— Anakinie! Pozwól na moment. — Znajomy głos wydobył się z tłumu przywołując młodzieńca zgrabnym i przyjaznym gestem dłoni. — Muszę ci kogoś przedstawić.
— Kogo tym razem mam zaszczyt poznać? — Pytanie padło z ust wysokiego i młodego mężczyzny, który przed chwilą został wezwany do siebie przez kanclerza Palpatine'a.
Anakin Skywalker. Zwany również rycerzem Jedi czy generałem. Młody mężczyzna tego wieczoru miał sprawować ochronę nad wydarzeniem, które właśnie trwało w Coruscant. Czyli stolicy Republiki Galaktycznej. Skywalker był odziany w typowy strój Jedi, który nie tylko umożliwiał swobodę ruchu w razie niebezpieczeństwa i potrzeby walki ale także był tradycją i podkreśleniem wyznawania filozofii Jedi, co do życia bez zbędnych luksusów.
Nie było chyba drugiego rycerza, który by nosił dumnie te szaty, jak właśnie młody Skywalker.— Senator Lonoro-Soti. Bardzo chciała poznać jakiegoś Jedi. Jest bardzo ciekawa waszego stylu życia oraz chciała podziękować za waszą odwagę. — Wytłumaczył kanclerz.
— Tak. To prawda. — Lekko zachrypnięty głos opuścił wręcz czarne usta senator. Wyglądała bardzo charakterystycznie przez swoje uczesanie oraz ozdobioną twarz tatuażami. — Słyszałam, że Jedi potrafią wiele rzeczy. Chciałam się jednemu przyjrzeć z bliska. . .niesamowite. Taki młody, a taki uzdolniony. .
— Z całym szacunkiem ale nie jesteśmy obiektami muzealnymi, które można podziwiać kiedy się zechce. Doceniam podziękowania ale, Kanclerzu, senator. . .muszę wracać do pracy. — Anakin ukłonił się przez nimi delikatnie i oddalił się w swoje miejsce patrolowania, z którego miał świetny widok na całą salę.
. . .
Pod koniec bankietu, kiedy Skywalker miał zamiar trochę odpuścić swoją surową straż i iść napić się drinka ze swoim mistrzem, jak na zawołanie dostał komunikat o nieproszonym gościu, który zmierzał południowym wejściem do sali bankietowej. Od razu chwycił swojego wiernego towarzysza, czyli miecz świetlny i zeskoczył z podestu by pobiec w tamtą stronę. Po wejściu do korytarza wiązka niebieskiego światła oświetlała pomieszczenie owinięte mrokiem. W skupieniu Jedi stawiał krok za krokiem rozglądając się uważnie. Lecz jednak nie zrobił tego dokładnie. Odwrócił się nagłym i szybkim ruchem kiedy usłyszał otwierające się drzwi na salę a jakaś mała, zgrabna i zwinna postać zeskoczyła z sufitu i zniknęła za prawą ścianą. Dosyć głośne przekleństwo wydobyło się z ust mężczyzny gdy zaczął biec za intruzem.
- Nieproszony gość wszedł na wielką salę, zajmę się nim. - Zgłosił do komunikatora by zawiadomić resztę.
Anakin ruszył powolnym krokiem przy ścianie wypatrując intruza, którego zamierzał złapać. Musiał się wykazywać swoimi zdolnościami by zabłysnąć przed radą. Od dawna się starał by wreszcie osiągnąć swój cel, czyli zostanie mistrzem. Jednak rada nie chciała na to pozwolić co strasznie wprowadzało Skywalkera w irytacje, a czasem nawet w złość oraz żądze wykonywania więcej misji zakończonych sukcesem. Nauczony na wcześniejszym własnym błędzie spojrzał w górę. Tak jak podejrzewał, zauważył postać wspinającą się na górny balkon. Anakin popędził w tamtą stronę drugimi schodami i wskoczył z połowy nich od razu na wyższe piętro. Biegiem ruszył od razu w kierunku osoby, która właśnie wskoczyła z taką lekkością, jakby powierzchnia była chmurą. Bystrym okiem wychwycił w jej dłoniach małą metalową walizeczkę, którą od razu poznał. Była to walizka z dokumentacją z archiwum rady, w której zapewne znajdowały się pliki na jakiś temat.
- Nie na mojej warcie. - Mężczyzna wymamrotał pod nosem odpalając swój miecz ponownie. Kiedy zbliżał się już do złodzieja i zamierzał zaatakować go od tyłu, ten nagle zrobił płynny unik w bok. - Ani kroku. . .grzecznie podniesiesz dłonie i uklękniesz poddając się a nikomu nie stanie się krzywda. - Ostry głos rozbrzmiał za plecami intruza.
Bez żadnego odzewu postać bardzo powoli i ostrożnie chwyciła za upsząż w swoim pasku i zwinnym ruchem pociągnęła za nią wydobywając spod swojej szaty coś w rodzaju miecza świetlnego ale w kształcie lasso w żółtych odcieniach. Zapewne ciężko było uwierzyć, że właściciel wykonał go sam ze znalezionego miecza Jedi. Osoba zakręciła lassem okrąg i przybrała pozę do walki, przyglądając się Anakinowi zza kaptura oraz chusty na twarzy.
- Dla kogo pracujesz? - Zapytał robiąc krok do przodu z wysuniętym mieczem. Nie słysząc żadnej odpowiedzi, ciężko westchnął. - Raz człowiek chce być miły i nikt nawet mu tego nie ułatwia. - wymamrotał marudnie i wiedząc co należy zrobić, zamachnął się mieczem wykonując wcześniej nim obrót przed sobą i za sobą. Jego ruch został zablokowany przez broń przeciwnika, która spotkała się z jego mieczem i wydała ciche syknięcie przez zblokowanie dwóch kling. Jedi uniósł brew na świetnie zaprojektowaną broń i wyswobodził miecz by przebiec bliżej swojego celu, lecz jednak musiał być bardziej skupiony na unikaniu ciosów niż samym ataku. Jeszcze nie spotkał się z żadnym takim przeciwnikiem a co najdziwniejsze, bronią. W końcu zirytowany Skywalker odszedł kawałek dalej wiedząc, że to nie ma sensu. Wyciągnął swoją dłoń przed siebie i użył mocy, by wytrącić broń przeciwnikowi. Dzięki temu mógł sprawdzić czy osoba, z którą walczy jest również wyszkolonym Jedi. Lecz jednak nic się nie działo. Przywołał do siebie mieczo podobną broń i uśmiechnął się pod nosem widząc bezbronność. - Tak myślałem. - Po tych słowach ruszył wprost do swojej ofiary, która najwidoczniej czekała aż Anakin do niej podejdzie.
Żądza złapania złodzieja była zbyt wielka w umyśle mężczyzny, przez co władała nim lekkomyślność. Nie pomyślał, że w momencie jak podejdzie bliżej by obezwładnić intruza całkowicie, ten bez problemu i jemu wytrąci kopnięciem miecz a sam zacznie obronę walką wręcz. Cichy jęk rycerza Jedi opuścił jego usta gdy został uderzony prosto w twarz. Wtedy poczuł, że jest na skraju wytrzymałości. Młody Skywalker chwycił ręką gardło swojego celu i przybił go siłą do ściany. - Wystarczy tej zabawy. - Natomiast jego druga dłoń zerwała w twarzy chustę. A widok pod nią zupełnie go zdziwił. . .Ponieważ patrzyły na niego duże, niebieskie oczy pięknej kobiety, która zdecydowanie nie wyglądała jak osoba, która miałaby z czego okradać radę. Wręcz przeciwnie. Jej wygląd przypominał senator albo. . .księżniczkę. Miała zarysowaną delikatnie szczękę, pełne usta, idealnie przycięte brwi oraz biały zdobiony makijaż w okolicy oczu. Przez chwilowe zamyślenie się, zapomniał kompletnie o tym, że jego dłoń dalej odcina jej dopływ powietrza. Poluzował uścisk spoglądając w stronę szyi i nagle zamarł. . .
- Kim jesteś? - Wyszeptał zdezorientowany zauważając takie same znamię, jakie on ma na ramieniu.
Było to znamię, które oznaczało niewolnictwo na planecie Tatooine. A to znaczyło, że młoda kobieta była niewolnicą albo dalej nią jest i pracuje dla swojego właściciela.
- Kimś o kim zaraz zapomnisz. - Wreszcie odezwała się po całym wydarzeniu i uderzyła rycerza Jedi prosto w tył głowy rączką od swojego noża by stracił przytomność. Potrafiła dobrze wykorzystać chwilę nieuwagi przeciwnika by szala zwycięstwa przelała się na jej stronę. Kobiety nie interesowało to, skąd Anakin wiedział co to za znamię albo dlaczego zadawał te pytania. Jeśli miała osiągnąć cel, to musiała uciekać w tym momencie. - Śnij o mnie, piękny.
I tak właśnie zrobiła. Zabrała swoją broń oraz walizeczkę i zniknęła w mroku zostawiając generała Skywalkera z kolejnymi pytaniami i przegranym starciem, za które będzie chciał na pewno się zrekompensować.