Rozdział X cz.II

14 3 0
                                    

Nadal nie mógł dojść do siebie po wybuchu Riffa. Choć do końca życia miał pamiętać nalewkę, która sprawiała, że pijący stawał się marionetką otaczających go ludzi, pierwszy raz mu się zdarzyło, żeby doświadczył na sobie morderczego oblicza magii, nawet jeśli wyszedł z tego cało.

A Leadr co chciał zrobić nad Rzeką za pomocą swojej magii? Podać pomocną dłoń? – przypomniał sobie Alois rozkaz księcia i krwawą magię zmiennych posilającą się przegranymi.

Niemniej minęła chwila, nim Kershaw uspokoił szybko bijące serce i zszargane nerwy. Czuł jednak, że czerwień nie wycofała się zupełnie ani nie zapadła w sen tak jak na spotkaniu z mechanikiem.

Alois miał spytać o to dziwne zjawisko Griffina, ale wstrzymał się z tym. Zwłaszcza, gdy mag zaczął sam odsuwać meble, robiąc miejsce w pomieszczeniu. Wyjaśnił, że oszczędzał w ten sposób magię, która potem miała mu się przydać do rytuału. Gdy Alois wstał, aby wspomóc przyjaciela, ten rzucił w niego swoją marynarką, bo "chciał to zrobić sam".

Co by nie chciał, Riff zachowywał się dziwnie! Jako mag już nie był typowo "normalny", ale w tej chwili świrował nawet jak na siebie.

Griffin wyzbierał wszystkie lampki naftowe w pokoju i ułożył w kręgu. Następnie sięgnął do swojej walizki.

Alois widział, jak koszula kleiła mu się do karku od pośpiechu, który sobie narzucił. Miał wątpliwości, czy aby bladość na twarzy Griffina wynikała wyłącznie ze zdenerwowania. Nie widział żadnej poprawy u przyjaciela od czasu sprzed przyjazdu Margo, choć przecież było już "tak dobrze".

Kershaw przebiegł dreszcz, gdy twarz maga pociemniała, a spojrzenie płonęło od kotłujących w jego głowie myśli. Zastanawiał się, czy gdyby Ezdeńczycy zobaczyli Griffina w tej chwili, zlękliby się.

Alois zerknął na busolkę. Teoretycznie miał wystarczająco dużo czasu, aby uniknąć milicji wracając do domu, lecz bezczynność dawała mu się we znaki. Czuł, jak siniaki na plecach nabrzmiewały od napływającej krwi. Nie było to tak uciążliwe, kiedy swój intelekt koncentrował na próbie przewidzenia, co mag zrobi. Ostatecznie nie udało mu się to ani razu.

Kiedy Alois myślał, że Griffin zacznie preparować miksturę z przyniesionych ziół, ten nakreślił nimi malutki krąg w centrum oświetlonego fragmentu podłogi. Zamiast usypać z branej w garść soli jakiś kopczyk, mag wsypał ją do oleju o zapachu dymu. Tą mieszaninę przelał z zielonej buteleczki do porcelanowego naczynka. Tak więc Alois nie miał intuicji do sporządzania mikstur, ale za to dobrą pamięć.

Dlatego stał się czujny, gdy Griffin przywołał swoją magię i zaczął kreślić nią na ziemi trzy symbole.

– Dwie linie na znak Ludu Dłoni, które kierują po łaski Pana i którymi wydzierają to, co im nieprzeznaczone – wyliczał, wypalając w kamieniu mosiężny ślad. – Jedna dla Ludu Krwi, której są naczyniem i którą przelewają.

Mag przeszedł na drugą stronę kręgu, aby dorysować ostatni symbol.

– Koło poświęcone Ludowi Umysłu, który zbiera mądrość zaklętą w świecie i innych ludach – zakończył patetycznie ze spuszczoną głową.

Czy mi się wydaje, czy w książce zmiennych przedstawiono wszystkie ludy w mniej stronniczy sposób? – pomyślał Alois, nieśmiało podchodząc do Griffina. Już trzymał w ręku pióro Celiasa wzięte z pracowni chemicznej.

– Podaj mi skalpel z walizki – polecił Riff, nim młodzieniec choćby pokazał mu przedmiot.

Alois wzdrygnął się, domyślając, iż w magii nic nie było stosowane tylko na pokaz.

Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz