Czwarty

194 24 0
                                    

Po powrocie do domu Jurek nie opuszczał mnie nawet na krok. Sam przygotował obiad i wyręczał mnie we wszystkim, nie pozwalając mi nawet kawy sobie zrobić. Trochę mnie tym bawił, a trochę rozczulał, tym bardziej miałam poczucie winy, za to, co się stało na wyjeździe. Może i za pierwszym razem to było niespodziewane, ale za drugim ja tego po prostu pragnęłam. Całą sobą, każdą komórką organizmu chciałam czuć go jeszcze bardziej. Wiedziałam, że to głupie, a ja zachowywałam się jak nastolatka. Cóż, ja tego po prostu nie znałam, to Jerzy uczył mnie jak to jest się całować, uprawiać seks. Wiem tyle, ile mi pokazał, a pokazał niewiele, choć niewiele, to niewłaściwe słowo, pokazał mi wszystko co trzeba, ale nie tak, jak trzeba. On nie był mocno stary, gdy się ze mną żenił. Trzydzieści osiem lat to nie wiek, w którym mężczyzna nie czuje popędu. On odkąd go znałam był bardzo powściągliwy w sytuacjach łóżkowych, nie wiedziałam skąd to się bierze, ale nie mogłam mieć mu tego za złe. Na początku tłumaczył to moim wiekiem i brakiem doświadczenia, później swoim wiekiem. Po dziesięciu latach małżeństwa nic nie było lepiej, było jeszcze stabilniej. Na szczęście teraz, jak już wróciłam, nie mogłam się nadal zachowywać jak nastolatka. Przed sobą miałam jeszcze dwa wyjazdy szkoleniowe później powrót na uczelnię i tyle.
Jerzy obudził mnie pięknym zapachem kawy i delikatnym pocałunkiem na policzku. Mruknęłam zadowolona i powoli uniosłam powieki. Patrzyły na mnie jego duże oczy i przypomniałam sobie, jak patrzył na mnie tej nocy. Nie umiałam mu odmówić, choć wciąż nie miałam do niego pociągu. Był jak zwykle czuły i starał się nie sprawić mi żadnego bólu czy przykrości i chyba właśnie tu był problem, było zbyt łagodnie, zbyt spokojnie. Nie chciałam może perwersji, ale jakiegoś ognia, czegoś, na co bym czekała do następnej nocy. Żebym rano wstydziła się spojrzeć mu w twarz, wiedząc co robiliśmy i jak. Niestety on był inny, był opanowany i jakby wstydliwy. Zachowywał się w tych sprawach jakby bał się mnie urazić, a ja dopiero przy Damianie poczułam, że chciałabym być urażona, chciałabym czasami trząść się w spazmach przyjemności i jęczeć w głos nie, powstrzymując pragnień, nie kontrolować się i mówić wprost czego chcę.
–Jakie masz plany na dzisiaj? – Pyta Jurka wybudziło mnie z zamyślenia.
–Co? A tak, muszę podjechać na uczelnię, bo nie dali mi jednego dokumentu i chciałam pogadać z dziekanem, bo szukał chętnych do prowadzenia zpp-tów.
–Czego?
–Zajęć ponadprogramowych.
–Nie za dużo na siebie bierzesz? Sama chciałaś iść na studia, a teraz dokładasz sobie obowiązków?
–Dodatkowe będą raz w tygodniu, i to dwie godziny, więc bez przesady.
–Jak chcesz kochanie. – Przechylił się w moją stronę i musnął ustami moje wargi. – Mnie dziś nie będzie cały dzień, chłopaki dzwonili z budowy, że instalacja im przeszkadza.
–Fascynujące. – Zaśmiałam się i przewróciłam oczami. 
–Może nie fascynujące, ale jak mi kabel uszkodzą, to cały monitoring szlag trafi.
–Jasne, jasne – westchnęłam. – Jedź, pracuj. Ja jak wrócę, to ogarnę sobie wszystko na wyjazd… – zawiesiłam na chwilę głos – a może pojechałbyś ze mną?
Z przygryzioną wargą czekałam na jego odpowiedź, ale nie dostrzegłam w nim zainteresowania, uniósł lekko kącik ust i spojrzał w okno jakby unikał mojego wzroku.
–Zobaczę co da się zrobić – odezwał się w końcu, ale nie brzmiał szczerze.
Było mi przykro, wiedziałam, że nie byłam idealną żoną, a jednak myślałam, że się skusi na wspólny wyjazd. Kawę dopiliśmy już w milczeniu, a po chwili Jurek zabrał kubki i wyszedł z sypialni. Przez drzwi słyszałam jak się ubiera i wychodzi, a po chwili dotarł do mnie dźwięk odsuwanej bramy. Dziwnie się zachowywał, ale nie chciałam w to wnikać. Po szybkim prysznicu założyłam dżinsowe spodnie i długi czarny sweter przeszywany srebrną nitką. Nie miałam ochoty na śniadanie, zarzuciłam na plecy krótką kurtkę i wyciągnęłam z szafki botki na wysokim obcasie. Zanim skończyłam się ubierać, pod dom podjechała moja taksówka. Zgarnęłam z korytarza torebkę i szybko sprawdziłam czy mam portfel oraz telefon. Moją uwagę przykuła nieodczytana wiadomość na ekranie. Z telefonem w ręce zamknęłam obydwa zamki w drzwiach i czytając wiadomość, wsiadłam do auta. Damian pisał, że chciałby mnie zobaczyć, no on chyba zwariował. Nie miałam zamiaru ani go widzieć, ani odpisywać. Wrzuciłam telefon do torebki i spojrzałam w szybę. Gdyby spadło trochę śniegu, to może byłoby ładniej, a tak było brzydko, szaro i ponuro. Kiedy wysiadłam pod uczelnią, automatycznie rozejrzałam się wokoło, miałam już dość niespodzianek z jego strony. Wciąż czułam się niepewnie, miałam wrażenie, że ten chłopak zaraz wyskoczy zza rogu i zacznie gadać te swoje brednie. Na szczęście korytarz był pusty, minęłam się z jednym z naszych wykładowców, który miał dziś poprawki i poszłam spokojnie do dziekanatu.
Zatrzymałam się w otwartych drzwiach, widząc stojącego przy ladzie chłopaka i nie musiał się odwracać, żebym wiedziała, że to on. Nie wiedziałam co zrobić, nie mogłam wyjść, a wejść nie chciałam. Damian wyczuł moją obecność, bo lekko się wyprostował, ale nie odwrócił się do mnie. Nie pozostało mi nic innego, jak zachowywać się normalnie i swobodnie, pokazując mu tym samym, że na mnie nie działa.
–Dzień dobry – odezwałam się w końcu. – Byłam umówiona z dziekanem, jest już?
–Tak. – Sekretarka wstała i podała mi dokumenty na szkolenie. – Dziekan za pięć minut kończy, poczeka pani magister? – Uśmiechnęła się.
–Chyba nie mam wyjścia. – Wzruszyłam ramionami i usiadłam w fotelu pod ścianą, ukradkiem zerkając na Damiana .
Chłopak po chwili odebrał swój indeks i wychodząc odwrócił się w moją stronę. Spojrzałam na niego obojętnie, ale zdawałam sobie sprawę, że nie był tu przypadkowo.
Rozmowa z dziekanem na początku w ogóle mi nie szła, nie mogłam się skoncentrować i dopiero po chwili zaczęłam rzeczowo opowiadać mu o swoich planach. Chciałam rozpocząć przewód doktorski, żeby mieć prawo do pełnej funkcji nauczyciela akademickiego, ale chciałam również poprowadzić zajęcia z pedagogiki wczesnoszkolnej, które po odejściu jednej z wykładowców zostały zawieszone.
–Luiza, ty serio nie masz życia poza uczelnią?
–Panie dziekanie, mam życie, ale lubię to, co robię. Cieszy mnie, kiedy młodzi ludzie chcą się uczyć.
–No, dobra dobra. – Facet potarł dłonią czoło. – Dobra, umówmy się tak, że do końca przerwy prześlesz mi ogólny zarys tych twoich zajęć.
–Jasne. – Pokiwałam szybko głową. – Do zobaczenia.
Kiedy wyszłam z dziekanatu miałam wrażenie, że ten chłopak jest wszędzie, to było jak obsesja, wszędzie wokół słyszałam szmery i czyjeś kroki, chociaż korytarz był pusty. Pokręciłam głową jakbym chciała odrzucić od siebie wszystkie myśli i ruszyłam w stronę wyjścia. Czekająca na mnie taksówka była wybawieniem. Zbiegłam po schodach na parking, ale zanim otworzyłam drzwi taksówki, stanął przy mnie wysoki blondyn. Nawet na niego nie spojrzałam, chwyciłam klamkę, ale złapał mnie za nadgarstek, nie pozwalając otworzyć drzwi. Nie podniosłam wzroku, nadal patrzyłam na nasze dłonie i bałam się poruszyć.
–Czego ty jeszcze chcesz, co? – warknęłam, a pod powiekami poczułam zbierające się łzy, no jeszcze tego brakowało, żebym przez niego płakała.
–Pisałem, nie odpowiedziałaś – szepnął takim głosem, że poczułam w brzuchu ścisk.
–Nie odpisałam i nie będę odpisywać. – Dopiero teraz podniosłam na niego wzrok. – Nie pisz do mnie, nie życzę sobie, a jeśli jeszcze raz dostanę od ciebie jakąś wiadomość, to zmienię numer.
-Nie potrafię o tobie zapomnieć. – Przybliżył do mnie twarz, a ja szybko odskoczyłam, bojąc się, że ktoś to zobaczy.
–Posłuchaj, nic z tego nie będzie. – Odepchnęłam go od drzwi i je otworzyłam. – Nie wiem co chciałeś osiągnąć i nie obchodzi mnie to, ale nie zbliżaj się do mnie.
–Porozmawiaj ze mną, daj mi dziesięć minut.
–Ani jednej – odezwałam się, siedząc już w samochodzie i próbowałam zamknąć drzwi.
–Jedną – wyszeptał, patrząc mi prosto w oczy, a ja chciałam z nim rozmawiać, chciałam na niego patrzeć i chciałam słuchać jego głosu.
Niestety, wiedziałam też, że nie mogę tego zrobić, patrzył na mnie wręcz błagalnie, a ja nie potrafiłam powiedzieć nie. Przede wszystkim nie chciałam tego mówić.
–Żadnej – westchnęłam wbrew sobie, bo gdzieś w środku tęskniłam za nim. – Do widzenia po feriach.
Na siłę zatrzasnęłam drzwi i poprosiłam kierowcę, żeby odwiózł mnie do domu. Całą drogę widziałam jego oczy, takie przejęte, ale pełne szczerości. Oszalałam, ale musiałam przed samą sobą przyznać, że uwiódł mnie. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić i zastanawiałam się nad zmianą pracy albo chociaż zmianą uczelni. Nie mogłam się z nim widywać. Wysiadłam pod domem z tym samym lękiem, który nie opuszczał mnie od spotkania go w klubie. Dyskretnie rozejrzałam się na boki i prawie wbiegłam do pustego domu, zamykając od razu drzwi na zamek. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą i zdjęłam buty oraz kurtkę, w której przez to wszystko zrobiło mi się zbyt gorąco. W sypialni przebrałam się w wygodniejsze ubrania i rozsiadłam się z laptopem przy wyspie. Miałam wrażenie, że ktoś chodzi za oknami. Kilkukrotnie spoglądałam przez szyby, ale nikogo nie było. Ukradkiem podeszłam do okna i nie odsłaniając firanki spojrzałam w stronę bramy. Nikogo nie było, ale ja nie czułam się pewnie. Pilotem zamknęłam bramę i czekałam nie wiadomo na co. Poopuszczałam rolety we wszystkich oknach w kuchni i salonie, ale to nie dodało mi pewności. W końcu postanowiłam zadzwonić do Jerzego, ale nie odbierał, świetnie. Upewniając się, że drzwi są zamknięte, wróciłam do pracy. Sprawdzałam czy wszystkie dokumenty, które muszę mieć ze sobą są w porządku i odhaczałam je na wydrukowanej liście. Do wieczora moje obawy jakoś minęły. Przygotowałam kolację i czekałam na męża, jednak mijała już godzina dwudziesta trzecia, a jego nadal nie było. W końcu po paru próbach dodzwoniłam się do niego, ale tylko mnie uspokoił i przeprosił. Trochę rozżalona schowałam jedzenie do lodówki i położyłam się do łóżka. Patrzyłam na przygotowaną walizkę i powoli odpływałam w sen.
Wstałam przed siódmą, odwróciłam się do śpiącego za moimi plecami męża i niczego nie czułam. Chciałabym patrzeć na na niego i mieć ochotę go przytulić i pocałować. Cicho westchnęłam i poszłam do łazienki. Wyszłam z domu, zanim wstał Jerzy, wcale nie brakowało mi pożegnania z nim, czy choćby zwykłego cześć.
Na dworzec dotarłam pół godziny przed pociągiem, więc miałam jeszcze czas na spokojne dotarcie na odpowiedni peron. Kiedy usiadłam na ławce, zadzwonił mój telefon, niechętnie wyjęłam go z torebki i odebrałam.
–Kochanie, czemu mnie nie obudziłaś? Odwiózłbym cię.
–Nie chciałam cię budzić – szepnęłam z udawaną troską.
–Gdzie jesteś, przyjadę do ciebie.
–Jestem już w pociągu, ruszamy za kilka minut. – Skłamałam i miałam o to do siebie pretensje, bo nie powinnam. – Wrócę jutro w nocy.
–Daj znać wcześniej, to wyjadę po ciebie na dworzec, co?
–Jasne – westchnęłam. – Do zobaczenia.
Od razu się rozłączyłam, ale zanim schowałam telefon, dostałam kolejną wiadomość od Damiana, denerwował mnie tym, a z drugiej strony to było miłe. Nieco podekscytowana otworzyłam wiadomość i starałam się nie uśmiechać „Chcę znów utonąć w twoich oczach. Pozwól mi choć jeden raz. Miłego dnia”. Pokręciłam głową sama do siebie, poeta się trafił. Schowałam telefon i przypomniałam sobie jak na mnie patrzył, jaki był wtedy poważny, zupełnie inny, niż zawsze.
Moje rozmyślania przerwał nadjeżdżający pociąg i bez namysłu złapałam walizkę i podeszłam do wagonu. Podróż była spokojna, ale nie miałam ochoty ani na czytanie, ani na grzebanie w internecie. Wgapiałam się w widoki za oknem i pierwszy raz od ślubu zatęskniłam za wsią. Za tym zapachem innym niż wszystkie, za szumem drzew i klekotem bocianów. To już trzy lata jak nie widziałam rodziców. Tyle razy chciałam do nich pojechać, a jednak nigdy nie mieli dla mnie czasu.
Wysiadłam na dworcu w Warszawie i od razu pojechałam do zarezerwowanego hotelu. Nie był luksusowy, ale bardzo przyjaźnie wyglądał. Wnętrze było bardzo schludne i czyste, a recepcjonistki uśmiechnięte. Dziewczyna wzięła ode mnie potrzebne dokumenty i już po chwili mogłam spokojnie położyć się na swoim nowym łóżku. Było bardzo wygodne i przede wszystkim niezbyt miękkie. Zerknęłam na zegarek i przełożyłam z walizki do torebki potrzebne rzeczy. Szkolenie miałam w jednym z biurowców niedaleko hotelu, więc nie musiałam brać taksówki, wolnym spacerkiem poszłam w stronę wieżowca, który było widać z daleka i rozglądałam się po witrynach sklepowych. Wystawy kusiły, ale ceny straszyły, więc nawet nie wchodziłam.
Pierwsza godzina szkolenia obejmowała w zasadzie skrót całości zajęć, przedstawione nam zostały wszystkie punkty i rozkład przerw. Dopiero później zaczęły się normalne wykłady i w końcu mogłam zająć czymś myśli. Zawsze lubiłam te wszystkie zawiłości psychologiczne, a nawet psychiatryczne. Te próby wchodzenia w ludzki umysł i rozumienie tego, co innym do głowy nie przychodziło. Zawsze bardziej interesowały mnie problemy psychologiczne i zaburzenia u dzieci i dorosłych, dlatego zdecydowałam się na dodatkowy kierunek.
W przerwach między zajęciami poznałam kilka fajnych osób, z którymi umówiłam się na wieczór w pobliskiej knajpce. Wiadomo było, że nie posiedzimy długo, bo następnego dnia od dziesiątej mieliśmy zajęcia, ale na jakieś winko mogliśmy wyjść.
