- I powiedziałam mu, że go kocham. A potem pocałowałam. Boso. Przy tych wszystkich ludziach.
Duszkiem wypiłam zawartość kieliszka i spojrzałam na blondynkę zmarnowana. Lousie nie wydawała się szczególnie poruszona.
- No i co? - wybełkotała z ustami pełnymi precli, które zabrała z mojego kredensu.
- Jajco.
- Pytam, co się potem stało.
- Powiedział, że też mnie kocha. I, że mam iść z nimi do jakiegoś klubu. A jutro zabierze mnie na randkę.
- Rzeczywiście koszmar.
- Ha ha.
Louise przewróciła oczami i wrzuciła sobie do ust precla.
- Dlaczego brzmisz jakby wydarzyło się coś okropnego? Ogarnij się w końcu kobieto, bo wyglądasz jakby cię ktoś zbił, a nie spełniło się coś, o czym marzyłaś od prawie roku.
Spojrzałam na nią zrezygnowana, czując że znowu wypadły mi z rąk wszystkie argumenty,
- Boję się.
- Widzę, pizdunio.
Rzuciłam w nią poduszką.
- I nie mam sukienki.
Louise wyprostowała się rozpromieniona, wyrzucając paczkę z preclami za siebie.
- No, i to jest coś z czym mogę ci pomóc. Zapraszam za mną.
Zaciągnęła mnie do przedpokoju i wybiegła za drzwi, zostawiając mnie samą. Po chwili wróciła, obładowana pokrowcami na ubrania. Zamrugałam
- Czy ty.. przywiozłaś tu ze sobą ubrania dla mnie?
- Tak.
- Ale.. skąd w ogóle wiedziałaś-
Lou przewróciła oczami.
- Umawiasz się z najlepszym piłkarzem na świecie, więc to była tylko kwestia czasu zanim zaprosi cię na jakąś galę czy inny syf. A prędzej bym popełniła seppuku, niż pozwoliła ci pójść w jednej z tych twoich szmat, które nosisz na codzień.
- I tak po prostu nosiłaś je ze sobą, w samochodzie?
- Tak.
- Ale-
- Jezus Willow, czy ty musisz odbierać mi każdą przyjemność z mojego życia? Po prostu przymierz tę cholerną sukienkę.
Rzuciła we mnie pokrowcem.
- Zacznij od tej. Ja idę po buty do samochodu.
Otwierałam usta, żeby zaprotestować, ale Louise rzuciła mi ostre spojrzenie. Przewróciłam oczami i ruszyłam do łazienki, żeby się przebrać.
Mocowałam się właśnie z zamkiem, kiedy usłyszałam huk zatrzaskiwanych drzwi i "wyłaź!".
Zerknęłam w lustro, przygładziłam materiał ciemnozielonej sukienki i wyszłam na zewnątrz. Szczerze? Byłam zachwycona. Gładki materiał materiał przylegał idealnie do mojego ciała, jak gdyby był skrojony na miarę. Dekolt, nie za głęboki, odkrywał obojczyki i mój srebrny wisiorek, który dostałam od mamy na święta. Sukienka kończyła się tuż nad kolanami, wykańczając kreację delikatną falbaną.
Spojrzałam przeszczęśliwa na Louise, która zerknęła tylko na mnie, znad porównywania czarnych szpilek i białych botek.
- Nie. Weź tamtą z krzesła.

CZYTASZ
płacząca wierzba || supa strikas
FanficNie opis, a raczej wstęp (bo opis byłby dokładnie taki sam jak w kazdym innym romansie lolz): pisze ten zjebany opis 5 raz, bo za kazdym razem sie usuwa, a musze cos napisać zebym mogla opublikowac ta pereleczke w skrocie: ksiazka ta nie bedzie sie...