9. RAKIETA

66 1 0
                                    

Zaczęliśmy ewakuować wszystkich mych mi znanych sąsiadów z bloku.

- Pani Eliza wraz z jamnikiem, pan Kazek, państwo Krokietów...- zaczęłam liczyć wszystkich, dla pewności, że nikt nie zostanie przez przypadek w bloku. - Pani Maria... Chwila, gdzie ona jest?! Czy jest, gdzieś Pani Maria Peszek?

Cisza. Wielka cisza. Nikt jak zwykle, nie pomyślał, że pani Maria ma chorobę ,,Hikikomori" . 

- Muszę pójść po panią Marię! - powiedziałam do mamy.
- Zabraknie ci czasu, musimy już iść do piwnicy dla naszego bez...
- To idę!- klasycznie już złamałam jej rozkaz z 30 rzędu. Pobiegłam na drugie piętro i zapukałam do drzwi.

- Pani Mario! To ja Yuki! Kojarzy pani?
- Tak.- powiedział stłumiony głos za drzwi.
- Dobrze, pani musi teraz otworzyć drzwi.- pani Maria wypełniła ma prośbę.
- Super pani idzie! Trwa ewakuacja, musi pani nie stety wyjść z swego mieszkania.
- Ale...
- Zbliża się wielkie niebezpieczeństwo
- Ale...

BUM! SZU !

Rozległy się odgłosy rozwalające blok. W ostatniej chwili popnelam panią Marię do jej mieszkania i zamknęła drzwi .

- O tym mówiłam. Niech się pani ukryje w wannie, Dobrze?- na co kiwnełam głową , że tak.

Zabarykadował drzwi  szafką ( bo kto mi zabroni) i pobiegłam do pani Marii. Zamknęłam drzwi do łazienki i czekaliśmy w ciszy. Nic. Dobra odwołuje  to jednak. Jednak Srokeki rozwalił mą barykadę.

Słyszałam już donośne kroki, które zmierzały w naszą stronę.  Srokeki rozwalił drzwi do łazienki z czego powiedział ,,tu cię mam".

Zaczął już zbierać kule mocy, gdy nagle  ktoś żucil w niego ogniem tak, że poleciał na bok.  W progu widziałam Kai'ya.

- pomożemy ci.
- pomóżcie pani Marii - dożuciłam.

Akcja była dość szybka. Chłopaki bili się z Srokeki, a Nya mi pomagała z panią Marią. W końcu wyszliśmy na korytarz i mieliśmy już schodzić, gdy nagle ktoś nas popnął.

AAAAAAAAA!- wszystkie trzy krzyczałyśmy. Turlanie się po schodach jest przecież Bardzo bolesne. W końcu poturłałyśmy się do na sam dół.

- Rany ześci, nic wam nie jest? - spytała mama.
- Jak odpowiadamy to żyjemy.
- Racja- poparła me słowa pani Maria.

Wtedy przybiegli chłopaki z góry cali ranni.

- Szybko nie mamy czasu! - powiedział Jay.
- Musicie się ewakuować jak naj szybciej!- dodał Cole.

                            ***

Po ewakuacji, chłopaki, nam wszystko wytłumaczyli.

- Acha, czyli Srokeki jakby rozpłynął się w powietrzu i już go nie było? Tak mamy to rozumieć?- powiedziała Misako.
-Tak i jeszcze nam powiedział, że ,, jeszcze tu wróci" - dokończył Blondyn.

- No to super wiedzieć! - ogłosiłam ja podnosząc ręce do góry. 
- Raczej nie super lecz fatalnie.- poprawił mnie Garmadon.- może nas teraz śpiegowac, albo kombinuje plan jak dostać się na księżyc.
- Czyli teraz musimy wymyślić plan, jak dostać się na księżyc.- powiedział Zane. - Ej, a pamiętacie jak Kai, Jay, Cole i ja biliśmy się na rakiecie?
- Ja to pamiętam, aż za dobrze - odpowiedział Kai.

- Dobra! Skupmy się na planie ! - powiedział Wu .
- kręci mi się w głowie - powiedziała ledwo moja mama z czego zemdlała.
- Mama!- szybko podbiegłam do niej. A za mną reszta.
- oddycha!- powiedziała Pixal.
- Uff to tyle dobrze.- powiedział tata.
- Na razie musi tak leżeć.- powiedziała Pixal.- po czasie powinna się obudzić sama.

- Wracając do planu. Musimy się dostać na księżyc. - dokańczał Wu.- Czyli oznacza , że będziemy musieli dostać się, do rakiety kosmicznej.
- Jednym słowem ją ukraść - wtrącił się Loyd.
- racja

- Ałł... Moja głowa. Pałac!!! Srokeki zaczął już lecieć w jego stronę!!!!!- Zaczęła krzyczeć mama, przy okazji przyprowadzając do nas mieszkańców Ninjago City.
- spokojnie skarbie- uspokajał ją ojciec.

                            ***
Jest już wieczór. Czas wprowadzić plan w życie!  Rozdzieliliśmy się na dwie grupy.Grupa A czyli ja, tata, Misako, Garmadon, Zane i Pixal . Mamy za zadanie,  zdemolować ochronę. Zato grupa B czyli Loyd, Wu, Cole, Kai, Jay, Nya i mama. Mają za zadanie, nas osłaniać.

Wracając. Idziemy teraz do centrum ochrony i wyłączamy kamery, i inne takie tam, zabezpieczenia.

- To kto wchodzi do środka?- spytał się ojciec.
- Ja idę tam - powiedział Garmadon z czego zaczął akcje.

Nie minęła sekunda, a strażnik padł za pierwszym uderzeniem patelni ( hehe).

- Droga wolna! Idziemy!- ogłosił.

Teraz wszystko leciało jak z płatka. I to mnie bardzo niepokoi. Od momentu, kiedy ogarneliśmy  sprawę z strażnikiem, wszystko za łatwo nam się udaje. Trzeba być na teraz  baczności bo inaczej....

- Witam, witam- rozległ się kobiecy  głos.

Przed nami stała ubrana na czarno z białymi włosami i z jakąś (chyba) blizną kobieta.

- Harumi.- odrzekł Loyd.
- Loyd.... Oj jak mi miło.- powiedziała sarkastycznie ta cała Harumi.
- Ty....ty zginełaś!  - krzyknął.
- Widocznie chyba nie .- odparła.
- To nie może być prawda.
- Owszem, może być mój drogi.
- Czego ty chcesz?!
- Czego ja Chcę? Może co Ty chcesz?!.
- Po co tu jesteś?! Co?!
- Chce z wami zagrać w grę pt.; Szachy.

Zaczęłam szybko się domyślać, o co chodzi. Więc zaczęłam tuptać lekko stopą o ziemię.

- tuptup tup tuptup....
-Tup tup tup tuptup..- odpowiedziała mama..

Jakbyście się zastanawiali, o co chodzi,to już wyjaśniam. Zaczęłam wytuptywać alfabet morsa.

- tup tup tuptup tuptuptup ( dobra mam już jakiś plan)
- tup ...( ok)
- tup...( Ja pójdę grać w szachy, a wy się przygotujcie do lotu rakietom).
- tup..( ale bez ciebie nigdzie nie polecimy)
- tup...( Jak będziemy się już zbierać to zacznij tupać ok?)
- tup...(ok to ja zabiorę z tąd wszyskich)

- To kto chce zagrać?- spytała Harumi. 
- Ja mogę. - odparłam bez emocji.
- Zwariowałaś?! Nie słyszałaś co ona mówiła!- krzyknęła na mnie Nya.- jak przegramy to wszyscy tu zgi...
-  Ze mną nie będzie tak łatwo.- odparłam tak se.
- No dobrze, to gramy.- ogłosiła Harumi.

LEGO ninjago: dzień i nocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz