NAJWYRAŹNIEJ BARDZO WIELE.
Udawał się na wzgórze, na którym mieściły się świątynie, po raz drugi. I, co najdziwniejsze, wszystko wyglądało niemalże tak samo, podczas gdy w pozostałych częściach miasta wydarzyło się tak wiele.
Wokół i w środku budowli wciąż kręciły się tłumy. Słońce wciąż grzało, może trochę mocniej. Jedyna zauważalna z miejsca różnica była taka, że tym razem nikt nikogo nie zabił w wyniku sporu.
No... przynajmniej nie na oczach Tylera.
Robiło mu się niedobrze i to nie tylko z powodu mikstury od Apate. Od razu gdy stracił kontakt z Leą zaczął żałować, że nie opisał jej możliwych zagrożeń nieco dokładniej. Powinien był wspomnieć, żeby trzymali się razem w miarę możliwości. Teraz pozostała mu jedynie nadzieja, że sami dojdą do takich wniosków.
Chociaż jakby się dłużej zastanowić... sam nie brał sobie do serca żadnej rady, którą dał Lei. A ona oczywiście o tym wiedziała albo się domyślała. I pewnie znów wygłosiłaby złośliwy komentarz. No, ale może choć trochę by do niej dotarło.
Nieustannie napominał się w myślach, aby się lepiej skupić. Wyminął wszystkie świątynie należące do najbardziej popularnych bóstw — te, które przyciągały najwięcej osób. Tuż za nimi wznosiły się budowle wzniesione ku czci mniej znanych bogów. Tam tłumy były znacznie mniejsze. Tyler nie mógł się zdecydować, czy działa mu to na korzyść, czy wręcz przeciwnie.
W końcu wielkie zbiorowiska obok świątyni Famy mogłyby świadczyć o tym, że wieść o wszechwiedzącej bogini rozeszła się wśród masy herosów. Ale z drugiej strony... w sporym tłumie każdy zajmowałby się swoimi sprawami, więc ktoś szukający przejścia do pałacu bogini nie wyróżniałby się specjalnie.
Tyler westchnął lekko. Im bardziej oddalał się od miasta, tym wiatr zdawał się przybierać na sile. W pewnym momencie chłopak zauważył, że wokół jednej z budowli faktycznie wieje zdecydowanie mocniej.
Okrągły kłębek, który ściskał w kieszeni, zdawał się sam poruszyć. Tyler złapał go mocniej i ostrożnie wysunął. Nić błysnęła w słońcu, a jej czerwony kolor odbił się w jego tęczówkach, czego oczywiście on sam nie zauważył.
Przez krótki czas był w całkiem dobrym humorze. Okej, miał mnóstwo zmartwień. Musiał poradzić sobie z przekonaniem kapryśnej bogini, by wyjawiła mu prawdziwe pomówienia i pewną grupkę osób, żeby dali sobie spokój z podróżami między wymiarami. Hmm, to pierwsze było zdecydowanie łatwiejsze.
Ale przynajmniej zaczynał dobrze. Pierwszy krok mu się udał. Z nicią Ariadny, wiedzą od Egerii i Faetona był dalej od Bellerofonta.
Kiedy podszedł bliżej, zobaczył, że z tyłu za świątynią stała dwójka pochłoniętych kłótnią herosów. Chłopak wyglądał na zrezygnowanego, miał opuszczone ramiona i z wyraźną irytacją próbował przerwać monolog dziewczyny — jeszcze bardziej poirytowanej, w sumie strasznie wściekłej. Poza nimi kręciło się tam zaledwie parę osób.
Gdyby tylko mogli wyjść trochę na środek... Skupiliby na sobie uwagę całej reszty. A Tyler praktycznie nie musiałby się martwić.
Niestety, nic nie wskazywało, żeby zamierzali to zrobić.
Chłopak zacisnął usta i przyjrzał się uważniej świątyni. Nie różniła się znacząco od pozostałych. Wyglądała zwyczajnie i miała siedem kolumn w fasadzie. Nitka w kieszeni nadal wskazywała, żeby udać się w jej stronę, dlatego podszedł do pronaosu.
— Całkiem ładna, prawda? — odezwał się nagle głos tuż po jego lewej stronie.
Znajomy głos.
CZYTASZ
❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranych
Fanfiction[Kontynuacja "Dwoje wybranych"] 𝐋𝐄𝐀 usiłuje zdobyć informacje. Jej najlepszym, a zarazem jedynym źródłem jest tajemnicza postać w pelerynie, którą spotyka co tydzień. Choć według Iris, bogini tęczy, poszukiwaniem ich nieprzyjaciółki Apate oraz po...