Siódmy

194 19 0
                                    

Szybko wbiegłam do sklepu i zaczęłam oglądać sukienki wiszące najbliżej wejścia, wciąż miałam w głowie jego słowa, miał rację, że specjalni zgodziłam się tu przyjechać, ale czy to już dowód na to, że mi zależy? Tego wciąż do siebie nie dopuszczałam. Nie chciałam nawet o tym myśleć. Odwróciłam głowę, słysząc odsuwaną kotarę zza której wyszła Krysia.
–I jak ci się widzi? – zawołała do mnie i stając na palcach, zrobiła piruet.
–Jakaś okazja? – Zamrugałam szybko powiekami, widząc ją w obcisłej mini sukience bez pleców.
–A bo ja wiem. – Wzruszyła ramionami, ale nie przestała się szczerzyć, już wiedziałam, że ma kogoś na oku.
–A, to jak na bo ja wiem, to całkiem spoko, myślę, że on będzie wiedział po co to założyłaś.
–Ty nic nie bierzesz? – spytała, jakby unikała pytań o nowego faceta.
–Na razie nic. – Odwróciłam się do niej tyłem i znów zaczęłam grzebać między wieszakami
–A jak twój górol?
Na jej słowa podniosłam wzrok i bezwiednie zaczęłam szukać za szybą Kozickiego.
–Jaki górol? – Odwróciłam się do niej z wymuszonym uśmiechem. – Był miły i tyle. Przecież nie będę tego ciągnęła, po co mi takie problemy?
-Ale nadal siedzi ci w głowie. – Odezwała się tuż za moimi plecami, że aż podskoczyłam.
Nie musiałam niczego mówić, bo znała mnie zbyt dobrze, pokręciła głową na widok moich oczu i zaplotła ręce na biuście.
–Gratuluję, chociaż to trochę ryzykowne – odezwała się po chwili. – A jak stosunki z mężem?
–Takie jak były, chociaż przyznam, że patrzę na niego inaczej, widzę w nim więcej faceta.
–No to jeszcze lepiej, a ty się nie przejmuj, jak nie pociągniesz tego romansiku, to spokojnie wszystko umrze śmiercią naturalną.
–No mam nadzieję – westchnęłam i spokojnie wyszłam ze sklepu.
Zakupy mi nie szły, ale nie mogłam wrócić do domu z pustymi rękami. Jerzy pewnie by się nie gniewał, ale zaczął by wypytywać o mój nastrój, a tego wolałam uniknąć. Na siłę kupiłam spodnie i parę kosmetyków, jednak te szpilki nie dawały mi spokoju. W końcu wychodząc z galerii, zawróciłam i znów podeszłam do wystawy.
–No śliczne są. – Usłyszałam obok siebie Kryśkę. – Bierz je.
–Myślisz, takie trochę ekstrawaganckie.
–Laska, nie masz trzydziestki, nie bądź matroną, szalej jak masz ochotę. – Trąciła mnie biodrem. – I weź do tego jakąś hot bieliznę.
Przechyliłam lekko głowę i sama nie wiem dlaczego, ale zastanawiałam się co podobałoby się Damianowi. Potrząsnęłam nieznacznie głową, bo to już się robiło chore i weszłam do sklepu. Ekspedientka od razu przyniosła mi odpowiedni rozmiar butów i z nieukrywaną radością wsunęłam je na stopy. Leżały idealnie, przeszłam się w nich po sklepie i spojrzałam w lustro, no cudowne, wyglądały jakby je ktoś ochlapał farbą i posypał delikatnym brokatowym pyłkiem. Do tego cieniutka, dwunastocentymetrowa szpilka. Byłam nimi oczarowana, nawet na cenę nie patrzyłam, wiedziałam, że jak będą drogie, to się zawaham, a jak już będę przy kasie, to przecież ich nie zwrócę. W podskokach podeszłam do uśmiechniętej dziewczyny i podałam jej pudełko.
–Trzysta osiemdziesiąt dziewięć złotych. – Na jej słowa otworzyłam szeroko oczy, ale mimo wszystko wyjęłam kartę.
Po wyjściu ze sklepu klepnęłam się w czoło, tyle kasy dać za buty to serio przegięcie, ale nie potrafiłam im się oprzeć. Idąc już do wyjścia, chwyciłam Krysię pod ramię, ale dziewczyna pociągnęła mnie w boczny korytarz.
–Chodź bo muszę. – Pchnęła duże szare drzwi prowadzące do toalety.
Odstawiłyśmy swoje torby na podłogę i zanim Krycha skorzystała, to poprawiłam przed lustrem swój minimalistyczny makijaż. Rzadko się malowałam, spokojnie wystarczał mi tusz do rzęs, już szczytem było nałożenie kresek i ciemnej pomadki. Zdecydowanie wolałam neutralne kolory i nie rzucające się w oczy dodatki.
Wychodząca z kabiny ruda przyglądała się bacznie mojemu odbiciu i z cwanym uśmieszkiem zaczęła myć ręce.
–Wcale nie zerwaliście kontaktu prawda, nadal coś jest na rzeczy.
–Krysia, odpuść sobie, naprawdę to nie jest temat, do którego chcę wracać.
–Powiedz tylko czy mam rację.
–Nie masz. Nie mam z nim kontaktu i nie chcę go mieć. Było miło, było… cholera było świetnie, był idealny i pewnie byłby idealnym kochankiem, ale dzieli nas zbyt wiele, żeby to się udało, lepiej zakończyć to teraz, niż później tęsknić.
–Tęsknisz?
–No właśnie jeszcze nie i dlatego nie chcę do tego wracać.
–Może masz rację. – Poprawiła włosy, patrząc w lustro i łapiąc swoje torby, wyszła z toalety.
Oparłam dłonie o zimny blat i chwilę patrzyłam w swoje odbicie, kłamałam i coraz łatwiej mi to przychodziło. Zastanawiałam się, czy dla niego jednego warto jest ryzykować utratą nie tylko świetnego faceta, jakim był Jurek, ale i najlepszej przyjaciółki. Nie chciałam mówić jej prawdy, choć może to byłoby wyjście, przecież to prędzej czy później mogło wyjść na wierzch i poza Damianem powinna mieć kogoś po swojej stronie. Znów czułam się podle, chwyciłam papierowe torby stojące przy ścianie i wyszłam za Krysią. Spotkałam ją już na zewnątrz, wolnym krokiem podeszłam bliżej i szturchnęłam ją ramieniem.
–No nie gniewaj się, po prostu nie uważam, żeby to był fascynujący temat do rozmów.
–Dobra spoko – burknęła jakby z żartem, ale czułam że wcale nie jest w humorze.
–Ej czekaj! – zawołałam i zajrzałam do toreb. – Gdzie moje szpilki?
–Nie masz? – Zerknęła do swoich zakupów, a później do moich. – Zostawiłaś w sklepie?
–No nie, przecież wyjęłam je zaraz jak wyszłam, może nie wszystko wzięłam z toalety, poczekaj! – prawie krzyknęłam i po postawieniu toreb na schodach pobiegałam do wejścia. Zwolniłam tempo na śliskiej posadzce i drobnymi kroczkami pokonałam drogę do toalet. Z hukiem wpadłam do środka i głośno wypuściłam powietrze, nie widząc w środku moich butów. Świetnie, cztery stówy poszły w pizdu, bo nie sądziłam, że ktoś je odda do sklepu. Wściekła odwróciłam się do drzwi i spojrzałam na papierową torebkę trzymaną przez jak bardzo mi znajomego blondyna. Wyszarpnęłam mu ją  ręki i zajrzałam do śrdoka.
–Co tu robisz? Miałeś mnie zostawić w spokoju!
–Noszę twoje zakupy. W sumie to nawet miłe zajęcie. Chyba powinnaś mi podziękować, bo już byś ich nie zobaczyła. – Jego ściszony głos odbijał się echem od ścian.
–Dzięki, a teraz wybacz…
–Nie ma za co. – Pochylił się tak bardzo, że dotykaliśmy swoich twarzy.
Wdychałam jego oddech, jakbym chciała go na zawsze zapamiętać i mrużyłam oczy, kiedy się we mnie wpatrywał.
–Muszę iść – wyszeptałam, gdy wsunął dłoń pod moją kurtkę i położył ją na mojej talii. – I tym razem nie śledź mnie.
–Nie muszę cię śledzić – mruknął i dotknął swoimi ustami moich. – Zawsze wiem gdzie jesteś, z daleka wyczuwam twoją obecność.
–Przestań, to się robi chore. – Kręciłam głową i starałam się wyswobodzić.
–Zgadza się. – Jego szept otwierał wszelkie zakamarki mojej duszy. – Jestem chory.
Drgnęłam, kiedy opuszkami palców dotknął mojego ucha, a później przejechał nimi w dół szyi aż do obojczyka. Trzęsłam się tak, że aż było to widać. Chciałam się odsunąć i jednocześnie chciałam z nim tak tkwić już zawsze.
–Pójdę. – Cofnęłam się, wręcz zmuszając się do tego i gdzieś w środku wierzyłam, że mnie zatrzyma.
Mijałam go, wpatrując się w jego niebieskie oczy i z każdą sekundą traciłam nadzieję na poczucie jego smaku. Byłam już na korytarzu, kiedy szarpnął mnie za ramię i wciągnął do męskiej toalety. Odruchowo krzyknęłam, lecz zasłonił mi usta dłonią i przycisnął mnie do ściany. Dyszałam przestraszona, bo tym razem nie wyglądał sympatycznie. Przycisnął usta do dłoni, którą wciąż trzymał na moich i zacisnął powieki. Szarpnęłam się kolejny raz w obawie, że coś mi zrobi.
–Cicho – szepnął i podniósł na mnie wzrok. – Tu nie będzie cię przecież szukała.
Powoli poluźnił uścisk, a jego dłonie powędrowały w dół mojego ciała, nie dotykał mnie nimi, a jednak czułam ich ciepło. Delikatnie chwycił moje nadgarstki i spokojnie, nie przestając patrzeć mi w oczy, położył je na swoich barkach. Nie potrafiłam odwrócić od niego wzroku, był hipnotyzujący i nie krył swoich pragnień. Ja odwrotnie, bardzo się go bałam i bałam się końca tej przygody, która z pewnością nie mogła zakończyć się dobrze. Kiedy się do mnie zbliżył, automatycznie przeniosłam dłonie na jego kark i wsunęłam je pod kurtkę. Jego skóra była wręcz gorąca, potarłam ją palcami, na co on tylko się uśmiechnął.
–Przyznaj sama, że chcesz – szepnął, dotykając swoimi ustami moich. – Tymi słowami przypomniał mi, że ja nie mogę tego chcieć, zabrałam ręce i opuściłam zawstydzony wzrok. – Nikt się nie dowie – mruknął tak przyjemnie i blisko mojej skóry, że poczułam na ciele dreszcz podniecenia.
–Ja będę wiedziała. – Odwróciłam głowę, żeby na niego nie patrzeć. – To już za daleko zabrnęło, później będzie jeszcze trudniej.
–A możemy później się nad tym zastanowić? – Dotknął mojego policzka i nakierował moją twarz na swoją, od razu łącząc nasze usta.
Znów to samo uczucie ogarnęło moje ciało, jakbym odpłynęła do innego świata, było zupełnie inaczej niż z Jurkiem, było po prostu dobrze, nie doszukiwałam się w tym co robimy niczego innego jak czystej przyjemności. Chłonęłam jego smak i zapach, i nie przychodziło mi do głowy zastanawiać się, czym pachnie i czym smakuje.
Jego dłonie wsunęły się pod moją kurtkę i od razu objął moją talię, mruknęłam cicho i sama zaczęłam go całować, tak bardzo tego chciałam. Niespodziewanie uniósł mnie i zanim się obejrzałam, byliśmy zamknięci w kabinie. Czułam się jak jakaś napalona nastolatka i dobrze mi z tym było. Damian w pośpiechu zrywał ze mnie kurtkę i łapiąc mnie za tył głowy przyciągnął do siebie. Malskaliśmy głośno, nie zwracając uwagi, że ktoś to może usłyszeć i jeszcze mocniej się do siebie przytulaliśmy. W końcu Damian usiadł na sedesie i posadził mnie na swoich kolanach. Moje ciało falowało w jego uścisku, a jego dłonie wsunęły się ostrożnie pod moją bluzkę, gładząc plecy i schodząc na pośladki.
–To głupota – szepnęłam między pocałunkami.
–Wiem – odpowiedział obojętnie i jeszcze mocniej zacisnął na mnie palce.
–Będziemy żałować. – Wtrąciłam i objęłam ramieniem jego głowę.
–Wiem.
–To po co to? – Nie przestałam go całować.
–Nie wiem. – Oderwał się od moich ust i spojrzał mi z uśmiechem w oczy. – Czy to ważne?
–Ważne – westchnęłam i wstałam, od razu podnosząc z podłogi kurtkę. – Pójdę już.
–Musisz? – Zrobił minę smutnego psiaka, czym mnie trochę ujął i z uśmiechem pokiwałam głową.
–Muszę, jutro wyjeżdżam i tym razem nie jedź za mną.
–Nie pojadę. – Przyparł mnie do ściany i mocno pocałował. – Nie powiem, że nie chciałbym, ale umówiliśmy się na jutro z chłopakami z roku.
Zazdrościłam mu tej beztroski, tej wolności. Pokiwałam głową i odepchnęłam go od siebie.
–I niech tak już zostanie – odezwałam się po zapięciu zamka w kurtce. – Ja zajmę się szkoleniem siebie i was, a ty zajmij się studiami, kolegami i koleżankami. – Z lekkim uśmieszkiem otworzył usta, jakby chciał się odezwać, ale zanim to zrobił, pokręciłam głową.
– Przepraszam cię – westchnęłam. – Nie powinnam ci ulegać.
Nie zwracając na niego uwagi, wyszłam z kabiny i ostrożnie otworzyłam drzwi na korytarz. Nikogo nie było, więc spokojnie doszłam do holu, a stamtąd prosto do wyjścia.
–No co tak długo? – Usłyszałam od razu głos Kryśki. – Myślałam, że korzenie zapuszczę.
–Mam. – Uniosłam torbę. – Ktoś znalazł i oddał sprzątaczce. – Sama sobie się dziwiłam, że kłamstwo, które mnie dotychczas brzydziło, przyjdzie mi tak łatwo.
–To co teraz?
–Jedziemy do mnie, należy nam się kawka i ciacho. – Powiedziałam szybko, żeby ukryć nerwy i pomachałam dłonią na taksówkę.
Całą drogę powrotną słuchałam opowiadań przyjaciółki, która wreszcie się zdradziła, że ma kogoś na oku i trochę jej zazdrościłam tego, że mogła o tym mówić. Ja bałam się nawet myśleć o tym, co robiłam. Głupio robiłam i wciąż szukałam rozwiązania, choć miałam je przed nosem.
–To kiedy go poznam? – wtrąciłam się.
–Przestań, my nawet się nie spotykamy. – Opuściła wzrok, udając zawstydzenie. – Widzieliśmy się kilka razu tak w przelocie i tyle.
–Jaki jest? Tak w przelocie – mówiąc to, uniosłam kącik ust.
–Przystojny i ma śliczny uśmiech, taki słodki, ale uwodzicielski, w każdym jego ruchu jest czysty testosteron.
–Ooo! Pani kochana! – Wybuchnęłam śmiechem. – Jak my już wkraczamy na hormony, to to nie jest takie w przelocie.
–No nie w tym sensie przecież. – Powoli zaczęła się rumienić.
–Dorosła jesteś, co ty myślisz, że ja nie wiem po co mężczyzna z kobietą się spotyka? Wiem i trochę zazdroszczę.
Mrugnęła do mnie okiem i szeroko się uśmiechnęła. Mnie nie było do śmiechu, nie chciałam zdrad, ale nie chciałam odtrącać Damiana, był spełnieniem moich snów, ale również mógł być początkiem koszmaru, którego nie chciałam poznawać.
W domu kolejny raz oglądałyśmy kupione rzeczy i od razu testowałyśmy kosmetyki, jak jakieś małolaty, ale przynajmniej myśli miałam zajęte. Przed wieczorem wrócił Jrzy, trochę mniej chmurny niż rano, ale nadal niezadowolony. Pokręcił głową, widząc nas siedzące na podłodze przy kominku i pijące wino każda ze swojej butelki. On nie rozumiał tego, że czasem chciałam poczuć się sobą, bez zwracania uwagi na etykietę i na to, co wypada. Spojrzałam na niego przepraszająco, ale tylko wzruszył ramionami i podszedł bliżej mnie.
–Hej kochanie – odezwał się wyraźnie niezadowolony i pocałował mnie w czubek głowy. – Cześć Kryśka.
Obie spojrzałyśmy na siebie, ale żadna z nas się nie odezwała, dopiero kiedy wyszedł, prychnęłyśmy cichym śmiechem, tak żeby tego nie usłyszał.
–Cicho kretynko! – Trzęsłam się od śmiechu i za wszelką cenę próbowałam nie wylać wina.
–Sama bądź cicho. – Rechotała. – Ja jestem gościem.
–Ty, weź! – Otarłam z twarzy łzy. – Grzebiesz mi w lodówce, robisz sobie sama jedzenie, a nawet pranie czasem rozwieszasz.
–Ale tylko jak w ogrodzie. – Wtrąciła się i znów wybuchłyśmy śmiechem.
Nie przestając się chichotać, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości i na czworaka podeszłam do stolika, na którym leżał telefon. Opierając się plecami o bok fotela, wzięłam go w dłoń i odblokowałam ekran „Mam nadzieję, że jeszcze zobaczę cię w tych szpilkach. Miłego wieczoru Śliczności”. Starałam się nie uśmiechać i specjalnie zmarszczyłam brwi.
–Coś się stało? – Krysia nagle spoważniała.
–Nie nic, przesunęli mi zajęcia. – Po wyciszeniu telefonu odłożyłam go na stolik.
Niestety nasz wieczór nie był już taki wesoły. W końcu Kryśka zabrała się do domu, a ja, opierając dłonie o ściany, próbowałam dotrzeć jakoś do sypialni. Jurka zastałam już śpiącego w łóżku. Najciszej jak umiałam weszłam do łazienki i wyostrzając wzrok, namierzyłam swoją koszulkę do spania. Niezdarnie i trochę głośno się rozebrałam i zmyłam z oczu makijaż, chociaż zmyłam to chyba za dużo powiedziane, bardziej go rozmazałam, ale aktualnie nie byłam w stanie zrobić niczego więcej. Kołysząc się na boki, podeszłam do swojej strony łóżka i mrużąc oczy, uniosłam brzeg kołdry. Cały czas patrzyłam czy nie obudzę męża i w zasadzie nie wiedziałam, czy naprawdę śpi czy udaje, ale się nie poruszył. Okryłam się satynową pościelą i przymknęłam oczy, znów mając przed sobą płonący wzrok tego dzieciaka.

Niemiłość [Zakonczona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz