one

3 1 0
                                    




Pov. Faustine

Wiedziałam, że to nie ja. To nie dla mnie robiliśmy to wszystko, pomimo tego chciałam wierzyć że to przydarzy się mi... że  przyjadą tu, popatrzą w oczy i zabiorą do domu jak lalkę. Chciałam się poczuć jak najlepszy towar, pierwszy i chciany...ale wiedziałam że to nie ja. Podpisując się na transparencie myślałam o Sophii. Zasługiwała na rodzinę, która ją pokocha, a od Pani Freish wiem że stało się tak od pierwszego spojrzenia. Grubym czerwonym markerem napisałam  Faustine, zawsze z tobą na macie. Uśmiechnęłam się  na samą myśl o odrabianiu zadań z dziewczynką. W momencie, gdy  skończyłam poprawiać obrazki na transparencie usłyszałam za oknem podjeżdżające auto. Przed placówką najmłodsze dzieci grały w piłkę. Było ich pięciu. Wiem za mały skład ale pomyślcie o plusach... nie trafiają tu młodsze dzieci. Jackson, który kopał piłkę przez przypadek trafił w samochód zamiast w bramkę, na której stał Georg. Wystraszone dzieci uciekły do środka. Roześmiało mnie to, gdyż trafili w oponę i nic się nie stało, lecz gdy przypomniałam sobie opowieść małego o tym jak jego tatuś się ,,zdenerwował" za rozlaną kawę, już nie było mi tak do śmiechu. Nabrałam powietrza do płuc zamknęłam oczy i powoli wypuściłam aby pohamować emocje, blady uśmiech pojawił się na mojej twarzy bez powodu. Pokręciłam głową i przestałam rozmyślać na ten temat. Dziś jest dzień Sophii, dzień w którym zyska nowy dom.

Zabrałam szybko transparent  z kantorka opiekunów i pobiegłam szybko do pokoju Philipa i Seana. Przed drzwiami z czerwonym napisem ostrzegawczym stał cały wór niewypranych ubrań.  Nigdy nie zrobili sobie sami prania, robiłam to ja, Pani Freish albo Samantha. Gdyby nie to że znalazłam w nich już 20 dolarów i trzy pary słuchawek nigdy bym ich nie dotknęła. Bez pukania weszłam do groty piekieł. Cały pokój zazwyczaj był w lekkim bałaganie, lecz jasne koloru kontrastujące z ciemnymi meblami sprawiały, że zawsze wyglądał schludnie. Dzisiaj niestety zamiast minimalnej czystości zobaczyłam nic. Dosłownie siwo.

-Japierdole, czy was pojebało do reszty- wykrzyczałam- Co wyście tu jarali. Nie wiecie co jest dzisiaj za dzień.

Popatrzyłam się wkurzona na Sean.  Roześmiany Szesnastolatek jak zazwyczaj miał ubraną czarną bluzę oraz krótkie czerwone spodenki. Jego czarne włosy były lekko przydługawe, a oczy były czerwone, niestety nie był wampirem tylko zjaranym idiotom. Później przeniosłam swój wzrok na Philipa. Był on chyba w lepszym stanie, tak przypuszczam. Włosy miał związane w kitkę a na sobie koszule w kratę oraz spodnie z piżamy. Obydwaj popatrzyli się na mnie roześmiani. Philip wstał i chciał podać mi skręta

-Co ty taka dzisiaj, przecież często z nami...-w tym momencie chłopak popatrzył na transparent i ze strachem w moje oczy- O kurwa nie mów że to dzisiaj.

-O czym wy pierdolicie- roześmiany Sean leżał na łóżku chyba nie kontaktując, gdyż patrzył w sufit pokazując mu środkowy palec- patrzcie jaki ten sufit jest płaski- odwrócił się w moją stronę i dopowiedział-jak ty

Przewróciłam oczami zabrałam skręta i wyrzuciłam go przez okna-Macie dosłownie 2 minuty, nowa rodzina Sophii już jest i wiecie jak bardzo jej zależy na pożegnaniu. Philip zmień kurwa spodnie bo jest osiemnasta, a ty Sean- popatrzyłam jego próbie zrobienia fikołka, w którym się zaklinował-po prostu się ogarnij. Chciałam już wyjść ale Philip mnie zatrzymał

-Faustine- popatrzył mi się w oczy z troską- dzięki, że od naszych początków o nas dbasz i w ogóle, również gdy on odszedł- powiedział ostatnie zdanie z bladym uśmiechem i już żalem w oczach.

Uśmiechnęłam, się do niego. Gdy Sean miał 9, a Philip 8 trafili do placówki.Nie wiem co ich rodzicami. Nigdy nie pytam. Jedynie stany w jakich osoby do nas trafiają sprawiają, że przypuszczam ale to za mało. Gdy chłopcy tu trafili ja miałam zaledwie 12 lat ale już wtedy byłam jedną z starszych osób. Drugą był brat Philipa...ale on już należy do przeszłości

-ogarnij tego zjeba i chodźcie- puściłam mu oczko pokazując w na Seana

-Aha i jeszcze jedno-popatrzył na mnie Philip z lekkim uśmiechem na ustach- Ten sufit naprawdę jest płaski jak ty- puścił mi oczko i zamknął drzwi.

Mały gnojek. Przewróciłam oczami i zmierzałam ku drzwiom wejściowym. Przed tym popatrzyłam w lustro aby związać jasnobrązowe włosy. Nie miałam na sobie makijażu przez małą ilość snu, przez co było widać wypryski na policzkach ale nie przeszkadzało mi to. Miałam na sobie długie brązowe spodnie i biały top na ramiączkach. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wybiegłam przed placówkę. Wszyscy już tam stali, czekaliśmy tylko na Sophii. Rozejrzałam się po wszystkich twarzach i niestety zrozumiałam że jestem tu  najstarsza, Że jako jedynej mnie nikt tu szczerze nie chciał. Moje rozmyślanie przerwał krzyk dziecka. Była to Sophii, miała na sobie błękitną sukienkę i włosy spięte w kitkę spojrzałam obok a jej małą rączkę trzymało starsze państwo...jej nowa rodzina. Dziewczynka z rozpłakaną twarzą podbiegła i zgarnęła nas w grupowy uścisk.

-Kocham was wszystkich i będę dzwonić i pisać i...

-kochanie już wystarczy jedziemy-powiedziała starsza kobieta, która przed chwilą adoptowała dziewczynkę

Czyli to już

Ukucnęłam przed dziewczynką i wręczyłam jej transparent-niech ci tam będzie lepiej malutka-uśmiechnęłam się do niej-będę bardzo tęsknić.

Przytuliłam małą i zobaczyłam, że na dół zszedł tylko Sean.kurwa

Gdy odszukał Sophii wzrokiem wziął ją w swoje ramiona i z krzykiem zaczął ją obracać

-Ohhh, tak szybko nas opuszczasz, nie zapomnij o bracie mała- dziewczynka nadal roześmiana popatrzyła na niego i powiedziała-nigdy, będę dzwonić

Sean popatrzył na jej opiekunów a potem w jej oczy posłał jej blady uśmiech i później podał ją mężczyźnie. Rodzina poszła do samochodu. Nowy ojciec Sophii zapiął ją w foteliku i sam obrócił się i skinął głowę na dowidzenia. Widziałam w jego oczach że dobrze zadba o małą. Gdy auto ruszyło z placu wszystkie dzieci pobiegły za nim. Opiekunowie wrócili do środka na podjeździe stałam tylko ja i Sean. Podeszłam do chłopaka, który wpatrzony był w odjeżdżający samochód i zapytałam

-Ej żyjesz, szybko się ogarnąłeś-zaśmiałam się, lecz on nadal był wpatrzony w już niewidoczny samochód-co jest- zapytałam już bez optymizmu

-Zapomni wiesz o tym-powiedział z bladym uśmiechem na twarz-jak każdy- popatrzył na mnie i wrócił do budynku

Zostałam sama i odwróciłam się w stronę wyjazdu placówki. Przypomniałam sobie obietnice Sophii , lecz starsi wiedzą jaka jest prawda

Oczywiście że zapomni...jak każdy

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 09, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I'll never forget youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz