84🐍

2.3K 352 74
                                    

Po krótkim spotkaniu z Dumbledorem w Wielkiej Sali, w czasie którego dał on do zrozumienia całej grupie, że musi udać się do Bhutan, a także uświadomił Jennę i Tezeusza, że Grindelwald został uniewinniony, wszyscy udali się na zasłużony wypoczynek.

Mimo że Newt powiedział wcześniej Jennie, że Dumbledore miał brata, to i tak trochę zdziwiła się jego widokiem w Świńskim Łbie. Gdy była w Hogwarcie, namówiła swojego brata, by się tam zapuścić, ale szybko tego pożałowała - gospoda stanowiła ciemne, wyjątkowo ponure miejsce, w którym naczynia nie wyglądały na zbyt czyste, a dania na niezbyt jadalne.

Aberforth, bo tak miał na imię brat profesora, też nie wyglądał na najmilszą osobę na świecie, lecz w tamtym momencie robiło się to nieistotne. Każdy marzył już tylko o tym, by zjeść i się położyć przed kolejną wyprawą na drugi koniec świata.

- O, Bunty, jesteś tutaj - powiedział Newt, a wchodząca tuż za nim do gospody Jenna zwróciła uwagę na znajomy, cenny przedmiot.

- I walizka! Dzięki Merlinowi - powiedziała, wyraźnie odetchnąwszy z ulgą. - I nasz mały qilin! - dodała, łapiąc się za serce na widok malca, który stał na podłodze. Natychmiast do niego podeszła i kucnęła, a Newt zrobił zresztą to samo.

- I jak ona się ma? - zapytał Newt, delikatnie gładząc zwierzaka.

- Och, ma się dobrze - odparła Bunty.

Newt i Jenna przez chwilę wpatrywali się w małego qilina niczym we własne dziecko, po czym wyprostowali się, gdy przemówił do nich Dumbledore:

- Więc tak, zaaranżowałem dla was pokoje tu w wiosce, a Aberforth przygotuje wam przepyszną kolację. To jego autorski przepis.

Mina Aberfortha sugerowała, że bardziej chciał otruć gości, niż podać im coś dobrego, jednak nikt nie miał siły tego kwestionować. Profesor zniknął, a cała reszta usadowiła się przy stole. Jenna osobiście dopilnowała, by Żaneta usiadła obok Tezeusza... Nie przewidziała jednak, że po drugiej jego stronie usiądzie Eulalie.

Aberforth nałożył wszystkim coś, co wyglądało jak bagienna maź, a Jenna pomyślała, że wtedy pierwszy raz w życiu odezwało się w niej jej arystokratyczne pochodzenie i bardzo zatęskniła za elokwentnymi daniami, do których przyzwyczajono ją w dzieciństwie.

- Starczy na dokładki - burknął Aberforth, zamykając garnek, z którego nakładał danie, po czym wyszedł.

- Dziękujemy! - zawołała Bunty, jednak konsternacja w pomieszczeniu była nie do zniesienia.

Nikt nie kwapił się, by zacząć jeść jako pierwszy... Aż sytuację uratował Jacob.

- No, to smacznego wszystkim - powiedział i chętnie zabrał się do jedzenia, dając odwagę całej reszcie.

- Smacznego - odparli pozostali, łapiąc za swoje łyżki.

Wtem okazało się, że danie było mimo wszystko... Przepyszne.

Jenna czuła, że w miarę jedzenia przysypiała i ledwo słyszała, jak Newt objaśniał Jacobowi, że qiliny mogą zajrzeć w duszę człowieka, a potem kłaniają się przed tymi z najczystszym sercem.

Odżyła nieco dopiero po kolacji. była przeszczęśliwa, gdy mogła zdjąć z siebie wszystko, umyć się i przebrać w wygodną, czarną, zwiewną koszulę nocną na ramiączkach. Dziewczyna kąpała się wręcz w tym uczuciu swobody, tego, że nic już nie krępowało jej ciała i z uśmiechem na twarzy czesała swoje włosy.

Dostała mały, lecz mimo wszystko dość schludny pokój z łóżkiem, szafką nocną i lampą. Sufit był drewniany, a podłoga i ściany kamienne, a chociaż wszystko razem wyglądało trochę nieprzyjemnie, wtedy już jej to nie obchodziło. Usadowiła się na swoim posłaniu i przy żółtawym świetle lampy rozmawiała z Jasperem. Nieśmiałek w piskach opowiadał jej, jak wraz z Pickettem i Teddym udało im się ich uratować.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz