Na stacji metra wiecznie był tłum ludzi. Bez względu na godzinę. Każdemu było gdzieś śpieszno. Jednak i tak najbardziej tłoczno robiło się koło godziny piętnastej. Akurat wtedy, gdy kończyłem zajęcia dodatkowe z chemii w szkole.
Nienawidzę przez to piątków, choć w teorii powinienem się cieszyć. W końcu to koniec tygodnia. Mimo to pałam niechęcią do tego konkretnego dnia.Spoglądam na dużą tablicę, gdzie jest napisane, że moje metro pojawi się za dwie minuty. Lekko się uśmiecham i ruszam z miejsca, nieco bliżej torów. Chcę wejść jako jeden z pierwszych, żeby znaleźć miejsce siedzące. Marzę o tym po godzinnej wędrówce od szkoły, tutaj. Chcę po prostu usiąść przy oknie ze słuchawkami, odcinając od świata zewnętrznego.
Żeby nie było, że jestem jakimś odludkiem. Tak nie jest. Mam dwójkę dobrych przyjaciół, ale i tak zdecydowanie bardziej wolę spędzić czas w samotności. Zresztą z kim miałbym rozmawiać w metrze? Z obcymi ludźmi? To potrafi tylko Hu Tao. Niska brunetka, która wręcz kocha być w centrum uwagi. Skupia ją na sobie, dzięki czemu zdobywa popularność nie tylko w liceum. Po prostu wszędzie jej pełno.
Raz zapisała się na maraton, chociaż jej kondycja nie istnieje. Zrobiła to tylko po to, żeby zdobyć więcej nowych fanów oraz dać tym starszym, szansę na podziw jej umiejętności. I o dziwo zajęła piąte miejsce. Prawdę mówiąc, nawet nie pamiętam kiedy trenowała. O ile w ogóle.
Mój drugi przyjaciel to wysoki brunet, starszy o rok. Zhongli, z którym znam się od dziecka. Mieszkamy niedaleko siebie. Jest prostolinijny i zwykle mówi to co myśli, choćby to była najgorsza prawda. Cenię sobie jego szczerość, mimo że czasem faktycznie prawda zaboli.
W każdym razie trzymam się z nimi, ciesząc z ich towarzystwa. Wprowadzają do mojego spokojnego życia, nieco rozrywki.Po chwili czuję silny zapach perfum. Wraz z tym owiał mnie zimny, nieprzyjemny wiatr. Odwracam głowę na lewo, widząc nieco wyższego chłopaka. Podchodzi powolnym krokiem do torów, stając poza bezpiecznym polem. Mrużę oczy i zastanawiam się skąd go kojarzę. Nastolatek na pewno jest gdzieś w moim wieku. Ma długie do pasa, blond włosy, splecione w gruby warkocz.
Nie patrzy się na nic, ani na nikogo. Na plecach niedbale zwisa mu podniszczony plecak. W dłoni coś trzyma. Stwierdzam to po tym, że ma zaciśnięte palce. Jest w szkolnym mudnurku, ale innym niż moje liceum. Ja mam ciemnozieloną marynarkę, a on zupełnie czarną.
Zaciekawiony, podchodzę nieco bliżej. Jak głupi nachylam się, żeby zobaczyć jego twarz. Ma ją jednak przysłoniętą krótszymi kosmykami włosów z przodu.Po chwili słyszę nadjeżdżające metro. Światła mocno odbijają się od ścian ciemnego tunelu.
Nagle wszystko wokół mnie cichnie. Wszystko znika. Nie ma ludzi, tablicy z odjazdami oraz przyjazdami. Nie słyszę kolejnego trąbnięcia, że metro jest już blisko.
Patrzę na chłopaka, który w ułamku sekundy obrócił się na pięcie i teraz stoi przodem do mnie na końcu wyspy. Plecami w stronę torów. Oświetla go od tyłu jasne, białe światło. Lekki wiaterek zabiera z jego twarzy włosy. Ma wymalowany szeroki uśmiech, a duże bursztynowe oczy są skupione tylko na mnie. Po policzkach spływają mu łzy, gdy przechyla się i spada w dół.
Z czasem wracają do mnie inne dźwięki. Słyszę pisk kół metra i przerażony krzyk kobiet oraz dzieci. Widzę jak kilka osób ucieka, inni się odwracają tyłem do miejsca zdarzenia, a jeszcze parę osób pchani ciekawością idą w stronę torów. Chcą coś zobaczyć. Ujrzeć krew, albo ciało. Sam czołgam się na czworakach do miejsca, skąd się rzucił. Patrzę rozbieganym wzrokiem po wszystkim. Ale ku mojemu zaskoczeniu nie ma ciała, nawet najmniejszego kawałeczka. Nie ma też ubrań, czy plecaka i zawartości, która powinna leżeć gdzieś rozsypana. Przez chwilę zastanawiam się czy to co widziałem stało się naprawdę. Może tylko to sobie ubzdurałem.
Tak, to musi być to.
Muszę więc wstać i wejść do metra. Inaczej nie wrócę do domu.
CZYTASZ
Promyczek Szczęścia //Xiao x Aether// *one-shot*
FanfictionWidziałem jak umiera szczęście. Jak na moich oczach ginie nadzieja. Jak jasny promyk radości gaśnie tuż przede mną. Patrzy się na mnie z szerokim uśmiechem. Wiatr wdziera się pomiędzy kosmyki złocistych, długich włosów. Następnie już go nie ma. Ni...