Victoria's POV
Na swoim ciele nie poczułam nawet kropelki wody. Do moich uszu nie dotarły irytujące słowa brzmiące jak „znów zaspałaś". Za to usłyszałam, jedyny w swoim rodzaju najbardziej wkurwiający sygnał z mojego budzika.
Wczorajszej nocy zegar pokazywał dwudziestą drugą, dwudziestą trzecią, dwudziestą czwartą i nawet pierwszą w nocy, a ja w dalszym ciągu nie usłyszałam żadnego szelestu ani przekręcającego się kluczyka w drzwiach. Dom był cichy, a przez jego pustkę czułam coraz większe poczucie winy. Wiem tylko tyle, że Alan nie wrócił do tej godziny.
Obawiam się, że nie wrócił dotąd.
Wytargałam się z łóżka, wcześniej wyłączając nasilającą się melodyjkę. Z pokoju miałam kierować się do schodów, ale coś mi nakazało, żeby sprawdzić czy Alan jest w pokoju, jednak podświadomość mi podpowiadała, że go w nim nie ma.
Czuję się bardzo źle z faktem, że cała ta sytuacja, w której zrzuciłam winę na Alana, jest tylko moją winą. Tak cholernie wyżera mnie to od środka. Ktoś zrobił mi zdjęcie, ale musiałam zrzucić to na niego. Dlaczego, kurwa? Dlaczego nie mogę czasem pomyśleć inteligentniej.
Teraz chciałabym, żeby po prostu leżał w łóżku.
Czy się martwię?
Po prostu wiem, że to wszystko przeze mnie.
Przecież to jego życie. Może robić co tylko chce, z kim chce i jak chce. Za to ja zrobiłam mu aferę o to, że cokolwiek robił z tamtą szmatą?
To absurdalne.
Drzwi od pokoju chłopaka były delikatnie uchylone. Złapałam ciszej za klamkę, a potem zaczęłam powoli otwierać drzwi.
Przed moimi oczami zaczęłam stopniowo dopatrywać się ciemnego wizerunku pomieszczenia i mebli w pokoju, a potem kawałku łóżka.
Powietrze, które miałam w płucach, momentalnie zostało uwolnione z uścisku. Zobaczyłam, jak na łóżku spoczywa jedna noga. W tamtym momencie szybciej otworzyłam drzwi, a wtedy dopatrzyłam się swobodnie leżącego Alana na tapczanie. Czarnowłosy spał bez koszulki. Jego osoba leżała na boku, ale w większości na brzuchu. Z trudem mogłam dojrzeć jego zarysy mięśni na brzuchu, za to rysy łopatek widziałam rewelacyjnie.
Naprawdę odetchnęłam.
Nie mam bladego pojęcia, kiedy wszedł do domu, bo kompletnie nie wybudziło mnie to ze snu.
Powinnam go obudzić?
Myślę, że jest już dość sporo po siódmej godzinie.
Kurwa mać. Czuję się źle z tym, że mam go budzić po wczorajszej sytuacji.
- Alan. - Wydobyłam z siebie, a chwile później przekroczyłam próg jego pokoju.
Wpatrywałam się w chłopaka, jak w transie, ale on nawet nie drgnął.
- Budzika nie nastawiłeś. - Biorąc się na odwagę, odetchnęłam głośniej swoje słowa, przysuwając się do jego łóżka.
Uważnie badałam idealnie wysportowane ciało chłopaka, ale tylko do momentu aż jego noga zadrgała, a z tych malinowych ust wydobyło się niewyraźne mamrotanie.
- Na chuj mi budzik. - Burknął chrypliwym i porannym tonem.
Wydawało mi się, że moje uszy i bębenki aż zadrgały przez tę barwę głosu.
Ten głos jest specyficzny, pięknie specyficzny.
- Dzisiaj czwartek. - Uświadomiłam go, a jego powieki powoli zaczęły się uchylać.
CZYTASZ
Two Countenance In One Body [ W TRAKCIE POPRAWY ]
Ficção Adolescente*Z góry serdecznie przepraszam za swoje niedoświadczenie, które idealnie ukazuję się w tej książce. Wprawy nabiera się miesiącami, a nawet latami. W tym momencie SAMA nie jestem w stanie przeczytać niektórych rozdziałów z „Two Countenance In One Bod...