Rozdział 7

329 14 2
                                    

Lot był dość długi i zajął nam w sumie 11 godzin. W brazyli liczyliśmy na dobry wynik zbliżamy się wielkimi krokami do zakończenia sezonu i mialam szczerą nadzieję że wygramy mistrzostwo kierowców, do konstruktorów nam troche brakowało więc postanowiliśmy się skupić na Max'ie. Gdy dojechaliśmy do hotelu i weszliśmy do naszego pokoju em... cóż wpadliśmy w zakłopotanie. Oby dwaj.

-Max-zaczęłam.- tu jest tylko.
-Jedno łóżko-powiedzieliśmy razem.
-Widzę, w dodatku małżeńskie. No to co, kto śpi na podłodze? Może też ktoś wybrać wygodniejszą obcję. Mianowicie wannę.
-Ha... ha bardzo śmieszne.
-Oj mała nie obrażaj się.

Mała? Hm. Pierwszy raz powiedział coś takiego, nie powiem że mi się coś takiego nie podobało, bo podobało.AlE! Nie ma żadnego ale.
Rozpakowaliśmy swoje ubrania i poszliśmy coś zjeść. Oczywiście nie oby się bez fanów Maxa.
Chłopak wybrał bardzo ładną i jak się okazało drogą restaurację "Jamile". Wnętrze było zrobione w nowoczesnym stylu. Taki jak lubię, od razu pomyślałam że będzie tu smacznie. Dostaliśmy stolik przy kuchni. Co nas zdziwiło po części bo kuchnię mieli otwartą w sensie. Była on zrobiona tak że mogliśmy sobie patrzeć jak kucharze gotują co było fajne. Bardzo dużo rozmawialiśmy i w którymś momencie zeszliśmy na temat ślubu kuzynki Maxa.

-A właśnie chciałem się ciebie o coś spytać. Poszłabyś z mną na ślub Victorii?
-Ja, nie wiem czy mogłabym, ale chwila kiedy to jest?
-Za tydzień w środę-odparł brunet.
-Ale kochany po pierwsze, kto do cholery jasnej robi wesele w srodku tygodnia. Po drugie za tydzień też jest wyścig. I po trzecie jak ty to sobie wyobrażasz? Ja nie mam w co się ubrać i gdzie to wogóle jest?!
-Spokojnie już z Christianem rozmawiałem. A tobie coś znajdziemy tutaj. A ślub jest w Rio de Janeiro.
- No nie wiem.
-Oj mała nie daj się prosić!

No i się zgodziłam. W końcu podali nam jedzenie, i było bardzo dobre! A deser to poprostu niebo w gębie. Można mi wierzyć.
Wróciliśmy do hotelu ok. północy bo po kolacji poszliśmy do parku. Kiedy wróciliśmy i od razu poszliśmy się przebrać w piżamy i wlazlam do łóżka Max musiał spać na końcu jednego a ja na końcu drugiego. I było okej. leżałam tak przez chwilę i usłyszałam ciche "mogę?" Od chłopaka, powiedziałam ze tak bo myślał że chce kołdrę sobie zabrać. Zamiast tego się do mnie przytulił od tyłu. Chwile później wyszeptał "dobranoc mała".
Rano spóźniliśmy się na zebranie ale i tak jakoś ciekawie nie było, mówiliśmy o strategii i o punktach. Po spotkaniu Christian powiedział do mnie że wie o tym ślubie itp. I mówił też że jeśli Max nie będzie się czuł najlepiej to nie będziemy musieli przyjeżdżać na treningi. Chociaż myślałam ze to nie było by konieczne.
Treningi poszły dobrze i kwalifikacje również chociaż mercedes pokazał swoje prawdziwe oblicze. Liczyliśmy na lepsze wyniki. Zaczęliśmy naprawdę dobrze. Ale potem troszeczkę zrabalismy pit stopy, Max był drugi a Sergio czwarty.
Na koniec kiedy ogłaszałam komunikat Przyjacielowi chyba nie skumał że radio było cały czas włączone. Powiedziałam mu "Max masz p2, Drugie miejsce. Sergio jest czwarty" on do mnie że przyjął a chwilę później powiedział "Kur*a! Zje*ałem, zje*ałem po całości! KUR*AAA! O BOŻE PRZEPRASZAM. Nie wiedziałem że radio jest włączone." Wiedziałam że w głębi jego duszy jak kolwiek to brzmi bardzo się przejmował tymi ostatnimi wyścigami. Ale on wie i pamięta że może na mnie liczyć. Po wyścigu Christian wziął Maxa na słówko przynajmniej tak mi się zdawało. Kiedy przechodziłam z Kathleen usłyszałam krzyk kogoś. Jak się okazało był to właśnie cały Christian Horner. Jeśli krzyczał na kierowcę to musiał być wręcz za przeproszeniem wkur*iony na kogoś tylko że jak się wsłuchałam okazało się że Szef krzyczał na mojego przyjaciela.
-Emi idziesz?- powiedziała dziewczyna.
-Za chwilę do ciebie przyjdę- odparłam.
Podeszłam za drzwi i jedyne co udało mi się usłyszeć to:
-Kur*a wiesz przecież jak ważne są dla nas te je*ane punkty tak? Cały cholerny zespół na ciebie liczy a ty tak spieprzasz sprawę? Jesteśmy jedną nogą już prawie przy mistrzostwie kierowców! Zostały nam trzy je*ane wyścigi do końca sezonu z czego jeden wątpliwy. Jeśli nie wygrasz następnego wyścigu to nie wiem czy poradzisz sobie z tym dupkiem! Jeszcze ślub tej twojej kuzyneczki! Japier*ole-krzyczał Horner w pomieszczeniu.
-Jeśli jestem dla ciebie niewystarczający to prosze bardzo znajdę sobie inny zespół! Trzeba było mnie nie stawiać na pierwszym miejscu przez co inni kierowcy z którymi jeździłem czuli się gorzej! A Victorii możesz jedynie dziękowaćbo to ona i mój ojciec najbardziej pchali w ten sport. A już o Emily nie wspomnę która jest przy mnie dosłownie zawsze kiedy jej potrzebuję! A ty? Co ty takiego robisz?! Po za tym że wywierasz na mnie ogromną presję z którą powoli sobie nie radzę, nie robisz absolutnie nic! Będę trzymał Emily z daleka od ciebie i jeżeli chociaż raz na nią nakrzyczsz, to możesz mi wierzyć że moja stopa w tym garażu nigdy nie postanie!

Po tych słowach Max wyszedł z pomieszczenia jak tylko mnie zauważył spojrzał na mnie w stylu przepraszam. I na kolacje się nie zjawił. Christian przez cały posiłek się na mnie patrzył spojrzeniem po niekąd mordercy.
Max ne wszedł nawet do pokoju po tej rozmowie. Nie szło się do niego dodzwonić. W żaden sposób.
Po kolacji pisałam do każdego z kierowców i mówili że nigdzie go nie widzieli. Po za jednym. Lando napisał że siedzą u niego w pokoju z Kathleen i Maxem.








Dobry wieczór! Dzisiaj taki rozdział na dobranoc ;)

Albo jeździsz albo umierasz, rozumiesz?- Max VerstappenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz