Wstęp

224 9 3
                                    


   Pohukiwanie pociągu stało się jakoś lepiej słyszalne niż chwilę wcześniej.

   Tak samo jak stukot metalowych kół, odgłos ciągnięcia po ziemi walizek oraz gwar wielu osób mówiących w różnych językach. Znudzony głos speakerki oznajmił przez interkom, że z peronu piątego w stronę Edynburga odjedzie zaraz pociąg taki a taki, a wagony od czwartego do siódmego coś tam, coś tam.

   Harry lekko otworzył zaspane oczy i potarł je dłońmi.

   Czyżby w końcu zatrzymali się na jakiejś stacji?

   Początkowo chciał zapytać o to Rona, ale stwierdził, że nie będzie go budził bez potrzeby.

   Po prostu obrócił głowę w stronę okna, aby się rozejrzeć. Odruchowo też poszukał dłonią krańca szaty, którą się wcześniej przykrył, by odgarnąć ją na bok.

   Nie było jej jednak. Tak samo jak okna.

   - Co tu się...?

   - Ej, ty! - Tuż przed twarzą Harry'ego pojawiła się nagle czyjaś głowa. Był to młody mężczyzna, chyba starszy od niego. Pokazywał na coś energicznie prawą ręką, drugą trzęsąc żywo ramieniem chłopca.

   - Czy to nie twój pociąg właśnie odjeżdża?! Ty do Hogwartu, co nie?!

   Harry zrobił dziwną minę.

   O czym ten człowiek mówił? Przecież on właśnie jest wewnątrz pociągu jadącego do Hogwartu. Jego słowa nie miały żadnego sensu.

   - Przepraszam, ale o czym pan...?

   Dokładnie w tym samym momencie głośne chu-chu wydobywające się z pobliskiej lokomotywy nieco go ogłuszyło. Ale też rozbudziło. Dzięki temu, Harry zauważył, że owa lokomotywa miała na sobie duży napis EXPRESS HOGWART. Zanim jednak zdążył jakkolwiek zareagować, biała, gęsta para spowiła wszystko, a żelazna machina została wprawiona w ruch.

  Zamarłszy teraz w jednej pozycji, Harry obserwował nieobecnym wzrokiem, jak rozpędzone wagony znikają jeden za drugim z jego pola widzenia. Był w takim szoku, że wciąż nieświadomie utrzymywał prawą dłoń w powietrzu. Jego zielone oczy, skryte za okrągłymi szkłami mocno zniszczonych i poklejonych taśmą klejącą w kilku miejscach okularów, wyrażały całkowity brak zrozumienia dla całej tej sytuacji.

   Przecież jeszcze chwilę temu był w pociągu. Wyobrażał sobie kolejne spotkanie z Hagridem. Poznał nowego przyjaciela. Czuł się szczęśliwy...

    Było już po wszystkim. Pociąg do Hogwartu odjechał bez niego.

   - Noż, na brzydką matkę goblina...! - powiedział głośno ten sam młody mężczyzna, który go obudził. Zrobił jakiś gest ręką w stronę znikającej na horyzoncie lokomotywy, po czym znów podszedł do Harry'ego.

   Jego mina wyrażała współczucie. Widać było, że chciał coś powiedzieć, ale nie za bardzo chyba wiedział co. Dlatego też przystanął jedynie przed ławką, chowając uprzednio dłonie w kieszeniach płaszcza i obserwował chłopca z wyraźną chęcią pomocy w oczach.

   Harry popatrzył na niego bez wyrazu. Jego twarz nie zdradzała ani smutku, ani zdenerwowania. Była po prostu nijaka.

  - Odjechał? - zapytał.

  - Obawiam się, że tak – odparł bezsilnie nieznajomy.

   - Mhm – chwila ciszy. - A będzie następny?

   - Pewnie... pewnie jakiś będzie.

   - Mhm – powtórzył się Harry.

   Rozsiadł się wtedy bardziej na ławce, zasłonił sobie dolną część twarzy źle zawiązanym szalikiem i opuścił głowę w dół, aby grzywka przysłoniła mu oczy.

Harry Potter i Nowy PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz