Erica miała atak.
Paniki.
Kolejny raz w swoim życiu w ciągu miesiąca stała się czyimś celem albo chociaż świadkiem ataku złoczyńców. Spodziewała się tego, biorąc pod uwagę, w jaki zawód i społeczność się wmieszała. Sądziła jednak, że jako asystentka Hawksa, bohatera numer 2, za szybkiego dla każdego, będzie trzymana z dala od zgiełku walk. Zaciskała kurczowo palce na ramionach chłopaka, kiedy zbliżał się do lądowania - jak się okazało - w biurze Hawksa. Gdy jej nogi dotknęły ziemi, poczuła się, jakby całe ciało ważyło tyle, co ołów. Hawks nie miał czasu się tym przejmować. Odwrócił się w stronę otwartego okna, by wylecieć z powrotem, kiedy drżące dłonie złapały go za skrzydło. Zabolało to lekko, ale tylko cicho się skrzywił. Uniósł wysoko brwi na widok bladej jak ściana dziewczyny. Czy dobrym pomysłem było zostawić ją samą sobie? Zostawiał ją w biurze, we własnej agencji. Nie znał bezpieczniejszego miejsce na tę chwilę.
- Zaraz wracam - powiedział z szerokim uśmiechem, po czym wzbił się w niebo.
Erica stała i wpatrywała się w niebo, obserwując czerwoną plamę oddalającą się od niej ze znaczną prędkością, aż w końcu zniknęła wśród chmur. Za daleko by go dostrzec. Złożyła ręce jak do modlitwy, obawiając się, czy dobrze zrobiła, że pozwoliła mu lecieć? Zresztą, był bohaterem, co ona miała tu do gadania. I tak zrobiłby po swojemu, musiał ratować ludzi.
Co jej pozostało?
Tylko czekać.
W tym samym czasie Hawks uspokajał własne serce. Przez tę całą sytuację zapomniał o oddychaniu. W duchu przyznał, że słusznie postąpił, zostawiając z Ericą swoje piórko, Dyskretnie ukryte pod biurkiem. Dzięki temu mógł kontrolować sytuację na froncie jak i w oddalonym biurze. Sięgnął po dwa długie pióra, twarde i ostre niczym prawdziwe miecze. Wylądował bezszelestnie na ziemi, obok przestraszonego policjanta. Ten podskoczył na widok bohatera.
- Jak sytuacja? - zapytał Hawks, rozglądając się po okolicy.
Od razu rozpoznał miejsce ataku. Wyglądało tak samo jak wtedy, gdy był z Ericą. To nie mógł być przypadek. Siła uderzenia była skupiona przede wszystkim tam, gdzie stała ich dwójka. Kto był celem? On czy...?
- Hawks! - Blondyn odwrócił się w stronę wołającej go osoby. Och, jaka szkoda, Ethana nic nie trafiło. - Gdzie Erica?!
- Bezpieczna - odpowiedział z zamiarem odejścia, ale Strauss zablokował mu drogę. - Nie widzisz, że wokół trwa panika i atakuje wróg? Nie wiem jak to wygląda w Niemczech, ale w Japonii ratujemy ludzi.
- Ty...
- Hawks! - Zawołał ktoś jeszcze.
Skrzydła bohatera otworzyły się szeroko, co było jedynym wyrazem jego irytacji. Jeszcze tego brakowało. Czy naprawdę nagle w trakcie ataku wroga ma milion do niego spraw? Popatrzył z politowaniem na Tsukauchi'ego, a jego gniew zniknął, widząc wyraz twarzy mężczyzny. Krew leciała z lewego łuku brwiowego, ale Tsukauchi nie zdawał się tym przejmować. W ręku trzymał telefon.
- Jest źle, jest naprawdę bardzo źle! - wydyszał. - Oni... Nie żyją.
- Kto?
- Wszyscy.
Hawks nerwowo rozejrzał się dookoła. Policjanci nie wydawali się być naruszeni, poza kilkoma zadrapaniami. Faktycznie, przyznał, cała siła uderzenia skupiła się na nim. Czyżby on był celem? Poza stróżami prawa, on i Ethan również byli cali i zdrowi. A cywile? Rozpierzchli się, jak tylko zrobiło się gorąco.
- Jacy wszyscy?
Tsukauchi wziął głęboki oddech, a potem spojrzał na bohatera numer 2 z surową powagą.
CZYTASZ
Icarus | Hawks
FanfictionŻycie rzadko kiedy układa się po naszej myśli. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Kiedy Erica zaraz po skończeniu szkoły otrzymuje wyjątkową szansę, musi zrobić wszystko, by udowodnić, że zasłużyła na stanowisko asystentki bohatera numer 2. Choćby...