16. Lody

88 11 2
                                    

   Zatrzymałem się, a przed sobą miałem rozmazany obraz chłopaka i oczywiście wiedziałem, że to był Minho. Jakby się bardziej zastanowić, to już od dawna powinienem nosić okulary, bo mialem problemy ze wzrokiem, jednak jeszcze nie było tak źle. Nie odezwałem się nawet słowem, kiedy Nando pisnął radośnie na jego widok. Zrobiło mi się głupio, że tak po prostu stoję i już chciałem ruszyć do przodu, żeby go zwyczajnie ominąć i się schować w pokoju, kiedy to on do mnie podszedł i bez słowa wziął ode mnie dziecko.
   W życiu nie powiedziałbym, że chwilowe wzięcie w tej chwili Nando ode mnie sprawi, że jakaś część mnie odczuła chwilową ulgę. Ostatnio nikt z domowników nie zwracał uwagi na małego, a Minho obcy pajac po prostu brał go sobie na ręce, bo chciał. To sprawiało, że chciało mi się bardziej płakać, ale nie mogłem. Przetarłem jednak dłonią twarz, bo wciąż miałem mokre policzki.
   — Dzięki. — powiedziałem tylko zachrypniętym głosem ciężko łapiąc oddech.
   Z uśmiechem odpowiedział, że żaden problem. Nie zapytał o nic, co było mi na rękę, bo nie chciałem nic tłumaczyć, a równie dobrze Minho mógł mieć to wszystko daleko gdzieś. Oznajmił tylko, że jak Nando będzie się niecierpliwić, to mi go zaniesie do pokoju. Przytaknąłem ruchem głowy.
   Tak jak chciałem szybko zwiałem do pokoju, aby tam w spokoju już pozwolić na to, aby ukradkiem popłakać. Oczywiście, że nie chciałem tego robić, ale już nie miałem na to wpływu, gdzie wszystko skumulowało się we mnie i pękło. Ta chwila bez Nando była dla mnie normalnie błogosławieństwem.
   — Co się stało? — spytał Minho, a ja siedząc bokiem nawet nie dostrzegłem tego, gdy znalazł się w pokoju z małym.
   Wytarłem dłonią szybko twarz, aby pozbyć się głupich łez. Chciałem wziąć od niego dziecko, ale on stwierdził że przecież może go jeszcze potrzymać, więc co mi tak śpieszno. Nie chciałem odpowiadać na pytanie, ale zadał je jeszcze raz.
   — Są lepsze i gorsze dni, po prostu.
   — Pracujesz w markecie? — zapytał.
   Teraz już wiedziałem, że musieli dalej dyskutować na mój temat i Minho musiał to usłyszeć.
   — Tak, od tygodnia. Nie chcę wiecznie brać pieniędzy od ojca. — powiedziałem wymijająco.
   — Raczej nie jest to łatwe przy szkole i dziecku.
   Wcale.
   — Daje radę.
   Jeszcze.
   — Chcesz się przejechać do galerii? Gulmi i tak jest zajęta gośćmi także nic tutaj po mnie.

   ***

   Dlaczego się zgodziłem? Tylko dlatego, bo nie chciałem obecnie siedzieć w domu i potrzebowałem wskoczyć też do sklepu o czym zapomniałem. Jeżeli chodzi o wspólną jakąkolwiek rozmowę, to większość całej inicjatywy przejął Nando, który był szczęśliwy uwagą Minho, a znowu ten wydawał się dziwny, bo wcale jemu to nie przeszkadzało. Dlatego w spokoju mogłem kupić wszystko czego potrzebowałem na ten tydzień do Nando, a nawet zrobiło mi się lepiej, bo przez chwilę zapomniałem o całej przykrej sytuacji z dziadkami.
   — Chcę mi się słodkiego — wyjechał Minho przewracając oczami. — Chodźmy na jakąś kawę i cukier do kawiarni.
   Przytaknąłem, bo było mi wszystko jedno gdzie pójdziemy, byle żeby jeszcze nie wracać do domu. Czułem się dziwnie w jego towarzystwie, ale było miło, bo od dawien dawna z nikim nie wychodziłem. Będąc na miejscu Minho zajął mniejszy stolik i wziął kartę w dłoń. Na głos zaczął czytać nazwy jakiś lodów, pokazując palcem, przez co Nando co chwilę chwytał ten jego paluch.
   — A ty?
   Odpłynąłem na chwilę.
   — Co?
   — Co zamawiasz? 
   Szybko powiedziałem, że nie chce niczego, bo oszczędzam. Wolałem sobie loda na patyku w sklepie kupić, niż tutaj wydać tyle hajsu za dodatki. Uwzględniłem szybko to, żeby mną się nie przejmował, no chyba że Nando zje mu bitą śmietanę. Minho przytaknął i zamiast dać mi małego, to jeszcze poszedł do lady zamówić wszystko z nim. Dziwne, że Gulmi nie chciała z nim tutaj przyjechać.
   — Rozmawiałeś z Dohwanem? — spytał, gdy wrócił i włożył małego do wózka który był obok nas.
   — Nie.
   — To na co czekasz?
   — Nie chcę niczego komplikować. Aktualnie wszystko jest w porządku, a i tak chcę się przeprowadzić. Jakbyś wiedział o jakimś tanim wynajmie kawalerki, to możesz dać mi znać, bo... Moje fundusze są ograniczone.
   — Jak ty planujesz to realnie zrobić?
   Spinając się powiedziałem, że nie wiem. Liczyłem na to, że tata wciąż będzie płacił jeszcze na mnie alimenty, tak samo matka Nando na niego. Wyjaśniłem, że pewnie nie uda mi się skończyć szkoły i przejdę na cały etat w pracy, a Nando pójdzie do żłobka.
   Minho spojrzał na mnie krzywo. Tak, wiem jak to wyglądało. Raczej był przyzwyczajony, że rodzina mojego ojca ma predyspozycje do wszystkiego, a ja żadnych.
   — A mama? — zapytał. — Nie może ci pomóc?
   Nerwowo uśmiechnąłem się mówiąc, że pomagała mi całe życie, chociaż praktycznie nigdy jej nie było przez pracę.
   — Moja mama chyba kogoś poznała... — zacząłem mówić, chcąc ją usprawiedliwić. — Wygląda na mniej zmartwioną, a nie chce się jej narzucać kiedy w końcu może trochę odpocząć... Chociaż to dziwne, bo zawsze byliśmy tylko my.
   Zdziwiłem się, bo kelnerka przyniosła dwa pucharki lodów. Natychmiast spojrzałem na chłopaka oskarżycielsko mówiąc, że nie chce, a lody powinien kupować Gulmi, a nie mi.
   — Czy to coś złego? I co ma Gulmi do lodów, które ty dostałeś?
   Zamrugałem oczami kilka razy. Bałem się, że cholera jeszcze chwila i się zarumienie. Nie chciałem wprowadzać siebie w taki stan.
   — Dzięki.
   Zeszliśmy na bardziej luźne tematy. Minho opowiadał o swoich studiach czego słuchałem z uwagą, bo no.... Interesowało mnie to, co robi gość, który od jakiegoś czasu mi się podoba. Jednak zdążyłem przywyknąć już do tego, że będzie po prostu gościem, który mi się podoba. Ja natomiast nie miałem o czym mówić, więc było mi na rękę że to on gadał.
   — Miałeś już chłopaka? — zapytał ot tak, jakby był to normalny temat.
   Właściwie był to normalny temat, tyle że mnie to krępowało.
   — Może z tydzień — powiedziałem wymijająco i z głupoty chciałem jeszcze zapytać, czy on też.
   Oczywiście miałem na myśli Jinoha, jednak trwało to wszystko dłużej. Mogłem w ogóle zaliczać to do związków? Przecież wszystko co mówił Jinoh było jednym wielkim kłamstwem. Minho zaczął ponownie temat ojca. Zaczął znowu jazgotać, że powinienem mu wszystko powiedzieć. Jednak tutaj nie chodziło przecież o samego Dohwana, że jego żona pakowała mi się do wyra, tylko o to że jeżeli wyrzucę to na światło dzienne, to tata dowie sie o mojej orientacji.
   — Nie rozmawiam z nim praktycznie wcale, chyba że jest to konieczne. Wszystko zmieniło się od wtedy, gdy dostałem szlaban po tej wycieczce.
   — Przecież wiemy już jaka była prawda, więc możesz mu to powiedzieć. — rzucił złotą radą.
   Pokręciłem przecząco głową uśmiechając się nerwowo. Czy on na prawdę myślał, że wszystko jest takie proste? Zaczął kolejne wypytywania wspominając to, jak przyznałem się co do swojej orientacji mówiąc, że myślałem iż on słyszał moją całą rozmowę z Sooyeon. Właściwie to nic nie traciłem na powiedzeniu mu o całej sytuacji, skoro wiedział najistotniejsze.
   — Nie wiem czy chcesz o tym słuchać, to nie są...
   — No przestań iść okrężną drogą...
   To było takie miłe, gdy lekko bujał wózek, gdy Nando zaczął przysypiać.
   — Poznałem w internecie chłopaka, spotkaliśmy się kilka razy. Potem tak jakoś samo wyszło, że...no...
   — O jezu, masz dziecko i wstydzisz gadać się o seksie? No Tae nazywaj rzeczy po imieniu.
   Zdziwiła mnie jego bezpośredniość. Poniekąd miał rację, tyle że o zbliżeniu z dziewczyną gada się lżej, niż o zbliżeniu ze swoją płcią.
   — Tak na prawdę on nigdy nie był moim chłopakiem. Był umówiony z Sooyeon, po bo tym jak się to stało przestał się odzywać. Stawałem na rękach robiąc wszystko, żeby się z nim spotkać. Myślałem, że zrobiłem coś źle, że może jestem do kitu jeżeli chodzi o te sprawy. Gdy wróciłem wtedy do domu wkurzyłem się, bo na dole w pokoju ktoś spał. Owszem, chciałem zrobić wojnę, ale Sooyeon pokazała mi krótki film z tej akcji i nie muszę chyba mówić tobie jakiej.
   Gapiłem się w lody, których wciąż nie tknąłem. Gdy przeniosłem wzrok na chłopaka, jego twarz była jakaś zupełnie inna.
   — Powiedziała, że mam się wyprowadzić, że mam miesiąc czasu, albo powie wszystko tacie. Ona dobrze wie, że nie mam gdzie pójść z Nando, powiedziała że ma w dupie jak to zrobię, że mogę nawet zacząć się sprzedawać.
   Po wypowiedzeniu tych słów w moich oczach pojawiły się łzy. Jednak nie chciałem pozwolić na to, żeby jakaś spłynęła po policzku. Minho wciąż milczał.
   — Nie uda mi się zrobić tego w miesiąc. Będę musiał z nią porozmawiać potem, żeby dała mi jeszcze miesiąc, albo pół... Może trochę wtedy jeszcze odłożę, żeby mieć na kaucję. Nawet nie wiem gdzie będę mieszkał, więc nie wiem gdzie szukać żłobka.
   — Nie wierzę, że to powiedziała. — wydusił z siebie jakoś innym głosem.
   Wzruszyłem ramionami, taka była prawda i tyle. Nie chciałem aktualnie nic mówić, bo mój głos drżał.
   — Możesz zamieszkać u mnie.
   Wstrzymałem oddech gdy to zaproponował, szybko jednak ogarnąłem się mówiąc, że to nie tylko ja, ale też Nando oraz że po miesiącu miałby serdecznie dość. Nawet nie brałem tego pod uwagę, że mówił na poważnie.
   Wracając do domu byłem przygotowany na to, że ojciec zajdzie do mojego pokoju aby się powydzierać, lub powiedzieć swoje racje i dać kolejne ultimatum. Tym bardziej, że gdy znalazłem się w ich polu widzenia to oni akurat świetnie bawili się przy jakimś filmie familijnym w salonie. Zdążyłem się ogarnąć i dać flachę mleka Nando, a on nawet się nie zjawił. Wykąpać się poszedłem dopiero wtedy, gdy go uśpiłem, ale w salonie nie było już nikogo. Na myśl, że jutro poniedziałek i zaczynanie mojego cyrku od nowa, byle do soboty, byle żeby mieć jeden dzień wolnego mnie dobijała. W kuchni ogarnąłem sobie szybkie śniadanie, czyli nic innego jak bułki z owocową masą. Od tego ciągłego stresu nawet nie czułem głodu, a jedzenie wpychałem w siebie na siłę. Chciałem położyć się spać i podłączyć telefon do ładowania, wtedy zobaczyłem wiadomość. Myślałem że to Minho, bo głównie nikt nie pisał już do mnie smsów, ale na widok otwierającego się okienka i dopiski na górze ~ Jinoh sprawiło, że ciśnienie poszło mi w górę. Zrobiło mi się natychmiast przykro na widok mojej wiązanki smsów wysłanych przeze mnie wcześniej z niemal błaganiem, żeby powiedział mi co zrobiłem źle, lub żeby po prostu ze mną porozmawiał, że znajdę dla niego więcej czasu i inne takie. Natomiast czytając treść od niego, zdębiałem. Jinoh napisał wprost, że potrzebuje pieniędzy, a dokładnie sumę która miała być moją 1/3 wypłaty, uwzględniając to że jak mu tej kwoty nie przeleję, to on zadba o to, aby mój ojciec i matka zobaczyli film.
   Dla mnie ta suma była przeogromna, tym bardziej gdy znajdowałem się w takiej sytuacji, a nie innej. Dlatego zbytnio nie zastanawiając się trzęsącymi dłońmi napisałem, że nie mam takiej sumy. Skłamałem pisząc, że nie mieszkam już u ojca, tylko siedzę na wynajmie i nie mam żadnych oszczędności, bo wszystko idzie na Nando i jego opiekę. Głównie podejrzewałem, że myślał iż hajs wyciągnę łatwo od Dohwana, bo wiedział że ja nie miałem wtedy własnych pieniędzy. Myślałem, że po prostu jakoś się zlituje i da spokój, a on mi tylko wysłał, że mam czas do środy.
   W ten oto sposób rozchodziły się moje ciężko zarobione pieniądze bez gwarancji, że nie zawoła już o więcej. Wysyłając mu przelew napisałem, że w ten sposób zabiera Nando to czego mały potrzebował, jakby to miało magicznie uchronić mnie przed tym co miało wydarzyć się potem. Przez to wszystko całą niemal noc nie zmrużyłem oka i nie poszedłem rano do szkoły, ale do pracy na dwunastą musiałem przyjść. Ranek spędziłem u matki, bo wciąż miałem jej klucze do mieszkania, a ona rano była w pracy. Przynajmniej tak mi się wydawało dopóki nie obudziła mnie około dziewiątej, bo oczywiście odsypiałem pytając co tutaj robię, a ona jak się okazało miała wolne i była na zakupach.
   — Miałem ciężką noc z Nando — skłamałem — Jakby tata wiedział, że nie jestem w szkole to odesłałby nianię, a chciałem się wyspać przed pracą.
   — Pewnie zęby mu wychodzą, ale na drugi raz chociaż mi powiedz, bo jeszcze ze strachu dostaniesz z garnka w głowę.
   I tylko tyle. Ogarnęła mnie błoga ulga, gdy powiedziała że obudzi mnie o jedenstanej, bo też skłamałem że wyjątkowo muszę być prędzej w pracy i zrobi szybciej obiad, abym zjadł. Tak prosto i bezproblemowo, a miejsce działało na mnie tak kojąco, że zasypiałem jak dziecko.
   Potem przy stole podekscytowana zaczęła opowiadać mi o swoim facecie, że jest jakimś inżynierem budowlanym i ma dwójkę nieletnich dzieci w wieku dziesięciu i piętnastu lat, że miał kiedyś żonę, ale w wyniku choroby odeszła. W kółko tylko nawijała o tych dzieciakach mówiąc, że myślała iż będzie jej ciężko z nimi złapać kontakt, ale ostatecznie wyszło wszystko fajnie. Nigdy nie rozmawiałem z nią o takich rzeczach, więc było to dziwne.
   — Chciał ciebie poznać — powiedziała na koniec.
   — Pewnie tak tylko mówił, a jeszcze było mi głupio, bo....
   Chciałem zwyczajnie poskarżyć się na jej brata i to w jaki sposób mnie mu przedstawił, ale przestraszyłem się jej odpowiedzi, gdzie mogłaby trzymać jego stronę.
   — Bo... Nazwał mnie gówniarzem... — szepnąłem mniej niż powinienem.
   Machnęła tylko ręką ignorując moją rozterkę. Musiałem iść na przód i odłożyć to na bok. Nie czekając ani chwili dłużej wprost zapytałem się jej, czy mógłbym wrócić tutaj do czasu, aż skończę szkołę, szybko powiedziałem jej, że wciąż będę pracował i dokładał się do wszystkiego. Nawet nie przerwała mi wypowiedzi, a na odpowiedź musiałem poczekać dłuższą chwilę.
   — A co się dzieje u ojca? — zapytała.
   Musiałem jej coś powiedzieć. Nie mogłem tego zostawić tak o więc powiedziałem, że nie czuję się tam najlepiej. Opowiedziałem jej sytuację z wycieczki i to, że dostałem za to szlaban i opiernicz. Trochę zwalilem też wszystko na żonę ojca mówiąc, że pewnie gada coś ojcu, a on potem jest na mnie cięty.
   — Może po prostu mają mnie dosyć. — powiedziałem po dłuższym monologu i bezpiecznym ściemnianiu — Może miałaś wtedy rację na ogródku mówiąc, że zacznę jej przeszkadzać i będzie mówić o tym tacie. On przecież też wcale mnie nie zna i może myślał, że będzie wszystko wyglądało trochę inaczej.
   — A rozmawiałeś z nim?
   — Nie trzeba rozmawiać, gdy się to widzi na odległość. Nie jemy nawet wspólnie posiłków, to znaczy... oni może tak, ale beze mnie.
   — Ale wtedy, gdy...
   — Mamo wiesz jak jest i to lepiej ode mnie. Gdyby mu na mnie zależało, to przyjeżdżałby chociaż zjeść w niedzielę ze mną twoją zupę, nawet gdyby była Sooyeon. Może zwyczajnie odwidzialo mu się robienie dla mnie dni dobroci, a może też oglądanie mnie i Nando.
   Po chwili dodałem kolejne kłamstwo.
   — Może dlatego też nie chciał załatwiać mi pracy w banku, albo się mnie wstydzi. Haejin i Gulmi to zupełnie inna liga niż ja i jeszcze matka ojca, jakby na potęgę chciała pokazać mi jak bardzo wiele dla niej znaczą, a ja jestem zwykłym gównem.
   — Wiesz Taemin ja planowałam że zamieszkam niedługo razem Tommy'm.
  
Jestem w szoku, że udało mi się dokończyć wczoraj ten rozdział 🙈😁

  

Facet mojej siostry / 2minOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz