17

13.8K 237 236
                                    

— MARLENNE —


Chase bardzo się ucieszył, gdy przyznałam, że moja waga ruszyła do góry i udało mi się przytyć prawie kilogram, ale radość nie działała w dwie strony. Ja byłam całkowicie tym wszystkim przerażona. Bałam się tego, jak moje ciało zmieni się pod wpływem dodatkowych kilogramów, jednak w tym momencie to nie z tego powodu klęczałam i wycierałam wierzchem dłoni usta po zwróceniu posiłku. Wymiotowałam z nerwów.

— Lepiej ci choć trochę? — zapytał Chase, pocierając delikatnie moje ramiona.

— Trochę — szepnęłam.

Ciemnowłosy wstał i pomógł mi podnieść się z obskurnych kafelek w niewielkiej toalecie, ukrytej za drzwiami jednej z szatni, którą dzieliliśmy z innymi.

— Naprawdę nie zazdroszczę ci tego, że musisz mnie całować — burknęłam. — Nie chciałabym być na twoim miejscu.

— Jakoś to przeżyję. — Uśmiechnął się ciepło. — A może też się zrzygam i wyrównamy rachunek? Czy tak będzie lepiej?

Przewróciłam oczami i szturchnęłam go w ramię.

— Jesteś okropny — syknęłam.

— Mów mi więcej. — Zacmokał z nutką rozbawienia. — A teraz szoruj ząbki, bo niedługo nasza kolej.

Przełknęłam ślinę i przygryzłam dolną wargę.

— Nie mów tak, bo zaraz znowu się zrzygam.

— Bylebyś nie rzygała na mnie.

Zmyłam każdy ślad z dłoni. Przepłukałam usta, umyłam zęby trzy razy i na koniec raz jeszcze przepłukałam płynem jamę ustną. Czułam jak dłonie drżą mi od negatywnych emocji. Byłam przerażona i chciałam mieć ten występ za sobą, a jednocześnie w ogóle nie miałam ochoty wychodzić na scenę. Denerwowałam się.

— Zdążymy jeszcze stąd uciec...

— Marli — przerwał mi. — Wyjdziemy tam, wystąpimy i wrócimy do mnie.

— Do ciebie? — Spojrzałam na niego zaskoczona. I podekscytowana perspektywą spędzenia z nim nocy. — Co będziemy tam robić?

Klepnął mnie w pośladki i uśmiechnął się chytrze.

— Musimy najpierw wystąpić, żebyś się o tym przekonała, prawda?

***

— Czy ty założyłaś wisiorek ode mnie? — Chase wytrzeszczył oczy i zerknął na mój brzuch, na którym swobodnie opadał łańcuszek, który jakiś czas temu mi wręczył. — Chcesz, żeby mi stanął?

Prychnęłam głośno.

— Stanie ci od widoku złotego wisiorka? — zapytałam.

— Tak? — odpowiedział z przeciągnięciem samogłoski. — Teraz będę zastanawiał się nad tym, jak by się poruszał, gdybym...

— Nie kończ — przerwałam mu.

Pocałował mnie w zagłębieniu szyi i objął szczelnie ramionami w pasie.

— Lubię kończyć. — Posłał mi głupi uśmieszek. — To mój ulubiony moment.

Gdy przyszła nasza kolej, Chase naprawdę stanął na wysokości zadania i był niesamowity. Cały stres zszedł ze mnie w chwili wyjścia na scenę, bo on znajdował się obok i dbał o to, żebym się nie potknęła. Układ wyszedł nam znakomicie, a uczucia i emocje, które próbowaliśmy przekazać, były autentyczne i szczere. Byłam zadowolona z finalnego efektu.

A Mockery Of HatredOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz