłumaczyć, sama się dowie. Spłukała mi pianę z głowy i znowu pociągnęła do góry. Wstałam, ale poślizgnęłam się i poleciałam na Yuki złapała mnie. Myliłam się, miała jeszcze bluzkę. Potem nie docierało do mnie co się dzieje, było mi wszystko jedno. Z bujania w bąbelkach ocknęłam się na kanapie, zdziwiłam się gdy ogarnęłam, że jestem ubabrana i uczesana. Błędnik się jeszcze nie ustabilizował więc nie ryzykowałam wstawania z kanapy. Yuki przyszła z backiem w puszczę. Usiadła obok mnie i położyła sobie moje nogi na swoich udach.
- Yuki...
- Wiem. Dlatego nie daje ci prywatności.
- Gdzie byłaś? Nie było cię prawie pięć godzin.
- Nie interesuj się.
- Tyle nie wystarczy by nie zostawiać żadnych śladów.
- Ogień jest szybki.
Nie chciało mi się rozmawiać, pragnęłam teraz bliskości z kimkolwiek. Usiadłam Yuki na kolanach i przytuliłam się do niej. Nie zadawała żadnych pytań gdy zaczęłam płakać. Odwzajemniał uścisk. To paranoiczne, że przytulam się od osoby która niedawno kogoś zamordowała z zimną krwią. Chciałam już odejść, ale nie pozwoliła mi. Odgarnęła mi włosy z szyi i zaczęła robić mi malinkę. I kolejną i kolejną, po czym chwyciła moją twarz w dłonie i spojrzała mi w oczy. Uciekłam spojrzeniem w dół.
- Dlaczego chciałaś mnie zostawić, przecież życie ze mną jest takie piękne?!
Powiedziała z obłędem w głosie. Załączyła się jej psychopatyczna część, zaczęłam się bać bo nie oznaczało to nic dobrego.
- To było głupie, a teraz poniesiesz tego konsekwencję.
Powiedziała i wyciągnęła pasek ze spodni, związała mi nadgarstki za plecami. Teraz zaczęłam bać się na poważnie. Zaczęłam szybciej oddychać i pobladłam. Yuki zaniosła mnie do sypialni i zamknęła drzwi na klucz. Odwróciła się do mnie i powiedziała.
- Za karę zostaniesz tu na długo, a teraz się trochę zabawimy.
Nagle poczułam przypływ odwagi, przecież się buntuje i nie mogę wracać ciągle do punktu wyjścia. Gdy Yuki podeszła kopnęłam ją z całej siły w piszczel. Skrzywiła się i zaskoczyła. Korzystając z tego kopnęłam ją jeszcze w brzuch, zgięła się lekko. Na twarzy miała grymas złości, pchnęła mnie na łóżko i już miała złapać mnie za szyje gdy powiedziałam.
- Udusisz mnie?
Oto mi chodziło, chciałam doprowadzić ją do takiej furii, żeby mnie zabiła. Cofnęła ręce.
- Tak myślałam.
Uśmiechnęłam się smutno i spojrzałam prosto w jej oczy. Chwile później związała mi nogi.
- Chcesz mnie teraz zgwałcić, czy co?
- Zależy. Możemy też się napić, obejrzeć film i pójść spać. Chyba, że nadal będziesz się buntować, nic nie obiecuje.
- Która jest godzina?
- Co ma do tego godzina?
- Pytam się tylko.
- 18.
- Wracając, naprawdę mam cię dość.
- Ale?
- Nie ma „ale".
- Cóż... Co oglądamy?
- Baby draver ?
- Ok.
Usiadła obok mnie i włączyła telewizor na ścianie. Chyba trzy filmy później i dwóch butelkach wina, Yuki spojrzała na mnie i powiedziała.
- Zabawimy się?
- Aż tak pijana nie jestem.
- To idę po kolejną butelkę.
Wróciła z butelką wódki wie, że nie lubię mocnych alkoholi.
- Chcesz mnie upić?
- Nie pytaj tylko pij.
Podała mi butelkę. Walić wszystko, jeśli teraz się upije i pozwolę jej na wszystko to nie może da mi spokój na jakiś czas. Wzięłam butelkę i wypiłam połowę na raz.
- Brawo.
Yuki zaklaskała. Plus jest taki, że mam wolne ręce, pomyslałam i wypiłam drugą połowę. Nie musiałam długo czekać na efekty, alkohol w policzeniu z pustym żołądkiem zadziałał szybko. Rozwiązałam sobie nogi i usiadłam Yuki na kolana przodem do niej. Spojrzałam jej w oczy i z sunęłam ramiączko od stanika. Ona też długo nie czekała. Moja rola teraz polegała tylko na uległym pozwalaniu na wszystkie ruchy.
[Kolejny dzień (poranek)]
Obudziłam się i pobiegłam do łazienki. Zaczęłam wymiotować do kibelka, Yuki musiała nie spać już wcześniej bo przybiegła i nie była w ogóle zaspana.
- O ja pierdole! Wszystko w porządku?!
- Tak, standard...
- Napewno, a co jeśli jesteś w ciąży?!
- 何?!Zabaczy co?!
- A no tak.
- Czy ty w ogóle spałaś.
- Chyba nie.
Wstałam powoli i umyłam twarz. Spojrzałam w lustro, nie było tak źle, bywało gorzej. Wytarłam buzie w ręcznik do rąk i spojrzałam na nogi, tam było już źle. Zadrapania i ugryzienia, dużo siniaków Popatrzyłam na Yuki pytającym wzrokiem.
- Zgodziłaś się.
- A miałam wybór?
- Nie.
- Idę się ubrać.
Powiedziałam i wyszłam z łazienki.
    Rozejrzałam się po zawartości szafy, mam mało ubrań bo rzadko wychodzę z mieszkania. Znalazłam moje czarne dresy i zaczęłam je zakładać, usłyszałam kaszlnięcie Yuki. Siedziała na łóżku.
- Załuż moją koszulkę.
- Bo?
- Bo twoje są w praniu.
Wyprostowałam się i zacząwszy szukać koszulki pomyślałam: „nie dziwne skoro mam tylko dwie!" Ściągnęłam koszulkę którą miałam na sobie i założyłam nową. Światło przecinało sypialnie i oświetlało miejsce w którym stoję. Soję tak przez chwile, dociera do mnie cisza panująca wszędzie. Schylam się po brudną bluzkę i idę zanieść ją do prania. Sypialnie i łazienkę dzieli salon, w nim też istnieje cisza. Nagle czuje uchwyt na ramionach i wzdrygam się, zapominam o ubraniu i wypuszczam je z ręki.
- Spokojnie.
Mówi Yuki.
- Czego ty się tak boisz?
Nie odpowiedziałam, oczy mi się tylko zaszkliły na wspomnienie tych strasznych czasów. Wszystkie blizny na moim ciele, to jej wina. Schyliłam się po bluzkę i zaniosłam do łazienki. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić coś do jedzenia, Yuki w tym czasie się ubrała i ogarnęła. Na śniadanie przygotowałam sobie mus owocowy, zaniosłam szklankę na stół do salonu i usiadłam. Usłyszałam ekspres do kawy i otwieranie lodówki. Zamyśliłem się. Wróciłam do wspomnień z czasów ucieczki. Ciekawe, że nikt się nie zorientował, że mieszkam sama. Kiedy ojciec umarł miał mieszkanie i pieniądze na kocie. Policja nie wiedziała, że miał córkę. Nie mam wpisanego go w dokumentach, nie przyznawał się do mnie. Szkoda, bo to ja później mieszkałam u niego i wydawałam jego pieniądze. Wiedziałam, że nie są nieskończone więc zaczęłam zarabiać. Sprzedawałam narkotyki, a tak właściwie tylko przekazywałam. Jakiś gościu zapytał mnie czy chce zarobić, zaczepił mnie po prostu na ulicy. Zaczęłam dla niego pracować na zlecenia, przecież nikt nie podejrzewał dziewczynki o posiadanie LSD, kokainy, lub ecstazy.  Aż tu pewnego razu, pewna policjantka postanowiła mnie aresztować i przeszukać. Zdziwiło mnie to bo byłam czysta, a sama nigdy nie brałam. Co jeszcze śmieszniejsze, owa policjantka tylko się pod nią podszywała. Tak poznałam Yuki,  która mnie zgarnęła bo jej się spodobałam.
- Myślisz o czymś konkretnym?
Zapytała Yuki wyrywając mnie z zamyślenia.
- Czemu pytasz?
Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Sprytne, ale nie graj w to ze mną.
- O tym, dlaczego tak dokładniej mnie wtedy zgarnęłaś.
- Bo jesteś ładna i chciałam wypróbować prawa które daje blacha.
- A nie mogłaś mnie puścić potem?
Podczas gdy Yuki pod przykrywką policjantki dobierała się do mnie w radiowozie, coś w akcji się spieprzyło. Yuki musiła szybko spierdalać i nie zdążyła mnie odstawić. Jako, że zdradziła mi swoją przykrywkę, tym samym mnie wtajemniczyła.
- Złamałam zasadę „zero świadków". Miałam wybór, albo cię zabrać, albo szef sprzedałby cię do burdelu.
- Wolałabym do burdelu, z tamtą bym zwiała. Tu nie mogę, ani uciec, ani umrzeć.
- Same plusy. Jeszcze byś uciekła i ktoś inny by cię miał.
- Nie miał by mnie nikt inny, bo nie jestem przedmiotem.
- Dla mnie małe, ładne dziewczynki zaliczają się do przedmiotów. Chyba, że wolisz podmiotów.
- Wiesz, że jeśli moja matka nadal żyje to zaliczam się do zaginionych.
- Twoja matka już dawno o tobie zapomniała.
- Dzięki... Naprawdę jesteś miła.
Spuściłam głowę i zacisnęłam mocno powieki. Poczułam ciężar bycia, może nie po prostu bycia. Ciężar bycia cały czas wykorzystywaną i manipulowaną. ){ Uśmiechnęłam się pod nosem. Jest w słabej formie, łatwo będzie ją zmanipulować. Wstałam podeszłam do Kuni i położyłam jej ręce na ramionach. Pochyliłam się do jej ucha i zaszeptałam.
- Teraz nikt nie wymaga nic od ciebie. Możesz zrzucić z siebie ciężar zajmowania się wszystkim.  Przecież już nie jesteś sama, nie musisz już robić wszystkiego. Masz mnie ja mogę się tobą zająć. Mogę się wszystkim zająć i nie tylko materialnym.
Wiem, że się złamie. Jest taka prosta do zmanipulowania, wystarczy tylko zdjąć z niej trochę trudu. Tylko 16 lat i psychika łamie się na trochę współczucia.
- Wiem, że właśnie mną manipulujesz...
- Ale się złamiesz. Wiesz jak dobrze może ci być przy mnie, więc czemu mi nie pozwalasz sobie pomóc.
Gram w A bank.
- Przestań.
- Twoje oparcie nie ma sensu.
- Przestań, proszę. Nie mam a to siły.
- I bardzo dobrze. Sprawie , że nic nie będzie cię bolało. Zajmę się tobą. Pod jednym warunkiem, przesuniesz granice nietykalności.
- Zgodzę się. Jeśli przyznasz, że nie jestem dla ciebie tylko przedmiotem.
- Oczywiście, że nie jesteś. Jesteś wartościowym człowiekiem.
Już teraz wyraziła werbalną zgodę. Wszystko co powiedziałam zbyt mocno ją dotknęło.
- Tylko proszę, nie rób mi zbyt dużej krzywdy.
Słabe dziecko. Pomyślałam i przeniosłam dziewczynę  na kanapę. W moich ruchach nie było żadnej brutalności, delikatnie usadziłam Kuni na miękkim meblu.}
( Miałam złe przeczucia co do tego układu. Yuki usiadła obok mnie, po czym chwyciła mnie za talie i przesadziła na swoje kolana. Chwyciła moje nadgarstki, całe ciało przebiegł nieznośny ból. Oczy zaszły mi łzami i szarpnęłam rękami w dłoniach Yuki. Spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się. Ścisnęła mocniej przeguby i pociągnęła do siebie.  Łzy spłynęły mi po policzkach, a ona tylko się uśmiechała.
- Puść!!!
- Pewnie cholernie boli, prawda?
- 性交を手放す!!!
- Co?
- Puść kurwa!!!
Rozluźniła uścisk. Słychać było tylko mój płacz.
- No już, wszystko jest dobrze.
Powiedziała Yuki i przytuliła mnie. Prawą ręką głaskała moje włosy, a lewą wsunęła z tyłu pod bluzę.
- Okłamałaś mnie. Znowu mnie okłamałaś! Mówiłaś, że nie będzie bolało!
- Sama to sobie robisz.
- ...Spierdalaj.
- Teraz też sobie szkodzisz. Widzisz, w tym wszystkim to ty masz problem.
- Ja!? To ty masz zboczenia, to ty przetrzymujesz mnie tu! Zostaw mnie!
Zaczęłam się wyrywać, Yuki poruszyła wszystkie emocje które tylko znam oprócz szczęścia. Wyrwałam się i zerwałam z kanapy. Chciałam biec do łazienki, ale Yuki podniosła się i złapała mnie za przegub. Paraliżujący ból przebiegł od nadgarstka do reszty ciała. Yuki wykręciła rękę i pchnęła mnie na kanapę, straciłam równowagę i opadłam do tyłu. Yuki stała nade mną z miną tryumfu. Skuliłam się i nie mogłam powstrzymać łez. Łkałam, było tyle niewypowiedzianych myśli w mojej głowie, chciałam wykrzyczeć to wszystko. Jak dobrze byłoby po prostu umrzeć.
  Yuki, gdy wykręciła mi rękę wbiła mi paznokcie, lecz krew spływała nie tylko ze śladów po nich. Strupki na nadgarstkach pękły, z tamtąd krwi było więcej. Yuki podniosła mnie do pozycji siedzącej, ściągnęła ze mnie bluzę z krwią i rzuciła na podłogę. Pobiegła do kuchni i wróciła z apteczką. Zaczęła dezynfekować cięcia na nadgarstkach i je bandażować, na ślady po paznokciach nakleiła plastry. To wszystko mnie konfunduje, najpierw robi mi ranę, potem sama mi ją opatruje. Zakręciło mi się w głowie, wszystko zaszło mgłą. )
[ Tego samego dnia, popołudnie (15:57)]
(Powoli, falami, bocce zaczęły znowu rozbiegać się po ciele. Usłyszałam czyjeś kroki. Otworzyłam oczy. Leżałam  w łóżku Yuki, wszystko wróciło. Światło było przygaszone.
- Kuni, wszystko w porządku?
Wiem, że od tego pytania zależy dużo rzeczy. Ale nie mam już na to siły.
- Nie.
Odpowiedziałam płaczliwym tonem. Zacisnęłam ręce na kołdrze i skuliłam jeszcze bardziej.
- Jak się czujesz?
Otarłam jedną łzę i odwróciłam się do niej, siedziała na brzegu łóżka. Nie patrząc jej w oczy powiedziałam.
- Yuki, przytul mnie...
Yuki zareagowała natychmiast, podciągnęła nogi na łóżko i przytuliła mnie razem z kołdrą. Ręce Yuki mocno mnie obejmowały. Z jednej strony to tych rąk boje się najbardziej, a z drugiej to w nich właśnie cyje się bezpieczna. Płacze, nie wiem. Nie wiem. Nie wiem. Wiem, że powodów do płaczu mam dużo. Kiedy kończą mi się łzy, jestem w stanie zawieszenia. Każdy, kto kiedyś płakał wie o jaki stan chodzi. Dopiero po chwili docierają do mnie dźwięki.
- Shhhhh, shhhhhh... Spokojnie, jestem tu.
Te słowa uświadamiają mi, że jestem bezbronna w rękach oprawcy. Chce iść spać, jestem strasznie zmęczona, ale muszę coś zjeść. Delikatnie odsuwam się od Yuki i powoli wstaje. Yuki siada znowu na krawędzi łóżka i przygląda się jak podchodzę do szafy. Łapie się za klamkę od drzwi do szafy, dopiero teraz zakręciło mi się w głowie. Pochylam się i głęboko oddycham.
- Wszystko okej?
- Niedobór żelaza.
Jedna z nad kolanówek zsunęła mi się do połowy łydki, szybko ją podciągam i się prostuje. Yuki zdążyła zauważyć... Podeszła do mnie, uklękła. Cofam się gwałtownie, gdy jej dłoń dotyka mojego uda. Zmarszczyła brwi i spojrzała mi w oczy. Zbliżyła rękę, chlasnęłam ją po dłoni.
- Zostaw!
- Uderzyłaś mnie...
- Bo nie szanujesz mojej nietykalności.
- Inaczej; zdejmij to, albo ja to zrobię.
- Nie.
- Bo?
- Nie twój interes.
Wstała, wyprostowała się. Jest ode mnie o  20 cm wyższa, upokarzające być niższą. Spojrzała na mnie z góry...
- A właśnie, że mój interes.
- Nie twój bo to nie twoje ciało!
- Moje!
- すみません、なに?!
- あなたは私のものであり、あなたの体も私のものです!
- 愚かな雌犬を黙らせろ!
Łzy stanęły mi w oczach. Wytarłam je szybko.
- Przepraszam.
Yuki nie odpowiedziała tylko z powrotem uklękła i złapała moje udo. Pociągnęła pończochę w dół, wiedziałam co zobaczy. Dużo siniaków, zadrapań, przetarć, ugryzień. Zobaczyła, przejechała palcami po silnikach  i dotknęła ugryzień. Przesunęła dłonią po śladzie ugryzień na wewnętrzną stronę nogi. Zawarzyła, że ślady idą w górę, aż do koronkowych majtek. Zacisnęła dłoń w połowie mojego uda, przygryzła dolną wargę i zarumieniła się.
- Ałaaa!
- Boli?
- Tak, kurwa!!!
- Dobrze.
- 何?!
- Co?
- Co?!
Zacisnęła dłoń mocniej. Puściła dopiero gdy moja łza skapnęła na jej rękę.
- Dlaczego tak robisz?!
- A ty?
- Ja nie robię ci krzywdy!
- Robisz sobie krzywdę. Przestań, wystarczy, że ja to robię.
- Ja?! To wszystko twoja robota!
- No tak... Ale ty sama  się tniesz po żyłach!
Nachyliłam się do niej i wyszeptałam.
- Nie tnę się po żyłach, przecinam je.
Yuki zbliżyła usta do mojego ucha i też zaczęła szeptać.
- Dlatego masz teraz bandaże na nadgarstkach i nie pozwalam ci dotykać żadnych ostrych rzeczy.
Mówiąc to przeniosła dłoń z uda na szyje. Drugą wsunęła w moje włosy i pocałowała mnie... Odkleiła się ode mnie i wstała pociągając mnie do góry. Spojrzała mi głęboko w oczy.
- Przestań próbować się zabić!
- Nie utrzymasz przy życiu kogoś kto pragnie śmierci.
- Nie pragniesz śmierci, pragniesz wolności.
- Której mi nie dasz, więc sama ją sobie dam.
- Zabijając się?
- Ciebie nie zabije.
Wtedy w mojej głowie pojawiła się myśl, „a może JĄ zabije".
- Nie próbuj mnie zabijać.
Powiedziała jakby słyszała moje myśli. Uśmiechnęłam się.
- Ciebie, nigdy by mi się to nie udało.
Zabije cię, zobaczysz, tylko muszę cię zmylić.
- I bardzo dobrze.
Powiedziała i zaczęła całować mnie po szyi.
[ Dwie godziny później (19:28)]
Leżę na łóżku, ślady po ugryzieniach, pulsują mi na szyi. Patrzę w przestrzeń,  nie widzącym wzrokiem. Yuki poszła sobie już jakieś pół godziny temu, ale ja nadal nie mam siły się ruszyć. Odebrała telefon, słuchała przez chwile, szybko się ubrała i wyszła. Miała z tym skończyć.)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 27, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Deficyt MiłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz