Witam was kochani!
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba
Zostawicie gwiazdkę ☆ i komentarz 💬
Miłego czytania!***
Weszłam do domu po cichu, żeby tylko Vincent mnie nie zauważył. Pech chciał, że mężczyzna właśnie wyszedł ze swojego gabinetu i gdy mnie zobaczył uśmiechnął się.
- Cześć, kruszynko. Jak było w szkole?
- Cześć, wszystko dobrze, a teraz pozwól proszę, że pójdę do pokoju. - powiedziałam szybko.
- Hej hej hej, stój - powiedział, łapiąc mnie za ramię, przez co stanęłam w tym miejscu co wcześniej. - Co jest? - zapytał, skanując moją twarz, kiedy ja uciekałam od niego wzrokiem.
- Nic, jestem zmęczona. - powiedziałam dalej nie patrząc mu w oczy, przez co złapał mnie za podbródek i zmusił mnie, abym na niego patrzyła.
- Co się dzieje, Vivi? - zapytał spokojnie, ale stanowczo.
- Nic, Vincent, naprawdę. Idź, masz lepsze rzeczy do roboty, niż przejmowanie się młodszą i upierdliwą siostrzyczką.
- Tak się składa, że nie mam nic już do roboty, więc chętnie zajmę się problemami mojej młodszej i nie upierdliwej siostrzyczki. - powiedział, a wypowiadając ostatnie zdanie, uśmiechnął się pod nosem. - Więc, co się dzieje? - zapytał kolejny raz, kładąc dłoń na moim ramieniu i prowadząc do salonu.
- Nic, po prostu... - zaczęłam, kiedy usiedliśmy na skórzanej kanapie. - Oliver mnie znów zaczepił - mruknęłam cicho, a Vincent na te słowa się spiął i zacisnął szczękę.
- Vivien, powiedz szczerze - zaczął poważnie. - Czy ja mam mu zajebać? - dokończył, zaciskając dłonie w pięści, a ja zbladłam.
- Nie Vince, proszę. - mówiłam na granicy płaczu, a brat widząc to, przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, w którą mocno się wtuliłam, szlochając. Mam dość.
- Kruszynko, nikt nie będzie mi niszczył mojej małej siostrzyczki. Jeżeli ten gnój jeszcze raz ci coś zrobi, przysięgam, że go zabije. - rzekł, przyciskając swoje usta do mojej głowy -Obiecaj, że gdy cię znów zaczepi, to mi powiesz - dodał.
- Obiecuję, a ty obiecaj mi, że nic mu nie zrobisz - powiedziałam, podnosząc na niego wzrok.
- Nie mogę ci tego obiecać, kruszynko.
*
- O co chodzi, Watson? -zapytał zniecierpliwiony Martin, gdy następnego dnia szliśmy pod klasę. Cały dzień chodziłam zamyślona i się do niego praktycznie nie odzywałam.
Jedno słowo. Jeden człowiek.
Oliver.
Ten potwór, który zniszczył mnie fizycznie i psychicznie, znów nie daje mi spokoju. Ciągle do mnie wypisuje, wydzwania, chodzi za mną na przerwach. Raz nawet zdarzyło się, że szedł za mną, gdy wracałam z zakupów i mnie zaczepił. Oczywiście nie powiedziałam tego Vincentowi, bo wiem, że gdyby się dowiedział, to by go zabił. A nie chce mu dokładać zmartwień, już wystarczająco ma problemów w firmie.
- O nic Martin, daj mi spokój - odpowiedziałam, a chłopak złapał mnie za ramię tak, że stałam przed nim i patrzyłam w jego karmelowe oczy. Były one...zmartwione? Nie, na pewno nie, coś mi się przewidziało.
- Idiotko, nigdy się tak nie zachowywałaś, zawsze w szkole było cię słychać na kilometr, a teraz? Teraz siedzisz cicho i się do nikogo nie odzywasz, nawet mnie dzisiaj nie obraziłaś! Ja rozumiem, że nie chcesz ze mną gadać, ale Evan? Był tu, a ty się słowem do niego nie odezwałaś - mówił, po czym dodał, skanując moją twarz wzrokiem: - Co się dzieje, Vivienne?
- Nic Martin, naprawdę. Po prostu słabo się dziś czuję i tyle - powiedziałam. Oczywiście to wymówka, nie mogłam mu powiedzieć prawdy.
Chłopak jedynie westchnął ciężko i zdenerwowany, ruszył w stronę sali, w której miały się odbywać lekcje. W tym momencie, podeszła do mnie Naomi - moja była przyjaciółka i jednocześnie dziwka szkolna.
- Oj, pokłóciłaś się z chłoptasiem? Och, jak mi przykro. - powiedziała teatralnie, przykładając sobie dłoń do klatki piersiowej.
- Co cię to?
- Wiesz co? Nie wierzę w tą waszą "miłość" - wysyczała, a gdy wypowiadała ostatnie słowo, zrobiła cudzysłów. - Kiedyś go nienawidziłaś, a teraz nagle go kochasz?
- Nie twoja sprawa, tapeciaro - powiedziałam spokojnie i już chciałam odchodzić, jednak jeszcze dodałam: - Hmm Naomi powiedz mi, czy twój tata dalej pracuję na budowie?
Tym pytaniem najwidoczniej zbiłam ją z tropu, ponieważ patrzyła się na mnie zdziwiona.
- Tak, a co? - wydukała.
- Och, Nao jak twój tata się dowie, że ukradłaś mu tynk z budowy i nałożyłaś na twarz, to się bardzo zdenerwuje - rzekłam, a jej mina była bezcenna. Zrobiła się czerwona na twarzy i myślałam, że poleci jej dym z uszu. Nic już nie powiedziałam, tylko uśmiechnęłam się złośliwie i poszłam do klasy.
Siedząc na lekcji, widziałam jak Martin siedział wpatrując się w okno i intensywnie nad czymś myśląc. Nagle klasy weszła dyrektorka.
- Vivien, czy mogłabym cię prosić na chwilkę? - zapytała, skinęłam głową i wyszłam z klasy za blondynką.
- O co chodzi? - zapytałam marszcząc brwi i przyglądając się kobiecie, która była wyraźnie poddenerwowana.
- Vivien, twój brat jest w szpitalu. - powiedziała, a mi się grunt pod nogami załamał.
CZYTASZ
Empire Of Power
Ficção Adolescente"I mimo, że świat mi się zawala, to czuję, jak on próbuje chociaż trochę go odbudować" ©z.autorka, 2022