Zagadka

wypadek

Dla ludzi którzy wciąż toczą walkę o coś czego nie można wygrać

Pamiętałem tylko światła naprzeciwko nas, a potem krzyk. Było ciemno, a droga była śliska. Z moim przyjacielem jechaliśmy na zawody, tak jak co każdy wtorek , przejeżdżaliśmy przez małe miasteczko na wzgórzu Mory na którym codzinie trenujemy . Siedzieliśmy razem na jego ukochanym motorze którym jedził od lat . Było ślisko , przy zakrętach niemal można było wpaść w poślizg .Gdy skręciliśmy auto z prawej strony przyspieszyło a mój kolega nagle skręcił wprost na niego , z rozpędu spadłem na pobocze jednocześnie robiąc kilka obrotów. Czułem ogromny ból w nodze , chciało mi się krzyczeć gdy tylko ujrzałem wystającą kość. Nie mogłem ani wstać ani się ruszyć . Leżąc widziałem jak mój jedyny najlepszy przyjaciel który prowadził , zderzył się z autem i wyleciał na maskę . Próbowałem się do czołgać do mojego przyjaciela ale nie udawało mi się , noga bolała mnie jak nigdy . Krzyczałem lecz on nie odpowiadał , serce biło mi jak szalone . Gdy nagle usłyszałem hałas dochodzący z samochodu , ktoś wysiadł! . Był to dość wysoki mężczyzna który miał ranę na czole od uderzenia . Krew z rany spływała po jego białym garniturze .

Pomóż mu ! - krzyknęłem reszta sił

Spojrzał na mnie a jego mina zrzedła
. Schylił się pod rozwalony motor i podniósł kawałek rury wydechowej z motoru . Zaczął iść w moim kierunku . Przestraszyłem się ,ze strachu nie mogłem wydusić z siebie ani słowa . Gdy był wystarczająco blisko poprawił krawat i uderzył mnie w głowę , straciłem przytomność.

Dni od wypadku mijały powoli i boleśnie od kiedy umarłeś . Nie mogłem przestać obwiniać się za to co się stało . Ponieważ boje się że to też stracę , stracę radość z jazdy na motorze , a to jedynie co mi po tobie zostało . Powiedział zmieniając kwiaty z grobu swojego kolegi .

( Jak się przyjmie to pisze dalej )