Szkolenie zakończyło się po osiemnastej, szybko wróciłam do hotelu, żeby zostawić rzeczy i od razu przebrałam się w coś wygodniejszego. Co prawda nie spodziewałam się żadnego wyjścia i musiały mi wystarczyć dżinsowe spodnie i bluzka z krótkim rękawem i kopertowym dekoltem. W dobrym nastroju szłam w stronę umówionego lokalu i spotkałam dziewczyny jeszcze przed wejściem. Dawno nie czułam się tak swobodnie, bo nawet przy Kryśce musiałam się ostatnio pilnować. Teraz było inaczej, czułam się wolna i spokojna. Po północy całą grupą wracaliśmy w stronę hotelu, ale że w moim nocowałam tylko ja, to sama weszłam do ciemnego holu.
–Dobry wieczór – odezwala się recepcjonistka. – Jakiś pan na panią czeka.
–To pomyłka, nikt nie wie, że ja tu jestem. – Zmarszczyłam brwi i zastanawiałam się, czy to nie Jerzy.
–Przyszedł jakąś godzinę po pani wyjściu i czeka do tej pory.
Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że jednak przyjechał i kiedy tylko usłyszałam za plecami kroki, to odwróciłam się za siebie. Niestety moja radość nie trwała długo, spojrzałam na stojącego z niewielkim bukietem Damiana i bez słowa przeszłam obok niego.
–Daj mi chwilę – powiedział i złapała mnie za rękę.
–Wróć dzieciaku do podstawówki, bo to tam uczą słuchać ze zrozumieniem – warknęłam, ale nie zrobiło to na nim wrażenia, wciąż zachłannie patrzył mi w oczy. – Skąd wiedziałeś, że tu jestem.
–Przypadkiem.
–Przypadkiem to można kogoś w sklepie wózkiem potrącić, a nie znaleźć się w konkretnym miejscu i konkretnym czasie! – wyrwałam się i poczułam za plecami obecność recepcjonistki.
–Może w czymś pomóc? – dziewczyna odezwała się z groźbą w głosie.
–Nie, pan już idzie. Żegnam.
–Daj mi kilka minut – wyszeptał i znów jego oczy błysnęły. – Chcę ci wszystko wyjaśnić. Wyjdę, jak tylko sobie tego zażyczysz.
Nie byłam przekonana do tego pomysłu, zacisnęłam zęby i kiwnęłam głową w stronę schodów. Jego twarz w sekundę się rozpromieniła, za to ja jeszcze bardziej się obawiałam.
–Przepraszam! – Recepcjonistka zawołała za moimi plecami. – Jeśli pan na dłużej, to proszę o zameldowanie.
–Nie będzie takiej potrzeby. – Wzruszyłam ramionami. – Pan na kilka minut.
Szybko szłam w stronę swojego pokoju, a kiedy weszliśmy do środka, od razu próbował mnie objąć. Odsunęłam się i usiadłam w fotelu pod oknem.
–No słucham – odezwałam się obojętnie i wręcz wrogo.
Przez chwilę nawet na mnie nie patrzył, błądził wzrokiem po pokoju, jakby szukał odpowiedzi, aż w końcu zbliżył się do mnie. Podał mi kwiaty, które od razu położyłam na stoliku i spojrzał mi w oczy. Poprawiłam się w fotelu, kiedy przede mną klęknął i już wiedziałam, że zaproszenie go do pokoju nie było dobrym pomysłem.
–Nie potrafię o tobie zapomnieć – szepnął cicho i oparł podbródek o moje kolana.
–Słyszałam to – mruknęłam, udając, że mnie to nie obchodziło. – Coś jeszcze?
Patrzyłam jak opierając dłonie na poręczach, podnosił się z podłogi i pochylał do mnie. Cofnęłam lekko głowę i udawałam spokój.
–Po co się bronisz? – wyszeptał tuż przed moją twarzą.
–Bo nie chcę – szeptałam równie cicho jak on, choć powinnam krzyczeć i wywalić go za drzwi.
–Chcesz. – Jeszcze bardziej się przybliżył i dotknął nosem mojego policzka.
Drgnęłam, a skóra zaczęła mnie przyjemnie łaskotać. Zacisnęłam wargi, pokonując swoje pragnienia i przekonując siebie, że to nic nie znaczy.
Kiedy był już przy moich wargach, wstrzymałam oddech. Nie chciałam, żeby widział moje zdenerwowanie. Położyłam dłonie na jego rękach i lekko go od siebie odepchnęłam. Nie poruszył się, podniósł na mnie wzrok i jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie tak, że jego język był w moich ustach.

Niemiłość [Zakonczona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz