Rozdział 1

35 2 2
                                    


 Biegnę przez las. Runo leśne przykleja się do mych gołych stóp. W powietrzu wyczuwam chłód. Nie zwyczajny, wywołany porywistym wiatrem, tylko inny. Wywołany nie tak bardzo strachem, jak oszołomieniem. Nie potrafię zrozumieć co się właściwie dzieje. Czy to, co widzę jest prawdą? Mój umysł nie potrafi tego przetrawić. To właśnie on podjął decyzję o ucieczce. Zmusza mnie, abym biegł. Czuję, że nie powinienem się bać. Od małego byłem przyzwyczajany do bezpieczeństwa. Co się więc zmieniło? Tego nie wiem. Wszystko jest tak inne. Tak bardzo straszne. Wszystko to, co widzę zapewne już na zawsze pozostanie w mej głowie. Będzie niczym pasożyt żerujący na mym strach i niepewności. Czy mogę jeszcze komuś zaufać? Będę musiał już zawsze uciekać? Czy zaznam jeszcze uczucia bezpieczeństwa? Tak wiele pytań atakuję moją głowę. Czuję jak pulsuje każda żyła w mym ciele.

 Oglądam się za siebie. Niczego nie dostrzegam. Jedynie ciemność. Zatrzymuję się. Biorę oddech. Powietrze napełnia płuca. Dotlenia umysł. Zerkam przed siebie. Wydech. To dalej jest. Moje oczy wciąż ukazują mi ten sam obraz. Przechodzi mnie dreszcz. Do uszu dochodzi dźwięk. Spoglądam w bok. Dostrzegam sowę. Jej ślepia wpatrują się we mnie. Odnoszę wrażenie, że czeka na rozwój wypadków. Jest widzem. Zaś ja aktorem. Zagadką pozostaje jedynie to na co patrzę. Można to nazwać sceną? Raczej chyba nie. Nie rozumiem, co się dzieje? Czuję się jak niemowlę. Niby patrzę, lecz nie wiem na co.

Wzdrygam się. Walczę ze sobą. Całe me ciało pragnie uciec. Pozwalam mu działać, dopiero gdy usłyszę szelest. Tak jakby ten dźwięk był znakiem.

Biegnę. Gałęzie smagają mnie po ciele. Nie przejmuję się bólem. Czuję, że muszę uciekać. Inaczej to wszystko będzie na nic. Nie wiem, co dokładnie się dzieje. Czuję się jak we mgle. Jedynie to coś jest widoczne. Nie wiem co to. Mijam to, co jakiś czas, lecz nie rozumiem tego. Nie potrafię też wyjaśnić obecności postaci. Jest ubrana w sztormiak. Jej twarz jest ukryta w głębi kaptura narzuconego na głowę. Osóbka stoi na wprost mnie. Muszę się zatrzymać, aby w nią nie wpaść.

-Kim jesteś?-pytam.

Nie udziela mi odpowiedzi. Zamiast tego podnosi prawą dłoń do góry. Podchodzę bliżej niej.

-On się zbliża-mówię.

Osóbka kręci jedynie głową. Nie rusza się w żaden inny sposób. Ja również jestem zaskoczony swymi słowami. Nie wiem, o kogo mi chodzi.

-Proszę cię, uciekaj- błagam.

Nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Nawet nie wiem kim ta postać jest. Czyżbym jednak ją znał? A może to on?

-Nie ochronisz nikogo- słyszę głos za swymi plecami.

Postać w sztormiaku kiwa głową. Najwidoczniej się z nim zgadza.

-Ważne, abym tylko zyskał trochę czasu- mruczę.

Czuję jego oddech na karku.

-Wiesz jak nie lubię, gdy mamroczesz- szepcze mi do ucha.

Jest to prawda. Wiele razy się o tym przekonałem. Na samo wspomnienie przymykam oczy.

-Nie musisz tego robić- mówię.

On jedynie wzdycha.

-Zrobimy to po mojemu albo i ciebie spotka kara-wyszeptuje mi groźbę.

Pozostaje mi jedynie pokiwanie głową. Nie mam zbyt wielkiego wyboru.

On klepie mnie po ramieniu.

-Cieszy mnie, że się rozumiemy- mówi- Może zaczniesz?

Po tych słowach wręcza mi nóż. Drewniana rękojeść idealnie leży mi w dłoni. Zaś samo ostrze błyszczy na księżycowym świetle. Odwracam się za siebie. Prócz tego dostrzegam twarz mężczyzny. Nie rozpoznaje go. Jest zupełnie obcy. Jednak czuję, że nie mam innego wyjścia. To on rozkłada karty w tej grze. Dlatego też powolnymi krokami zbliżam się po postaci w sztormiaku. Zostawiam za sobą obrazy. Skupiam się jedynie na tym, co muszę zrobić.

-Jestem słaby- mówię, gdy dojdę do celu.

Przede mną stoi zakapturzona postać. Nawet z tak bliska nie mogę dojrzeć zarysów twarzy.

-Bzdura- słyszę jego głos- Jesteś taki sam jak ja.

Przełykam ślinę.

-Uciekaj- szepczę do postaci w sztormiaku.

Ona ani drgnie. Pozostaje mi, więc jedyne rozwiązanie. Wyciągam nóż przed siebie.

-Przepraszam- mówię.

Po tych słowach zaczynam raz po raz dźgać się w brzuch. Robię to nawet, gdy już padnę na ziemię. Nikt nie reaguje. Ja zaś umieram, mając w głowie obrazy wiszących martwych ptaków. To moje dzieło. Teraz mi towarzyszy w mej ostatniej drodze.

Zamykam oczy.

Kim jestem?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz