Raphael nienawidził wielu rzeczy. Tego że nikt go nie rozumie, że jest odbierany przez swoją rodzinę tylko jako ,,narwaniec'', ewentualnie jako ich ,,tajna broń'' jak kiedyś nazwał go Mike. Lecz najbardziej nienawidził tego czegoś, co było w jego środku i właśnie teraz kazało mu się upijać. Musiał wyjść z domu, ponieważ Leo znowu miał do niego pretensje, że się nie słucha i jest ogólnie utrapieniem rodziny...i dalej Raph już go nie słuchał, tylko biegł wściekły przez tunele kanalizacyjne.
To coś w jego środku po cichu szeptało mu czasem żeby ich zostawił, dał sobie z nimi spokój. Raph dosłownie przez moment rozważał tę propozycję, ale zaraz ją odrzucał. Nie mógł. Wiedział doskonale że Leo ma co do niego rację, ale starał się o tym nie pamiętać. Ciężko zapomnieć o czymś, o czym wiesz, że nie możesz zapomnieć, bo jest częścią ciebie. Prawda była taka, że o ile zawsze odgrażał się, że ich zostawi nie był w stanie tego zrobić. O ile lubił być sam, nienawidził być samotny. Nie potrafiłby tak funkcjonować na dłuższą metę, przynajmniej tak sądził. Zdyszany dotarł w jedno ze swoich ulubionych miejsc- Manhattan Bridge i usiadł na zimnych żelaznych rusztowaniach. Otworzył wcześniej przyniesioną tu butelkę wódki i pociągnął łyk. Był przyzwyczajony do tego smaku, więc nie robiąc większych przerw ze spokojem pił dalej. Z upływem czasu jego wizja powoli stawała się płynna, a przyjeżdzające pod nim samochody były niczym więcej niż kolorowymi smugami. Przypomniał mu się teledysk The Weeknd- Blinding Lights. Znowu, to coś w jego środku kazało mu rozmyślać o nim samym. Jak bardzo krzywdzi swoją rodzinę i jak bardzo muszą go nienawidzić. Nie. Nie może tak myśleć. Muszą go za coś kochać. A może jednak nie?
- Czym ty dla nich jesteś? - coś z jego środka starało się go przekonać do swojej racji.
-Jesteś niczym. Wiesz o tym.
- Przestań – Raphael nie był pewny czy powiedział to na głos czy tylko w swojej głowie. – Nie wierzę ci – szepnął cicho. Poczuł jak ciepłe łzy spływają mu po zarumienionych policzkach. Coś w jego środku przestało się do niego odzywać. Raph westchnął ciężko i odstawił pustą butelkę na bok. Co z nim jest nie tak? Czy naprawdę upadł aż tak nisko żeby prowadzić jakieś durne konwersacje ze swoim mroczniejszym ego? Widocznie tak, a alkohol w jego krwi wcale mu w tym nie pomagał. Pewnie wróci teraz do domu, a tam Leo znowu będzie na niego czekał z kolejnym niepotrzebnym nikomu kazaniem. Powoli zszedł ze swojej grzędy i przygaszony zaczął udawać się w stronę domu. Nie chciał tam jeszcze wracać, ale bał się że gdy tu zostanie ten głos z jego wnętrza znowu zacznie go nękać.
Droga powrotna zajęła mu znacznie więcej czasu niż zazwyczaj. Gdy stał przed ceglanymi drzwiami zaczął się wahać czy pociągnąć za dźwignię. W końcu po minutach wahań otworzył. Legowisko było ciche. Widocznie wszyscy udali się już na spoczynek. Raph mozolnym krokiem udał się w stronę swojego pokoju, potykając się po drodze o deskę Mikea. – Cholera Mike- zaklął cicho pod nosem. Gdy zamykał drzwi usłyszał jak Leo wymawia jego imię.
-Raphael, nie ignoruj mnie proszę- powiedział Leo. Raph popatrzył na brata i nic nie odpowiedział.
- Gdzie byłeś? – standardowe pytanie. Leo widział, że wzrok Rapha jest nieostry i czuł woń alkoholu. Po raz kolejny nie otrzymał żadnej odpowiedzi od brata. Leo westchnął w myślach. Dlaczego on musi taki być? Tak się staram dla niego a on...
- Nienawidzisz mnie.
Leo wrócił do rzeczywistości ze swoich rozmyślań. Nie wierzył w to co słyszał.
- Co? – tylko tyle oddało mu się wydusić z siebie.
- Nienawidzisz mnie – Raphael powtórzył, tym razem ciszej. Leo stał za mrożony w miejscu niezdolny do ruchu.
- Dlaczego tak uważasz? – Leo zapytał szczerze zaniepokojony.
Raphael stał w drzwiach nie przerywając kontaktu wzrokowego z Leo. Przez długi czas żaden z nich się nie odzywał. W końcu Raph spuścił głowę i pociągnął nosem. Zaczął płakać. Leo był zdumiony. Raph nigdy nie pozwalał swoim uczuciom wypływać na powierzchnię w obecności innych, a w szczególności w jego obecności. Nie mniej nie wahał się od razu złapać Rapha w ciasny, kochający uścisk. Gładził młodszego po głowie starając się go uspokoić.
- Raphael, nigdy cię nienawidziłem i nigdy nie będę cię nienawidził. Skąd w ogóle przyszło ci to na myśl?
- Nie wiem- odpowiedział ledwo słyszalnie Raph między chaotycznymi wdechami.- Po prostu się tak czuję, jakbym taki dla was był- wyznał. Leo wypuścił nozdrzami powietrze i jeszcze mocniej objął brata.
- Kochamy cię Raph. Wszyscy. Przepraszam jeżeli moje słowa skłoniły cię do takich myśli- w tym momencie Leo ujął twarz Rapha w swoje dłonie i złączył ich czoła razem. – Wybacz mi proszę.
Raph już bardziej spokojny pokiwał głową i z powrotem wrócił do uścisku. Nie powiedział Leo wszystkiego, nie jest jeszcze na to gotowy, ale coraz bardziej się do tego przekonuje. Następnie poczuł jak się unosi i zobaczył jak jego drzwi od sypialni oddalają się od niego. Leo ułożył go w jego łóżku i okrył kołdrą.
- Śpij Raph, jeżeli chcesz możemy porozmawiać o tym rano- zaproponował Leo. Co prawda Raph wiedział, że nie będzie chciał o tym rozmawiać, ale gdy Leo wstawał podświadomie złapał go za nadgarstek by z nim został. Leo uśmiechnął się i położył obok brata. Gdy Raph zaczął już zasypiać, Leo postanowił że zacznie zwracać większą uwagę na uczucia swojego porywczego brata. Czasami był uciążliwy, ale to nie zmieniało faktu, że Leo kochał go ponad wszystko i nie wybaczyłby sobie gdyby Raph przez niego cierpiał.
KONIEC
CZYTASZ
Nienawidzisz mnie 2007
Short StoryRaphael nękany przez swoje mroczne myśli, gubi się w nich, jednakże rozmowa z Leo pomaga wrócić mu na dobrą drogę i odzyskać wiarę w siebie. Fandom 2007, postacie nie są moje