ROZDZIAŁ 14

1.3K 36 0
                                    

OLIVIA

-…w tym właśnie dniu zostałaś porwana. Bawiliście się w chowanego z dziećmi. Caden wszędzie Cię szukał i nie umiał znaleźć. Przestraszył się i przybiegł do Izabelli, która rozmawiała z waszą mamą. Najpierw szukały Cię z ochroną, ale gdy nie znalazły Sophia przybiegła do mnie. Szukał cię każdy z gości zaglądając wszędzie, bo chowany był twoją ulubioną zabawą i naprawdę ciężko było cię znaleźć. Po jakimś czasie podszedł do mnie jeden z ochroniarzy z listem i twoją zabawką. Wiedziałem, że coś się stało… Mój człowiek został zabity a ty porwana.
Patrzyłam na mężczyznę siedzącego przede mną i nie mogłam uwierzyć w to, co mówi. To było niemożliwe, a jednak jakaś część mnie wiedziała, że to, co mówi jest prawdą. Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
-Olivio… proszę...
Spuściłam wzrok na jego dłoń, w której trzymał pożółkłą i podniszczoną kartkę. Wyciągnęłam drżącą rękę i wzięłam od niego papier. Bardzo powoli ją rozłożyłam. Bałam się tego, co tam jest napisane, ale przełknęłam gulę w gardle i zaczęłam czytać w milczeniu.

„ ŻYCIE ZA ŻYCIE DON FRANK. MAM NADZIEJĘ, ŻE NACIESZYŁEŚ SIĘ NIĄ PRZEZ 3 LATA, BO WIĘCEJ JEJ JUŻ NIE ZOBACZYSZ…
                                                                                                                                   XXX”

Czytałam ten króciutki tekst kilkakrotnie tak jakbym nie widziała go i nic do mnie nie docierało. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć… to nie może być prawda… Czułam jak krew odpływa mi z twarzy a mi się robi duszno, ale musiałam zapytać.
- Z skąd macie pewność, że to akurat ja jestem tym dzieckiem?
- Człowiek Dona Darka z Polski odwiedził kawiarnie, w której pracowałaś i Cię rozpoznał. Potem ten sam człowiek włamał się do twojego domu i zabrał włosy z twojej szczotki. Don Darek osobiście nam je przywiózł i tutaj po wykonaniu testów DNA mieliśmy 100% pewności.
Nie odezwałam się już. Przyjrzałam się otaczającym mnie osobom obcym a jednak tak bliskim. W tym momencie jedyną rodziną była dla mnie Majka. Wtedy puzzle zaczęły wskakiwać na swoje miejsce, ale brakowało mi w tej historii jednego. Kim w tym wszystkim był tez ciemnowłosy mężczyzna, który mnie porwał i jego rodzice? Tego było za dużo …stanowczo za dużo. Mój mózg nie chciał już przyswajać tych informacji a ja byłam ledwo żywa. Głowa zaczęła mnie niesamowicie boleć i trudno było złapać mi oddech. Przed oczami pojawiły się mroczki. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza, wyjść z stąd, uciec przed nimi jak najdalej się da. Odsunęłam z siebie koc i gwałtownie wstałam z kanapy i to był mój błąd. Zobaczyłam już tylko ciemność a jak przez mgłę słyszałam ich krzyki.
- Kochanie!
- Olivia!
- Skarbie!
- Dziecko!

CADEN

Obserwowałem ją cały czas, kiedy ojciec opowiadał jej wszystko z każdą chwilą robiła się bladsza. Martwiłem się jednak to jest za dużo jak na jeden raz zwłaszcza, że nie doszła cały czas do siebie. Wtedy do mnie to dotarło, ale byłem głupi! Ona przecież nic nie jadła od momentu, kiedy ją porwaliśmy. Najpierw dostała mocny lek nasenny i spała, potem, kiedy mnie zobaczyła zasłabła a na koniec jej ucieczka i kolejna porcja stresu. Czułem w tym momencie, że to się źle skończy. Zamyśliłem się nad tym, kiedy usłyszałem glos Franka:
-„Olivio… proszę...”
Podawał jej list, ale nie był to według mnie dobry moment. Ta dziewczyna w przeciwieństwie do swej przyjaciółki ledwo się trzymała. W salonie panowała totalna cisza, Olivia czytała kartkę i trwało to parę minut, po czym podniosła głowę i zapytała
- „Z skąd macie pewność ze to akurat ja jestem tym dzieckiem?”
Byłem ciekaw jak zareaguje na kolejne informacje. Don spokojnie odpowiedział jej na to a ja stałem w miejscu coraz baczniej się jej przyglądając jednocześnie próbując wyczytać coś z jej twarzy. Nie wyrażała żadnych emocji, jakby przybrała maskę a jedynie w jej pięknych oczach mignęło coś, ale czy to był strach, smutek czy zrozumienie… nie wiem. Nic już nie powiedziała i tylko przyjrzała się nam robiąc się coraz bledsza. Widziałem, że trudno jej oddychać. Z każdą chwilą było z nią coraz gorzej, więc ruszyłem już w jej stronę biorąc szklankę z wodą.Nagle podniosła się gwałtownie jakby chciała uciekać. Rzuciłem ją i w dwóch krokach znalazłem się koło nieprzytomnej dziewczyny jednocześnie ja łapiąc i tym samym chroniąc przed upadkiem na szklany stolik.
-Kochanie!
Inni też poderwali się i podbiegli do niej krzycząc –Olivia, skarbie, dziecko! Podniosłem ją w stylu panny młodej nie patrząc na innych ruszyłem w stronę jej pokoju słysząc jak Tony woła lekarza, który jeszcze nie wyszedł i siedział w kuchni. Ułożyłem ją na łóżku.W ręku trzymała kartkę, ale na tyle mocno, że postanowiłem ją tam zostawić i wyciągnąć potem.Zaraz po mnie wszedł Tony z lekarzem. Miałem deja vu bo znowu zostawiałem moją kruszynkę z tym mężczyzna aby ją zbadał.Po chwili, która dla mnie trwała wieczność wyszedł.
-Co z nią?
Jest strasznie osłabiona. Podałem jej kroplówkę i leki nasenne.Musi porządnie odpocząć. Powinna się obudzić dopiero jutro. Zapewnijcie jej spokój. Po tych słowach obrócił się i poszedł, a ja nie czekając wróciłem do jej sypialni i usiadłem w fotelu obok niej. Postanowiłem, że nie zostawię mojej małej blondyneczki dopóki się nie obudzi a wtedy muszę postarać się, aby trochę uspokoić sytuację i za parę dni powiem jej o nas. Wziąłem ją za zimną dłoń, która w porównaniu do mojej była drobniutka, ale idealnie pasowała do mojej. Przyglądałem się jej delikatnym rysom, małemu zadartemu noskowi i pełnym ustom. Tak...pragnąłem jej i połaczy nas prawdziwe uczucie a nie umowa ojców...ja się już o to postaram.













Odzyskana (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz