XIV

939 47 173
                                    

Błysk flesza aparatu Estmana oślepił ją białym światłem, tak, że musiała pomrugać parę razy, aby odzyskać ostrość widzenia.

W końcu wróciła też do niej jasność umysłu i przypomniała sobie, iż znajdowała się w warszawskim zakładzie fotograficznym na Erywańskiej. Mężczyzna o smukłej budowie i idealnie wypielęgnowanych wąsach na modę francuską, uśmiechał się do Katy zachęcająco zaraz po wykonaniu próbnej fotografii.

— Uprzejmie proszę szanowną panią hrabinę o podniesienie podróbka trochę wyżej... teraz lekko w prawo. Tak. Doskonale — instruował cierpliwie.

Katy siedziała w wystudiowanej już wcześniej pozie na krześle, eksponując przed sobą okazały bukiet kwiatów, należący do mistrza aparatu. Starała się jak najmniej oddychać, aby następne zdjęcie wykonane zostało już bez poprawek. Wcześniej upierał się, że to żona powinna stać za mężem, ale szczęśliwie hrabia nie zamierzał nawet na zdjęciu siedzieć, kiedy kobieta stała.

— Łaskawy pan raczy teraz położyć swą dłoń na ramieniu małżonki. Postawa sztywna, wyprostowana. Głowa lekko w bok, à la perfection. Proszę, nie uśmiechamy się. Powaga.

Maciej z trudem panował nad sobą. Kiedy oznajmił Katji przez panią Ofkę, iż czeka ich dzisiaj obowiązkowa wizyta u fotografisty, jego żona uparła się, że drugi raz sukni ślubnej nie włoży. Odesłała mu ją nawet przez Halę, aż w nim się zagotowało.

Kiedy jednak zeszła po śniadaniu, które na złość jemu zjadła sama w sypialni, ujrzał, iż zdecydowała się na kremową suknię, odcinaną w pasie, z długimi rękawami i białym kwiatem wpiętym we fryzurę. Ślubny welon Hala trzymała w dłoniach, zapakowany w pudełku. Odetchnął z ulgą, że obeszło się bez awantury i mogli razem udać się do zakładu, gdzie obsłużono ich bez kolejki, bo już dawno fotograf był opłacony z góry.

Teraz, gdy miał ją na wyciągnięcie ręki w tym niewinnym wydaniu, ze ślubnym woalem we włosach, myśli hrabiego skupiały się wyłącznie na Katy. Ułożył delikatnie dłoń na materiale sukni, żałując, iż wysoki kołnierz zakrywał każdy kawałek jej skóry, której nie mógł dotknąć. W duchu klął na damską modę.

Oboje przywdziali na twarzy powagę i dostojeństwo, kiedy fotograf wykonał kolejne, tym razem, w jego przekonaniu, idealne zdjęcie pary małżeńskiej na sztucznym, ręcznie malowanym tle.

Voila! — wykrzyknął ukontentowany i pogładził palcem wąsa.

Maciej nie od razu zabrał rękę, a Katy odetchnęła głęboko, gdyż jeszcze chwila, a omdlałaby na jego oczach. Poruszyła się niespokojnie na krześle, czując na sobie męskie spojrzenie, ogniste, które chciało ją całą strawić.

Wstała szybko, wyzwalając się spod palącego dotyku. Poprawiła fałdy koronek sukni i niezauważalnie wytarła o materiał spocone dłonie. Uniosła dumnie wzrok i uśmiechnęła się w zakłopotaniu.

— Dziękujemy za usługę — rzekł z grzecznością hrabia, nakładając na głowę filcowy kapelusz.

Katy opuściła atelier pierwsza, zostawiając szczegóły odbioru fotografii w gestii Macieja. Z rozrzewnieniem wróciła wspomnieniami do ściany salonu willi na Alei Róż, na której wisiały dagerotypy jej dziadków i rodziców. Poczuła tęsknotę tak dotkliwą, że mogłaby ją złamać na pół jak łodygę, którą to z resztą przypominała w tym secesyjnym kroju sukni.

Taki smutny nastrój towarzyszył jej jeszcze w trakcie drogi Marszałkowską, że nawet nie usłyszała jak mąż zaproponował jej spacer po Ogrodzie Saskim, który przybrany w jesienne barwy zwykle mocno ją urzekał swym pięknem.

Maciej przyjrzał się swojej hrabinie dokładnie, czekając za odpowiedzią, ale jedynie pokręciła głową. Westchnął zawiedziony, gdyż liczył, że spacer parkowymi alejkami da mu okazję do przyjemniejszych chwil z Katją. Dziewczyna jednakże dzisiaj była wyjątkowo milcząca i niedostępna jak bastylska twierdza, że tym bardziej chciał przełamać jej opór, dobierając do tego odpowiednie środki.

Lojalista I Tom 1 & Tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz