Rozdział XV.

468 19 0
                                    

Mam tego dość, tego że, ciągle mam uważać. Gdy wracałam do domu dostałam powiadomienie, sprawdziłam i to był duży błąd... Znów ktoś zrobił mi zdjęcie z ukrycia, cholernie się teraz przeraziłam gdy przypomniałam sobie jeszcze o tamtej sytuacji. Poszłam szybkim krokiem, wtedy ktoś złapał mnie za nadgarstek, a później chwycił mnie za talię. Nie mogłam mu się wyrwać, zagrodził mi miejsce do ucieczki. Zaczęłam więc krzyczeć i się szarpać, zdążyłam zauważyć że, to był człowiek bez twarzy... Byłam jeszcze bardziej przerażona, na moje szczęście usłyszał mnie Alan. Gdy chciał już wejść do mieszkania, od razu wyjął broń i kazał mnie puścić bo inaczej strzeli. Posłuchał go i mnie rzucił wręcz na ziemię, a on uciekł.

- Boże Ailey nic Ci nie jest?!

Byłam tak wstrząśnięta że, nie mogłam nic powiedzieć. Popatrzyłam się tylko na niego, dalej siedząc na ziemi. Pomógł mi wstać i poszliśmy razem do domu, ja usiadłam na kanapie, a Alan gdzieś poszedł.

Chwilę później przyszedł z kocem i gorącą czekoladą do picia. Usiadł koło mnie i zaraz po tym okrył mnie kocem.

- Będzie dobrze, musisz się teraz uspokoić.

Trzęsłam się nadal ze strachu, gdyby Alan nie przyszedł w samą porę to... W tym momencie zaczęłam szlochać, nie mogłam powstrzymać moich łez. To było dla mnie za dużo, wtuliłam się w niego i nie przestawałam płakać. Uspokajał mnie jak tylko potrafił, aż do momentu gdy wyczerpana płaczem nie zasnęłam.

Następnego ranka obudziłam się już w swoim pokoju, najwidoczniej mnie tu zaniósł. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, tym razem dałam sobie spokój z wiadomościami które dostawałam. Nie wiem kto do mnie pisał, chciałam odpocząć od tego wszystkiego. Czyli... Wychodzi na to że, tamte zdjęcie które mi wysłał kiedyś z ukrycia, to też był człowiek bez twarzy. Przez cały ten czas już wiedział jak wyglądam... Co gorsza, teraz wie gdzie mieszkam. Jestem jeszcze bardziej załamana tą informacją, nie miałam siły wstawać z łóżka. Położyłam się spowrotem, i nawet nie wiem kiedy znów zasnęłam.

Tego dnia fatalnie się czułam, stwierdziłam że, w końcu trzeba wstać z łóżka i się ogarnąć. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic, gorąca woda dobrze mi zrobi. Później poszłam poszłam się ubrać, gdy szłam po ubrania zauważyłam kartkę która leżała na stole. Postanowiłam ją przeczytać od razu, Alan napisał mi że, zostawił dla mnie pieniądze, bym kupiła coś na obiad i kolację. Nie będzie go dziś, aż do rana. Oczywiście wspomniał o tym bym była ostrożna.

Gdy się ogarnęłam to usiadłam na kanapie, wreszcie wzięłam telefon i zaczęłam czytać wiadomości. Były od Jessy i na grupie, pisali o tym by nie pojechać do domku który zaproponował Richy.

Ailey
Cześć wam, widzę że, dużo mnie ominęło.

Dan
W końcu nasza liderka postanowiła się odezwać.

Richy
Hej ho, myślałem że, zniknęłaś.

Ailey
Nie, już jestem.

Jessy
Wszystko w porządku?

Ailey
Muszę się wam do czegoś przyznać, nie mogę już tego dalej ukrywać...

Powiedziałam im prawdę, o tym że, człowiek bez twarzy już wie jak wyglądam i do tej pory mnie śledził, wysyłając mi moje zdjęcie z ukrycia. W pewnym sensie czuję ulgę.

Lily
I nic dam do tej pory nie powiedziałaś?!

Thomas
Powinnaś dać nam wcześniej zdać, a nie narażać się na takie niebezpieczeństwo.

Dan
No pięknie, tego się nie spodziewałem.

Jessy
Mogłaś chociaż mi powiedzieć! Co by było gdybyś nam nie powiedziała wcześniej? I gdyby on dorwał cię... Nie wiedzielibyśmy gdzie teraz przebywasz...

Wiedziałam że, tak się stanie jeżeli im o tym powiem. Oni nie rozumieją tego że, nie chciałam iść martwić. Po co mają się jeszcze moimi problemami zamartwiać, mają większe problemy na głowie. Mamy przecież uratować Hannah, dobrze że, im nie wspominałam o tym jak zaatakował mnie człowiek bez twarzy. Odłożyłam komórkę, nie chciałam już z nimi pisać. Słyszałam jedynie mnóstwo powiadomień, irytowało mnie to więc wyciszyłam powiadomienia. postanowiłam przejść się do sklepu i zrobić zakupy.

Jak zwykle czułam się obserwowana, czas chyba wyjechać z tego miasta. Nie jestem tu bezpieczna, ale teraz Alan też nie jest. Już nie wiem co mam robić.

Gdy wracałam do domu, zadzwonił do mnie nieznany mi numer. Stwierdziłam że, odbiorę go jak wrócę. To może poczekać, nic się przecież takiego nie stanie.

Rozpakowałam zakupy i wzięłam się za gotowanie, spojrzałam tymczasem na telefon który znów zaczął wibrować. Wkurzyłam się i w końcu odebrałam, to czego się potem dowiedziałam...

I'm sorry it's my fault - Duskwood Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz