Poszedł do Pokoju Życzeń, jak kazała mu Pansy. Pomyślał o miejscu, gdzie będą mogli spokojnie porozmawiać, czyli w ich stałym pokoju. Pomieszczenie było niewielkie. Miało dwa łóżka na wypadek, gdyby zasnęli, okno z wielkim parapetem okrytym poduszkami, oczywiście barek z alkoholem, mała biblioteczka, kamienny kominek, skórzaną kanapę i łazienkę. Dla odmiany kolory były jasne i radosne, a nie przytłaczające i ciemne jak u Ślizgonów. Często spotykali się tu we trójkę z Blaise, aby pogadać o swoich arystokratycznych problemach. Nie było łatwo. Ale właśnie dzięki tym spotkaniom dali radę i przeżyli te mroczne lata.
Czekała na niego już z 10 minut, siedząc na kanapie, a jego nadal nie ma. On prawie nigdy się nie spóźnia. Ciekawe co...
-Jestem! Sorry za spóźnienie,Pan. Byłem u...
-Granger. - dokończyła.
-Tak. Skąd widziałaś? - spytał lekko zszokowany, siadając koło niej i biorąc alkohol.
-Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Widzę, co się dzieje. Co zamierzasz z tym zrobić?
-O co ci chodzi, Pansy?
-Myślisz, że nie widzę twojego zachowania, Draco? Podoba ci się.
-Niech będzie. Masz rację. No i?
-No i ci pomogę. Na początek...rób to co do tej pory.
-Jakieś lepsze pomysły? -parsknął śmiechem.
-A żebyś wiedział. Pogadam z nią i może się zaprzyjaźnimy. Kto wie? Wydaje się spoko. Zwłaszcza przy tej akcji z Tracey. - zaśmiała się. -Ma charakterek.
-Czyli...Jesteś za nami?
-Jak murem. -uśmiechnęła się.
Siedzieli, trochę pili i rozmawiali aż do późnego wieczora.
=====================================
-A jednak pamiętasz, gdzie mieszkasz? -spytał Teodor, który siedział na kanapie przy kominku w ich dormitorium.
-Zagadałem się z Pansy. To chyba nie grzech?
-To na pewno był alkohol. W takim razie jakim cudem jeszcze funkcjonujesz? Powinieneś zdychać, gdzieś w zamku. - Teo był w świetnym humorze.
-Mam mocną głowę no i nie jestem jakimś pijakiem, Nott. Umiem pić z umiarem nie tak jak ty na imprezie w...Gdzie to było? - zadał pytanie, nabijając się z chłopaka.
-Hiszpania. - burknął.
-No właśnie. -uśmiechnął się diabolicznie. -Gdzie Granger?
-Chyba u siebie. Ale może śpi, więc jej nie prze... - nie skończył, gdyż blondyn wszedł już do jej pokoju.
==================================
Nie było jej. A to kłamliwy gad... Miał już wychodzić, gdy w drzwiach pojawiła się Hermiona. W samym ręczniku.... Merlinie. Takie widoki to chcę na co dzień.
-Co ty tu robisz?! - pisnęła przestraszona.
-Stoję.
-W takim razie mógłbyś wyjść? - zapytała gniewnie szatynka.
-Nie wydaję mi się. Przyszedłem omówić pewną sprawę.
-Muszę się ubrać, Malfoy. -warknęła.
-Proszę bardzo. Mi to nie przeszkadza. - odparł ze swoim ślizgońskim uśmieszkiem.
-Odwróć się. -westchnęła , widząc, że nic nie zdziała. -Nie podglądaj. -kazała surowo.
Posłusznie wykonał polecenie, a ona zaczęła się szybko ubierać. Gdy skończyła obróciła się i...
-Cholerny pacanie! -wrzasnęła zdenerwowana.
Draco stał odwrócony, ale patrzył w lustro, w którym było widać całą Gryfonkę. Co prawda nie z przodu...ale jednak.
-Wręcz wkurzona dziewczyna zwinnie wzięła różdżkę i rzuciła na niego zaklęcie.
-Levicorpus! Jak śmiałeś mnie podglądać, dupku?!
-Oj nie dramatyzuj, Granger. Masz ładne ciało , więc w czym problem?
-Nie dramatyzuj?! Ty mały, wredny, obślizgły, idiotyczny gadzie! - wykrzyknęła mu w twarz i przelewiotowała go za drzwi i zdjęła zaklęcie.
-Nie znoszę go.
-Uwielbiam ją.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Niespodzianka! Nie spodziewaliście się dzisiaj rozdziału, co? :D Pisałam na religii :v Trochę mi się nie podoba...ale może wam się spodoba :) Muszę kupić nowy zeszyt, bo mój który miał 100 kartek się skończył! A to tylko 15 rozdziałów :0
Proszę o komentarze i gwiazdki. Pozdrawiam!