77🐍

2.4K 351 37
                                    

Powrót do pokrytej śniegiem Anglii był jednocześnie przekleństwem i zbawieniem. Newt i Jenna po swojej niesamowitej, lecz też głównie niefortunnej przygodzie potrzebowali spokoju, jednak nie mieli za dużo czasu na wypoczynek. Skoro mieli qilina, Scamander jak najszybciej zamierzał przekonać swojego starszego brata do wzięcia udziału w planie Dumbledore'a.

Newt siedział w kuchni i z niedowierzaniem patrzył na qilina leżącego na stole. Wciąż nie potrafił przyswoić tego, że naprawdę tam był, nawet jeśli ledwie kilka minut wcześniej go nakarmił.

Momentami nie dowierzał też jeszcze, że Jenna była z nim stale w mieszkaniu i nie inaczej czuł się w tamtej chwili, gdy przyszła do niego przebrana po śniadaniu.

- Pokaż rękę - powiedziała delikatnie, siadając przy nim z różdżką w dłoni. - Uzdrowię ci ją.

- To nic takiego, nie trzeba...

- Newt, no nie zachowuj się jak dziecko - Jenna przerwała mu dość stanowczo, a jednak złapała go za nadgarstek bardzo czule i spokojnie, nie chcąc go zranić.

Jego zraniona w trakcie ucieczki dłoń była zabandażowana też przez nią, a Jenna teraz, już z jasnym umysłem, przypomniała sobie wskazane przez Carol zaklęcia, które uzdrowiłyby go na dobre.

- Nie chcę ci robić kłopotu - wymamrotał Newt pospiesznie, na co ona tylko pokręciła głową, nie odrywając wzroku od jego dłoni.

- Przestań. Uratowałeś mnie. - Uśmiechnęła się delikatnie. - To najmniej, co ja mogę teraz zrobić, żeby się odwdzięczyć.

Powiedziała to tak, jakby to nie było nic wielkiego, jednak w duchu nie potrafiła przestać o tym myśleć. To stanowiło już więcej niż miłe gesty, niż zagotowanie naparu, niż wspólne czytanie - to było coś, o czym nie mogłaby już nigdy zapomnieć bez względu na to, jak potoczyłaby się ich relacja. Serce nadal biło jej mocniej na samą myśl, co mogłoby się stać, gdyby go tam nie było.

- Jakie uratowałem, ja po prostu... Jenna, ja myślałem... Myślałem, że ty już...

- Tak, wiem - przerwała mu szeptem, zdając sobie sprawę, że dla niego też było to trudne. Machnęła różdżką nad jego odbandażowaną dłonią, a ta uzdrowiła się na dobre.

Wtedy to Newt pokręcił głową. Przypomniało mu się, o czym myślał, gdy widział ją leżącą w tej rzece, i czego wtedy najbardziej żałował... A co czuł i w tej chwili, gdy z największą dokładnością oraz miłością zajmowała się jego raną.

- Nie, posłuchaj, chcę przez to powiedzieć, że... Zdałem sobie wtedy sprawę, że nigdy ci nie powiedziałem, że...

Przerwało mu pukanie do drzwi, na dźwięk którego oboje natychmiast unieśli głowy.

- Oho.

- To pewnie Tezeusz - stwierdził Newt, wzdychając zrezygnowany.

Jenna uzdrowiła już jego rękę, więc wstała i sama poszła otworzyć drzwi, co kolejny raz zaskoczyło Tezeusza, nawet jeśli jej obecność w domu Newta przestawała być czymś nowym.

- Cześć, ważniak. Chcesz herbaty? - zapytała szczerze miłym tonem, zwłaszcza, że na zewnątrz panował mróz, na co mężczyzna uniósł brwi, patrząc na nią jak na kogoś z innego świata.

Jenna przejechała dłonią przez swoje gęste włosy.

- Nie patrz tak na mnie, nie zatruję ci jej - Odsunęła się, by wpuścić go do środka. - Nie dziś przynajmniej - dodała ciszej z małym chichotem, który wywołał też śmiech u Newta.

Tezeusz już nawet tego nie skomentował. Wszedł do środka, a na widok qilina na stole zmarszczył brwi.

- A to mnie chyba ominęło na zajęciach z opieki...?

- Jak to, pan z Ministerstwa nie wie, co to? - zapytała Jenna, która mimo braku odpowiedzi od Tezeusza stała już przy kuchennym blacie i przygotowywała herbatę.

- Zaraz... Qilin, prawda? - zapytał Tezeusz po chwili zastanowienia, na co Newt pokiwał głową.

Podczas gdy młodszy z braci wyjaśniał temu starszemu, jak go zdobyli, Jenna w ekspresowym tempie uporała się z herbatą dla nich obu, a następnie postawiła ją przed nimi przy stole.

- Proszę.

- Dziękuję - powiedział Newt cicho, podczas gdy Tezeusz wciąż przyglądał się tamtej herbacie nieco podejrzliwie, nawet jeśli Jenna przygotowała ją tak, jak lubił, co wiedziała zresztą od jego brata.

Jenna po raz ostatni sprawdziła dłoń Newta, która okazała się w pełni uzdrowiona. On i Tezeusz ostatecznie wypili trochę herbaty, po czym zaczęli się zbierać na spotkanie z Dumbledorem, którego celu starszy ze Scamanderów nie znał. Jenna wiedziała, o co chodziło, lecz specjalnie z nimi nie szła, wiedząc, że to może negatywnie wpłynąć na decyzję ważniaka.

Tezeusz wyszedł jako pierwszy, czekając na brata przed drzwiami i choć Newt ruszył tuż za nim, Jenna złapała go tuż przed tym, zanim mógłby zniknąć.

- Hej, to może jak ty z nim idziesz, to ja w międzyczasie skoczę do Janet? - zapytała szeptem, by mieć pewność, że Tezeusz jej nie usłyszy.

- Wiesz... - Newt spojrzał nieznacznie za siebie. - Jak go już przekonam, to może niech on przekona Janet. Szybko mu pójdzie.

- Ty, to nawet lepsze... I podstępne! - Jenna delikatnie pacnęła go w ramię, śmiejąc się. - Zaczynam mieć na ciebie zły wpływ.

Newt też odpowiedział na to śmiechem, a wtedy Jenna nagle spoważniała.

- Newt, tylko posłuchaj... - Oparła dłonie na jego torsie. - Ja wiem, że ufasz Dumbledore'owi, ale nie musisz się wcale zgadzać na wszystko, co on ci proponuje. Po prostu... Nie rób niczego, czego ja bym nie zrobiła.

Na to ostatnie zdanie Newt uśmiechnął się ponownie.

- To chyba jest całkiem mało takich rzeczy.

- Newt! Ja cię nie poznaję!

Oboje się zaśmiali, a potem zatrzymali w tamtej chwili, patrząc sobie w oczy. To wydawało się idealnym momentem na pocałunek, jednak Jenna nie chciała go wystraszyć, nie była jeszcze pewna, czy ponownie tego chciał... Dlatego zamiast tego powoli zbliżyła się do niego, by go objąć.

- Uważaj po prostu - wyszeptała, gdy Newt odwzajemnił uścisk, czując, jak dobrze mu przy tym było.

- Będę. Nie martw się - zapewniał cicho. - Wrócę dziś przecież... Na nasze czytanie.

Usłyszawszy te słowa, Jenna musiała powstrzymać się od łez wzruszenia. Każdego dnia coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że naprawdę znalazła swoją bezpieczną przystań.

Kiedy Newt wyszedł, Jenna nakarmiła część zwierząt, które jeszcze tego wymagały, a gdy jeszcze upewniła się, że wszystko było dobrze z qilinem, sama wyszła na moment z domu.

Poszła odwiedzić jej bliźniaka, pierwszy raz od dłuższego czasu po nieudanych świętach. Po tym, jak na jej oczach qilin stracił swojego... Nawet nie chciała sobie wyobrażać, co by było, gdyby rozdzielono ją z Rogerem, a co najwyraźniej próbowała zrobić ich własna matka.

No, pomijając też to, że otarła się o śmierć... Czego jeszcze wtedy nie wiedziała, nie ostatni raz w ciągu kilku kolejnych dni.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz