Promienie słońca wpadały przez zamkowe okna, wprost na puste korytarze, w których można było zastać jedynie głuchą ciszę. Na co dzień zatłoczone miejsce, pełne rozmów i dusz, tych żywych czy też nie, opustoszało, co dotyczyło również innych części szkoły.
Gdy nastawał dzień, w którym rozgrywać się miał mecz Quidditcha, niemal wszyscy uczniowie zajmowali swe miejsca na stadionie, by móc kibicować własnej drużynie. Nic nie mogło równać się z tym widokiem, tymi emocjami, oraz uczestnictwem w chwili, która sama w sobie była czymś wspaniałym.
Keigo doskonale to wszystko znał i szczerze za tym tęsknił. Siedząc na jednym ze schodków prowadzących do wieży Gryfonów, wsłuchiwał się w ciszę, pośród której miał wrażenie, że słyszy doping ze stadionu. Być może tak było, sam już nie wiedział. Nie miał na nic ochoty, czuł się bezsilnie, więc siedział tak odkąd jego przyjaciele ruszyli na stadion. Przed innymi zapewniał, że jest w porządku, lecz teraz nie musiał udawać. Czuł w środku pustkę.
Przymykając oczy, oparł się całym ciałem o ścianę obok. Nie miał nawet ochoty wstać i wrócić do pokoju, by się położyć. Czuł, że zawiódł samego siebie.
Z oddali, echem rozchodziły się kroki. Wychwycił to od razu, w końcu w obecnej sytuacji nie było to trudne. Nieco go to zaskoczyło, wydawało mu się, że każdy jest teraz na stadionie, lecz najwyraźniej się mylił. A być może chodziło o kogoś, kto tak jak on, dostał szlaban na mecze quidditcha, tyle że dla tego kogoś, obecny dzień był jak każdy inny.
Nie otworzył oczu, czekając aż zagłuszający ciszę dźwięk ucichnie. I po chwili rzeczywiście ucichł. W ciągu dalszym mógł rozkoszować się samotnością i spokojem. Jednak w tym wszystkim coś mu nie pasowało. A po chwili już wiedział co dokładnie.
— Nie masz gdzie spać? — Odezwał się dobrze znany mu głos, którego właściciel przyglądał mu się z uniesioną brwią.
— Cicho — Mruknął Hawks, nie mając ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Toya wywrócił oczami, przez moment wsłuchując się w otoczenie, przez co natychmiast zrozumiał o co chodzi.
— Takiego sposobu na uczestnictwo w meczu jeszcze nie widziałem — Zastanowił się chwilę, podczas gdy blondyn otworzył leniwie oczy i spojrzał na niego z widoczną niechęcią. Oczywiście Ślizgon to zignorował, pozostając w swej pozycji. — To się chyba nazywa obsesja.
Pokiwał zgodnie głową, dopiero teraz zawieszając oko na chłopaku, który zaciskając usta, czuł jak rośnie w nim irytacja.
— Jak na śliskiego gbura trzymającego się na uboczu, całkiem dużo gadasz, zupełnie jak nie ty — Prychnął, kładąc głowę na kolanach. Dopiero po dłuższej chwili ciszy, zrozumiał jak brzmiała jego wypowiedź. Wzdychając cicho, miał ochotę zapaść się pod ziemię. — Przepraszam.
Spojrzał na chłopaka ze skruchą. Nie chciał go obrażać, a po jego reakcji mógł stwierdzić, że w jakiś sposób go to dotknęło. Toya pokiwał lekko głową, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
— Ta, przyzwyczaiłem się — Westchnął, podchodząc bliżej. Keigo zmarszczył brwi, zamierzając zagłębić się w ten temat, lecz chłopak nie dał mu na to czasu. — A ty najwyraźniej nie umiesz pogodzić się z tym.
Kiwnął głową w stronę boiska. Takami odwrócił wzrok.
— Wiem jak to wygląda z twojej perspektywy, w końcu masz do tego zupełnie inne podejście niż ja. Dla ciebie to tylko jakiś tam meczyk na który nie masz zamiaru poświęcać czasu, ale dla mnie to coś naprawdę ważnego. To moja pasja, coś z czym wiążę przyszłość. Ja to naprawdę kocham. Czuję się szczęśliwy, gdy wzbijam się w przestworza. Wiem, że tam nie muszę się niczym przejmować — Westchnął wiedząc, że nie byłby w stanie opisać słowami prawdziwych emocji, towarzyszących mu podczas meczu. Z każdym dniem coraz bardziej bał się, że nie zdołają rozwiązać tej sprawy, przez co o powrocie na boisko będzie mógł zapomnieć.
CZYTASZ
✏︎ 𝚑𝚘𝚐𝚠𝚊𝚛𝚝 || 𝚑𝚘𝚝𝚠𝚒𝚗𝚐𝚜
FanfictionCo mogło sprawić, że członkowie dwóch, rywalizujących ze sobą domów, są w stanie spojrzeć na siebie bez widocznej na co dzień nienawiści?