—
#setyoufreeff
—Rano Louis obudził się z delikatnym bólem głowy, suchością w gardle, oraz nie w samotności.
Spał przytulony do Clifforda, w czasie kiedy na drugiej połowie łóżka leżał Harry, przesuwający palcem po ekranie swojego telefonu.
— Harry? - Louis mocno zacisnął powieki i przeniósł się na przedramiona, zaczynając przecierać swoje zaspane oczy palcami— Czy my-...- przełknął ślinę. Z wczorajszego wieczoru nie pamiętał nic poza powrotem z parku.
— Tak, w trójkącie z Cliffordem. - odchrząknął głośno, i poprawił kołdrę na swoim ciele, zakładając nogę na nogę— Masz wodę na szafce. - dodał nie bijąc zbyt dużym entuzjazmem.
Louis od razu sięgnął po szklankę, opróżniając jej zawartość w mgnieniu oka. Doskonale wiedział, że był nie do ogarnięcia pod wpływem alkoholu. Zaczął się martwić o to, że sprawił Harry'emu przykrość, czego zupełnie nie miał w planie. Zaczęły dogryzać mu wyrzuty sumienia.
Louis odetchnął głęboko, aby następnie objąć psa ramieniem, obserwując to jak ten uderzył głową o jego tors. Szatyn uśmiechnął się delikatnie i ucałował jego wilgotny nos, za co otrzymał przeciągnięcie długim językiem po całej twarzy.
— Fujka Cliff! - skrzywił się i z uśmiechem na twarzy zaczął czochrać zwierzaka po całym ciele.
Po krótkiej zabawie, Louis czując się trochę lepiej, postanowił wymienić kilka słów z Harrym.
— Słuchaj, Harry. - Louis przełknął ślinę, ciągle głaszcząc Clifforda, co było jego najlepszym sposobem na pozbycie się stresu— Przepraszam za wczoraj. To okropne, że w drugi dzień od kiedy mnie poznałeś, już widziałeś mnie pijanego. - oznajmił zagryzając wnętrze policzka.
— Nic się nie stało, naprawdę. - obiecał blokując telefon, odkładając go na swój brzuch— Ja też trzeźwy nie byłem. Ani święty. Wiem, że to dla ciebie nowość, i denerwujesz się wszystkim bardziej niż ja. Mogę się założyć, że na co dzień nie pijesz, a wczoraj szukałeś po prostu pocieszenia.
— Tak. Mniej więcej. - przytaknął zagryzając wnętrze policzka— Ale masz rację, z tym, że nie piję. Jutro mam sesję, więc...
Louis chciał zaproponować Harry'emu wyjście w jakiekolwiek miejsce, mając nadzieję że to załagodzi sytuację. Ale nie chciał widzieć go codziennie, więc się zawiesił. Nie wiedział co miał robić.
— Możesz wpaść. - oznajmił odkręcając głowę w jego stronę— Będę się starać aby nam wyszło, chociaż i tak nie jestem zbyt pozytywnie nastawiony, nie będę ukrywać. Spróbuje, okej? - uśmiechnął się delikatnie.
— Próbuj. - odpowiedział Harry również się uśmiechając— Ja też będę. - obiecał i mrugnął do szatyna.
Młodszy postanowił, że nadszedł czas na to, aby wracał do domu. Pożegnał się z Louisem machając mu dłonią, po czym założył na siebie ubrania z podłogi, i wyszedł. Zbiegając ze schodów słyszał głosy rodziców niebieskookiego, na co wywrócił oczami.
— Harry! - uradowała się Jay— Jak tam? - zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy.
— W porządku. - przytaknął odwzajemniając uśmiech— Dziękuję za gościnę, i za wczorajszy obiad. Było przepyszne. - oznajmił powoli kierując się w stronę wyjścia— Mam nadzieję że do zobaczenia wkrótce. - dodał posyłając im uśmiech ostatni raz.
— Nie zostaniesz na śniadanie? - zapytał Troy marszcząc brwi.
— Dziękuję. - pokręcił głową na boki— W niedziele mam swoją... poranną rutynę. Miłego dnia. - pożegnał się, i finalnie przeszedł do korytarza.
CZYTASZ
Set You Free| Larry fanfiction
FanfictionW rodzinie Louisa panuje zasada, która zobowiązuje do zawarcia związku małżeńskiego w wieku 19 lat. Rodzice szatyna w jego niewiedzy organizują kasting, który to przeszedł tylko jeden chłopak- Harry. Harry, który próbuje uwieść szatyna tylko dla jeg...