ROZDZIAŁ 12

1.6K 42 0
                                    

OLIVIA

Ponownie obudziłam się w tym dużym łóżku, co za pierwszym razem. To był on… Mężczyzna z kawiarni i z centrum handlowego. Wtedy na ulicy też… to on mnie porwał. Czemu mi to zrobił? Czego ode mnie chce? Co z Majką? Wstałam z łóżka i podeszłam do okna zobaczyć czy jest szansa na wydostanie się z stąd. Przez ogromne okno widziałam ogród i las. Gdzie ja do licha jestem?! Złapałam za klamkę od niego i już miałam otwierać je, gdy zobaczyłam, że drzwi się otwierają i staje w nich jakaś kobieta. Przypatrywała mi się uważnie, po czym powoli zaczęła się zbliżać do łóżka a im dłużej jej się przypatrywałam to kogoś mi przypominała. Wtedy to we mnie uderzyło. To tak jakbym widziała siebie tylko starszą. Blond włosy do ramion, szczupła podobna do mojej sylwetka, prawdopodobnie takiego wzrostu jak ja. Jedyną różnicą były oczy. Moje były niebieskie a jej brązowe jak czekolada.
- Kim… Kim jesteś?! Gdzie ja jestem?! Gdzie jest Majka?! Wypuście mnie z stąd!!
- Dziecko spokojnie.Nic ci tu nie grozi, bo jesteś…
- JA NIE JESTEM PANI DZIECKIEM!! WYPUŚCIE MNIE Z STĄD NATYCHMIAST!!CHCĘ WRÓCIĆ DO DOMU!!!
Krzyczałam na stojącą koło łóżka kobietę tak jakby to ona mnie tu sprowadziła. Chciałam wrócić do domu, do rodziców i przyjaciół a przede wszystkim wiedzieć, co z Majką. Kobieta nie reagowała na moje krzyki robiąc kolejne kroki w moja stronę i chcąc mnie złapać za rękę. Cofnęłam się gwałtownie do tyłu, a przez tak nagły ruch zakręciło mi się w głowie. Wyglądało na to, że jestem słabsza niż myślałam. Blondynka widząc, co się dzieje zatrzymała się i cofnęła rękę. Złapałam równowagę i przykleiłam się do okna. Zauważyłam, że zostawiła otwarte drzwi do pokoju a ja w ułamku sekundy podjęłam decyzję o wydostaniu się z tego pokoju a dalej zobaczymy. Powoli wciąż przyklejona najpierw do okna a potem do ściany zaczęłam się przesuwać w ich kierunku. Nie miałam daleko, i gdy tylko mogłam oderwałam się od ściany i w miarę możliwości podbiegłam do wyjścia. Zanim ona zdążyła zareagować ja już byłam na korytarzu.Buzująca we mnie adrenalina dodała mi sił i pobiegłam w kierunku schodów.Usłyszałam jak woła mnie, ja jednak nie reagowałam mając za cel ucieczkę z tego domu. Zbiegłam szybko po schodach i zobaczyłam kolejne drzwi. Nie zatrzymując się podbiegłam i chwyciłam za klamkę. Były otwarte, a ja znalazłam się na ogromnym podjeździe. Niestety nie zauważyłam żadnego auta, motoru albo choćby roweru, więc została mi ucieczka na nogach. Biegłam dalej po żwirkowym podjeździe, przecież z stąd musi być jakieś wyjście, prawda? Dotarłam do jakiejś bramy i już myślałam ze przez nią przejdę, gdy zobaczyłam ochronę… cholera. Zatrzymałam się gwałtownie i zaczęłam cofać w tył chcąc znaleźć inną drogę ucieczki. Dwóch ludzi stało i przypatrywało się moim poczynaniom. Nie robiło to na nich żadnego wrażenia, że jakaś mała blondynka biega na boso w krótkiej sukience po posesji. Robiłam powoli krok za krokiem do tyłu rozglądając za kierunkiem w którym mogę zacząć biec, kiedy jeden z nich wyciągnął komórkę i gdzieś dzwonił nie spuszczając ze mnie wzroku, drugi ruszył w moim kierunku i niebezpiecznie się zbliżał.
- Panienko Olivio spokojnie. Nic Pani nie zrobimy. Proszę się uspokoić a ja zaprowadzę panienkę z powrotem do domu.
- NIE!!!
Obróciłam się i zaczęłam biec wzdłuż płotu mając nadzieję, że gdzieś uda mi się go przeskoczyć. Mięśniak nie odpuścił i zaczął mnie gonić. Nie zważałam na moje poranione stopy od kamyków, musiałam uciec za wszelką cenę. Był szybki i zaledwie po paru minutach dogonił mnie i złapał w mocnym uścisku tak abym nie mogła się wyrwać. Był wysoki i silny, a ja przy nim czułam się jak mrówka. Bez trudu podniósł mnie do góry i przerzucił przez ramię. Zaczęłam się szarpać i bić go w plecy, ale on był jak skała i szedł dalej w znanym sobie kierunku. Po chwili postawił mnie na ziemi trzymając za ramiona i obrócił tyłem do siebie. Byliśmy przed domem a na podjeździe stało mnóstwo ludzi, których nie znałam, no może oprócz tej kobiety, która była w pokoju, dwóch chłopaków, których kojarzyłam z kawiarni i oczywiści mojego porywacza. Ten, który mnie tu przyniósł dalej trzymał mnie w uścisku. Czułam się bezradna i powiedziałam tylko:
- Chcę wrócić do Polski.

CADEN

Doktor, który jest na naszych usługach przyszedł do nieprzytomnej dziewczyny po 15 minutach od wezwania go. Wyprosił wszystkich, aby wyszli i mimo mojej niechęci, aby zostali sami posłuchałem. Nie minęło wiele czasu, kiedy drzwi się otworzyły i wyszedł z pokoju zamykając jednocześnie je za sobą.
- Dziewczynie fizycznie nic nie jest. To tylko omdlenie spowodowane najprawdopodobniej podanymi wcześniej środkami nasennymi, po których jeszcze do końca nie doszła do siebie i do tego doszedł stres. Powinna niedługo się obudzić. Wiem, w jakim świecie żyjemy, ale postarajcie się, aby, przez co najmniej parę godzin nie miała żadnych stresowych sytuacji. Kiwnęliśmy głowami na zgodę, ale prawda jest taka, że nie mogliśmy mu tego obiecać. Jak powiedział żyjemy w takim świecie… właśnie takim świecie, w którym nigdy nie wiesz czy za 5 min będziesz dalej żyć. Ruszył do wyjścia, a my za nim, ale do salonu. Don Frank zdecydował, że nie zamkniemy jej i nie będzie ochrony na piętrze. Drzwi od pokoju jej przyjaciółki też zostaną otwarte.
- Jak się obudzi będzie lepiej jak sama wyjdzie i rozejrzy się a my będziemy czekać na rozwój sytuacji. Na zewnątrz mam swoich ludzi a brama jest zamknięta, więc nie ma szans na ucieczkę. W salonie spędziliśmy parę godzin i przyszła pora kolacji. Udaliśmy się do jadalni prócz jej matki. Ona postanowiła iść zobaczyć do córki. Siedzieliśmy już przy stole jedząc kolację, kiedy usłyszeliśmy zamieszanie a potem krzyki. Wszyscy wybiegliśmy z jadalni i zobaczyliśmy znikająca za drzwiami Olivię, a po schodach schodzącą szybko i krzyczącą za nią Sophię. Zdezorientowani popatrzyliśmy na nią a potem na wyjście, w którymi zniknęła kruszyna. Michael podszedł do matki i łapiąc ją za rękę zapytał:
- Co tam się stało? Czemu ona wybiegła?
- Poszłam do niej i jak otworzyłam drzwi stała przy oknie chcąc je otworzyć. Zaczęłam się zbliżać do łóżka a ona bacznie mi się przyglądała. Potem cicho zapytała:
- „Kim…Kim jesteś? Gdzie ja jestem? Gdzie jest Majka? Wypuście mnie z stąd…”
Chciałam ją uspokoić i powiedziałam
- „Dziecko spokojnie.Nic ci tu nie grozi, bo jesteś…” - A wtedy zaczęła krzyczeć:
-  " JA NIE JESTEM PANI DZIECKIEM!! WYPUŚCIE MNIE Z STĄD NATYCHMIAST!! CHCĘ WRÓCIĆ DO DOMU!!!”
Naprawdę chciałam podejść i ją złapać, na co zrobiła gwałtowny ruch i zakręciło się jej w głowie. Przykleiła się do okna a potem szła powoli cały czas utrzymując dystans między nami. Nie zamknęłam drzwi i wykorzystała to uciekając z pokoju a resztę widzieliście sami.
-Mamo spokojnie. Ona jest przerażona, bo nie wie gdzie jest i co się dzieje…
Nie było dane dokończyć mu zdania, bo zadzwonił telefon Dona. Zamilkliśmy w oczekiwaniu na wiadomości. Po paru sekundach się rozłączył i oświadczył:
-Olivia jest przy bramie. Steffan stara się ją uspokoić, ale ona nie chce słuchać i znowu zaczęła uciekać. On pobiegł za nią i złapał. Teraz niesie ją do domu, więc zaraz powinni być. Wyszliśmy przed dom i zobaczyliśmy jak mężczyzna niesie szamoczącą się na jego ramieniu dziewczynę. Do tego krzyczała po Polsku i pewnie biła go w plecy a on się tym nie przejmował. Bo co taka kruszyna może zrobić takiemu osiłkowi. Zaśmiałem się w duchu z jej waleczności. Postawił Oli na ziemi i obrócił przodem do nas.Trzymał jej ramiona, aby zapewne znowu nie uciekła. Wiedziałem, że na pewno rozpoznała sowich braci i mnie. Popatrzyła na nas i chyba się podała, bo usłyszeliśmy tylko ciche:
- Chcę wrócić do Polski.
Nikt z nas jej nie odpowiedział. Staliśmy i patrzyliśmy na nią i kiedy miał się odezwać jej ojciec ona z całej siły kopnęła Steffana w piszczel, na co on ją puścił. Z skąd w tej drobnej osóbce tyle siły, zwłaszcza, że była bez butów i miała poranione stopy? To, co zdarzyło się następnie zaskoczyło nas. Olivia jakimś cudem wyciągnęła mu broń za marynarki i wycelowała w nas krzycząc już po angielsku:
- KURWA!!! MACIE MNIE WYPUŚCIĆ, BO WRACAM DO POLSKI!!
Nie mogliśmy nic zrobić. Nawet Steffan, który szybko się pozbierał, bo niespodziewanym ataku kruszyny dostał niemy rozkaz od szefa, aby jej nie ruszać, mimo że miał taką możliwość stojąc za nią. Nikt z nas nie wiedział czy dziewczyna umie strzelać, czy w ogóle kiedyś miała styczność z bronią. W tym momencie nie martwiłem się o siebie, ale o nią - czy nie zrobi sobie krzywdy? Wtedy usłyszeliśmy za plecami cichy głosik jej przyjaciółki
-Oli, co się dzieje?
Jak zobaczyła Majkę opuściła broń. Dobrze, że była zabezpieczona, chociaż pewnie nie wiedziała, że się ja odbezpiecza, co upewniło mnie w tym, że jednak nigdy nie miała styczności z pistoletem, dlatego bez obaw podszedłem do niej i powoli wyciągnąłem jej go z dłoni oddając Steffanowi. Zapewne Don się później z nim rozmówi, że dał się przechytrzyć przerażonej dziewczynie. Stałem, przy niej na wszelki wypadek jakby miała znowu zemdleć, ale usłyszałem tylko cichy szept i zobaczyłem łzy w jej pięknych oczach.
- Majka…

Odzyskana (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz